„Tajemnica Maryi” – jak dotrzeć do Jezusa przez Maryję

Spis treści

 

„Tajemnica Maryi”

– jak dotrzeć

do Jezusa przez Maryję

według Montforta

 

Część pierwsza

„Tajemnica Maryi”

 


 

  I

MONTFORT – Szaleniec Ewangelii

Życiorys Montforta na podstawie filmu przygotowanego przez administrację francuskiego departamentu Wandea

Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort zmarł 28 kwietnia 1716 roku w Saint Laurent sur Sèvre w wieku 43 lat. W zachodniej Francji przeżył 20 lat. Utworzył trzy zgromadzenia: Ojców Montfortanów Misjonarzy, Córek Mądrości i Braci Montfortanów św. Gabriela. Ważniejsze wydarzenia z życia Montforta w kaplicy Córek Mądrości odtworzył Klaudiusz Lavergne.

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort był nietypowym misjonarzem. Urodzony w 1673 roku, gdy dorósł wyruszył piechotą do Paryża, by wstąpić tam do seminarium Świętego Sulpicjusza słynącego z wysokiego poziomu kształcenia. Miał przy sobie dziesięć talarów, które szybko rozdał biednym. Przez 8 lat, odprawiał pokutę, nauczał katechizmu i czuwał przy zmarłych. Popularyzował różaniec oraz nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, Naszej Matki. Do swojego imienia dodał imię Maryi, a do swojego nazwiska nazwę miejscowości MONTFORT, uwidaczniając w ten sposób miejsce swojego chrztu. Odwiedzał biednych i pomagał im. Od Nantes do Poitiers służył ubogim, szczególnie tym, którzy przebywali w szpitalach. W Paryżu napisał „Miłość Mądrości Przedwiecznej”, „Tajemnicę Maryi” oraz „Traktat o Prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. Zapoczątkował kult maryjny, który jest w rzeczywistości kultem Jezusa Chrystusa. Podróżując, rzeźbił figurki Matki Boskiej i komponował pieśni, znane także jako kantyki. Zwrócił się do papieża z prośbą o błogosławieństwo, by zrealizować swoje powołanie misyjne, a także pragnienie nauczania na Wschodzie. Papież zatwierdził jego powołanie i nadał mu tytuł MISJONARZA APOSTOLSKIEGO. Jednak jego apostolatem nie były INDIE, a francuskie wsie i to zgodnie z wolą biskupów. Jego misje miały charakter powszechny i obrazowy. Uczestniczyły w nich tysiące wiernych. Składały się na nie droga krzyżowa, różaniec i rozważanie tajemnic różańca świętego, a także odnawianie przyrzeczeń chrztu świętego. W celu ożywienia swoich rekolekcji, komponował kantyki według melodii kabaretowych.

Jego największym dziełem jest Kalwaria w Pontchâteau.

Jego największym krzyżem zburzenie tej kalwarii na rozkaz króla i biskupa z Nantes.

Jego doktryna jest bardzo głęboka i teologiczna.

Źródłem doktryny Montforta było nauczanie Franciszka Salezego, Wincentego a Paulo, Bérulle’a i Oliera, którzy byli francuskimi odnowicielami duchowymi. Tak jak widać to w przypadku Nantes, Montfort spotykał się z wrogością ze strony biskupów. Mimo to pozostał popularnym kaznodzieją, który zwracał się bezpośrednio do tłumów (ponad 20 000 w Pontchâteau). Później zakazano mu wstępu do Pontchâteau. Odrzucili go nie tylko biskupi, ale także współbracia, biorąc go za SZALEŃCA bądź ŚWIĘTEGO. Przeszkadzało im to, co robił, więc próbowali go nawet otruć. Tymczasem Montfort pozostał wierny swojej dewizie: TYLKO BÓG. Tylko Bóg był jego wsparciem i radością. Ostatecznie na prośbę biskupa z Luçon oraz biskupa z La Rochelle rozpoczął misje w Bas-Poitou. Zmagając się z wiatrem i falami, nie obawiając się korsarzy popłynął do wyspy L’Île-d’Yeu. Na statku miał miejsce cud. Wiatry zniosły korsarzy na szeroką wodę, a wszystko za sprawą modlitwy. Montfort mógł dotrzeć do wyspy. Tam nauczał i nawet czynił cuda, co pozwalało mu umocnić wiarę ludzi. Zbudował także kaplicę.

Modlitwa pozwalała mu nabrać siły. W przerwach pomiędzy misjami odpoczywał w lesie Mervent, gdzie został odnaleziony w 1715 roku, na rok przed śmiercią. Sami wierni przyszli tam po niego. W tym samym roku czterej bracia złożyli śluby zakonne w obecności Montforta. Montfort napisał także regułę zgromadzenia Córek Mądrości, a jego założenie powierzył Marii Ludwice od Jezusa Trichet. Ustanowił pierwszego przełożonego Montfortanów, księdza Mulot odpowiedzialnego za powstałe zgromadzenie. Przekazał mu także swoją płomienną modlitwę w intencji świętych i misjonarzy.

Montfort jest prekursorem XIX wieku. Jan Paweł II uznając autentyczność jego maryjnego przesłania przyjął za dewizę jego słowa TOTUS TUUS. 19 września 1996 roku papież przybył do Saint Laurent sur Sèvre, by modlić się przy grobie Montforta. Wtedy też dał młodym ludziom z Wandei następującą wskazówkę:

„MIEJCIE ODWAGĘ WIERZYĆ!”

Totus tuus ego sum et omnia mea, tua sunt – Jestem cały Twój i wszystko, co moje, Twoim jest.

Montfort – święty, ale JAKI ŚWIĘTY? Jego rodzina

Montfort uważany jest za oryginalnego świętego. Jego stosunek do zwierząt i kwiatów przypomina stosunek św. Franciszka do przyrody. Montfort mówił o sobie, że  jest tak samo wolny jak ptaki siedzące na gałęziach.

Rodzina Grignion pochodziła z Loudun w departamencie Vienne, a do Bretanii przybyła w 1605, czyli prawie 70 lat przed narodzinami Ludwika. Jego dziadek został nominowany królewskim notariuszem i prokuratorem w Montfort, później był merem. Ojciec Ludwika (Jan Baptysta 1647-1716), adwokat, uważał się za arystokratę i kazał się nazywać „Waszmość Bachelleraie”. Po swoim ojcu Ludwik odziedziczył porywczy i uparty charakter. Jak sam mówił, mógłby zostać „największym rozbójnikiem w królestwie”. Ojciec często gniewał się na Ludwika, a matka bardzo cierpiała z tego powodu. Niestety, nie mogła ona nic na to poradzić. Tymczasem, jego wujek znalazł się w więzieniu z powodu nadużyć finansowych. Bratanek Ludwika zaś okazał się oszustem i uciekł z wojska. Inny bratanek, Ludwik Konstanty, poszedł w ślady Montforta i wstąpił do seminarium Ducha Świętego w Paryżu. Został jednak stamtąd usunięty za kradzież diamentów. Następnie uciekł razem z dziewczyną nie pozostawiając po sobie śladu. Rodzina ojca, to ludzie z Poitou, którzy stali się prawdziwymi Bretończykami – prymitywnymi, upartymi, mściwymi, a czasami też i tajemniczymi.

Matka Montforta, Jeanne ROBERT, była nauczycielką. To właśnie po niej Ludwik odziedziczył zamiłowanie do pisania, a także talent mówcy. Była ona kobietą pobożną. Przekazała Ludwikowi przywiązanie do Kościoła. Po niej odziedziczył również talent artystyczny. Jeden z kuzynów (Claude Dominique) napisał muzykę do kilku kantyków Montforta. Uczęszczając do Kolegium Jezuitów w Rennes, Montfort mieszkał u brata swojej matki, który był księdzem.

Już jako młody człowiek Ludwik odznaczał się wielką pobożnością, szczególnie do Maryi, a kiedy mówiło się o Matce Bożej w jego obecności, nawet czerwienił się. Potrafił zachęcić swoją siostrę Louise-Guyonne do modlitwy, mówiąc do niej w sposób bardzo czuły: „Gdy będziesz kochać Pana Boga, wtedy będziesz piękna i wszyscy będą Cię kochali”. Następnie oboje chowali się za studnią, by odmówić wspólnie różaniec. Uczył ją również czynić znak krzyża. Ta scena stała się później inspiracją dla Klaudiusza Lavergne’a, który odtworzył ją (około 1870 roku) na pięknym witrażu w kaplicy Córek Mądrości. To właśnie od swojej matki Ludwik przejął nabożeństwo do Maryi, oryginalne, ale także czułe, głębokie i skromne. Ojciec Ludwika, mający wielkie ambicje, często uczestniczył w różnych sprawach i był nieobecny w domu, dlatego też to matka wywarła znaczący wpływ na Ludwika, który wcześnie dodał do imienia LUDWIK imię MARIA. To właśnie matka go kształtowała, ucząc panowania nad wahaniami nastroju. Ludwik zmienił się więc z porywczego chłopaka w spokojnego młodzieńca Ludwika Marię.

Na zakończenie tego paragrafu przyjrzyjmy się jeszcze raz rodzinie Grignion. Było w niej 18 dzieci, z których 3 synów zostało księżmi, a 2 córki zakonnicami. Ludwik należał do trójki dzieci najbardziej lubianych przez matkę (albo raczej przez babcię) ze względu na swoją pobożność i posłuszeństwo. Natomiast Louise-Guyonne była ulubienicą swojego brata Ludwika Marii, a nawet jego sprzymierzeńcem duchowym. W rzeczywistości jego siostra nazywała się Guyonne, a to on doda do jej imienia imię Louise (czyli Ludwika).

MONTFORT i jego charyzma!

Zostając księdzem w 1700 roku Montfort mógł wyruszyć na podbój świata. „Skoro zbawienie świata rozpoczęło się od Ave Maria, to zbawienie każdego pojedynczego człowieka łączy się z tą modlitwą […]” (TPN 249).

Montfort stał się pobożny dzięki swojej matce, która wzbudziła w nim miłość do Boga i do Najświętszej Maryi Panny. Ale w jaki sposób stał się on misjonarzem, kaznodzieją, którego się podziwiało i którego się odrzucało, a także założycielem zgromadzeń zakonnych? Skąd ta charyzma, która uczyniła z niego wyczerpanego, trupiobladego, schorowanego człowieka, który zmarł w wieku 43 lat nie mogąc dokończyć swoich misji w Saint Laurent sur Sèvre (w Wandei)?

Powracając do jego dzieciństwa możemy stwierdzić, że jego pierwszym nauczycielem, aż do 12 roku życia była jego własna matka, ponieważ w pobliżu domu rodzinnego nie było szkoły. Matkę Montforta możemy scharakteryzować w następujący sposób:

- była nauczycielką,

- wychowywała gromadkę dzieci (Ludwik był trzecim dzieckiem),

- była głęboko wierząca,

- była uzdolniona artystycznie,

- lubiła pieśni religijne.

Łatwo więc zrozumieć, że przejmując wiele jej cech, Montfort mógł tylko pójść w jej ślady.

Jego drugim nauczycielem byli Jezuici w Kolegium w Rennes, do którego uczęszczało
w tamtym czasie ponad 2000 uczniów. Montfort uczył się solidnie, poznał wersyfikację
i łacinę, później został poetą (kantyki, które napisał liczyły ponad 22 000 wersów). Był rozmiłowany w sztuce, a dokładnie w malarstwie i rzeźbie. Istnieje przynajmniej sześć figurek Matki Bożej wyrzeźbionych przez Montforta, a także jeden duży krucyfiks. Uzdolniony artystycznie i poetycko, był przede wszystkim wielkim czcicielem Matki Bożej. Za radą księdza Descates’a Montfort zdecydował się, by zostać kapłanem. Słysząc podczas lekcji filozofii o seminariach pana Vincent i  pana Olier, w których panowała dyscyplina, pragnął już tylko wyjechać do Paryża, by tam studiować. Podobnie jak Abraham opuścił swój kraj, tak Montfort wyjechał w wieku 20 lat, podążając w ten sposób za wezwaniem Boga. Miał także zamiar zerwać kontakty z rodziną należącą do drobnej szlachty, a więc stosunkowo zamożną w tamtym czasie. Stał się człowiekiem skromnym i ubogim:

- nie przyjął konia, którego chciano mu podarować,

- oddał ubogim dziesięć talarów, które miał przy sobie,

- oddał ubogiemu swój nowy strój, a sam założył jego zużyte ubranie

- wyruszył piechotą do Paryża, żebrząc po drodze o jedzenie, jak najbiedniejszy z biednych.

Ale dlaczego?

W Paryżu pojawił się w łachmanach i tak też stanął przed swoim dobroczyńcą, który umieścił go w seminarium dla ubogich. Tam też otrzymał doskonałe wykształcenie, ale musiał pracować, by się utrzymać:

- czuwał przy zmarłych za niewielką sumę pieniędzy,

- nauczał katechezy, co przygotowało go do prowadzenie jego późniejszych misji,

- znosił upokorzenia ze strony swoich kolegów, przerwy spędzał z nimi, ale nie potrafi żartować tak jak oni,

- cały czas był pod kierunkiem duchowych przełożonych odpowiedzialnych za kształcenie seminarzystów, którzy pozostawali wierni obowiązującym zasadom.

Montfort nie potrafił się jednak dostosować. Jego koledzy uważali go za zbyt oryginalnego, nie akceptowali go. Odrzucali go nawet jego przełożeni duchowi.

Ale dlaczego?

Charyzma Montforta według Bertranda Lemaire’a.

Bertrand Lemaire jest autorem wielu książek, z których dwie dotyczą Jana Pawła II. Jego ostatnia książka opublikowana w czerwcu 2009 roku nosi tytuł „Godzina Maryi” (zawiera świadectwa z życia Jana Pawła II na temat jego przywiązania do doktryny Montforta, książka jest już dostępna w języku polskim)[1]. Natomiast książka opublikowana w 2001 roku pod tytułem „Święty Ludwik-Maria Grignion de Montfort i Jan Paweł II” została przetłumaczona na język polski i hiszpański.

Papież Jan Paweł II oświadczył 13 października 2000 roku: „Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort stanowi dla mnie postać znaczącego odniesienia, która mnie oświeciła w ważnych chwilach mego życia” (cytat z okładki jednej z książek). Autor książki pisze, że charyzma Montforta jest źródłem wielu inspiracji dla współczesnych powszechnych misji.

A oto, co  odnajdujemy w 13 rozdziale „Godziny Maryi” w odniesieniu do:

- naszych stresów

Montfort był poetą, muzykiem i pisarzem. Napisał tyle wersów, ile kilometrów przebył.

- naszych niepowodzeń edukacyjnych

W miejscach, w których nauczał, tworzył szkoły chrześcijańskie dla biednych dzieci. Umieszczał w nich braci, którzy złożyli śluby w jego obecności w 1715 roku. Rok później, przed jego śmiercią, w szkołach pracowało siedmiu braci, pozostali pomagali mu podczas misji w parafiach.

- naszego aktywizmu

Prowadził życie pustelnika, nieustannie się modlił, był ascetą, sypiał na zewnątrz, pozbawiał się jedzenia i wygody, a nawet narzucał sobie dyscyplinę.

- rozprzężenia w zgromadzeniach zakonnych

Poprzez swoją obecność i modlitwę odnawiał je.

- naszych obaw o własne bezpieczeństwo

Sam stawiał swoje życie w niebezpieczeństwie spotykając korsarzy, a także będąc wielokrotnie poddanym próbom zabójstwa i otrucia.

- otaczającej nas biedy

Organizował „posiłki serca” w Dinan, był także przyjacielem włóczęg i bezdomnych.

- braków w wiedzy o naszej religii

Czytał i studiował dzieła swoich czasów na temat Maryi i Ojców Kościoła.

- amatorstwa naszego apostolatu

Był doskonałym organizatorem misji, zwłaszcza gdy pomagał mu brat Mathurin, zapoczątkował pewien rodzaj Akcji Katolickiej, dzieląc uczestników ze względu na ich zawody i cechy, dzieci, mężczyzn i kobiety.

- naszego braku śmiałości

Postawił kalwarię na wzgórzu wzniesionym od podstaw, odnawiał kościoły, usuwał cmentarze z wnętrza kościołów, nauczał podczas ponad 70 misji przeprowadzonych w ciągu 10 lat.

- naszej nieufność wobec Kościoła

Podporządkowywał się woli biskupów i księży, a nawet papieżowi, któremu powierzył swoją przyszłość misjonarza.

- naszego przewrażliwienia

Wybaczał wszystkim, którzy zazdrościli mu jego sukcesów misyjnych.

- naszej rutyny i lenistwa

Był pomysłowy, tworzył zgromadzenia, stowarzyszenia, szkoły, lecznice, by pomnażać owoce swoich misji. Był prekursorem „Odnowy Charyzmatycznej”, ponieważ uważał, że nie należy oddzielać Ducha Świętego od upodobania, jakie sam miał dla Maryi Dziewicy.

Jednym słowem, według Jana Pawła II Montfort był „Mistrzem Duchowym” (B. Lemaire, „Godzina Maryi”, str. 128). Inspirując się w sposób znaczący Bérulleme i członkami „Francuskiej Szkoły Duchowości”, dał początek wielkiemu nurtowi maryjnemu, który jego następcy, ojcowie montfortanie (nazywani także Mulotynami), kontynuowali po jego śmierci. Ale dlaczego? Ponieważ odkrywszy Maryję, zrozumiał, że musi osiągnąć Mądrość, tzn. poznać Jezusa, by stać się świętym.


 

II

„Tajemnica Maryi”

Przedstawienie dzieła – Montfort

Montfort jest autorem „Tajemnicy Maryi”, ale także jeszcze innych książek, które dobrze znamy: „Miłość Mądrości Przedwiecznej”, „Traktat o Prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”, „List okólny do Przyjaciół krzyża”. Pisał także pieśni (kantyki) i listy. Następcy Montforta kontynuowali głoszenie misji w parafiach przekazując jego tajemnicę – całkowite oddanie się Jezusowi przez ręce Maryi.

W momencie nadejścia Rewolucji Francuskiej w 1789 roku, by chronić dzieła Montforta będące wtedy jeszcze rękopisami, umieszczono je w skrzyni, którą następnie zakopano w Saint Laurent sur Sèvre, na polu la Boule (ferma Bois Chabot lub tzw. „Pré douté”), w pobliżu Kaplicy Świętego Michała. Po zakończeniu rewolucji skrzynia została zwrócona ojcom montfortanom. Książki  trafiły do ich domowej biblioteki. Nikt nie wiedział jak bardzo są one ważne, aż do dnia, kiedy ojciec bibliotekarz odkrył mocno zakurzony rękopis. Domyślając się jego znaczenia, szybko pobiegł do swojego przełożonego, którym w tamtym czasie był ojciec Dalin. Ten ostatni natychmiast rozpoznał pismo Montforta. Miało to miejsce w roku 1842, czyli 126 lat po śmierci Montforta. Biorąc pod uwagę znaczenie odkrycia, przełożony wezwał wszystkich ojców, a następnie powiedział do nich: „Znaleźliśmy skarb”.

Od tego momentu ojcowie zaczęli publikować dzieła Montforta, a także badali je w sposób bardziej naukowy. Ale dlaczego czekano 126 lat, aby je wydać? Nie zapominajmy, że chodzi o czasy jansenizmu (ruch teologiczno-duchowy zapoczątkowany przez Jansena, charakteryzujący się surowością i bezkompromisowością, jego zwolennikami byli: Pascal +1662, Diderot – encyklopedia z 1747 i Monteskiusz – „O duchu praw” 1747). Pomimo  surowości członków tego ruchu, ojcowie montfortanie, w dalszym ciągu głosili „Prawdziwe Nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny” i jej „Tajemnicę” , uznawali bowiem, że zbyt wiele sprzeciwu wobec Maryi może doprowadzić do odrzucenia nabożeństwa w takiej formie, jaką zapoczątkował i głosił Montfort.

Wiemy, że różaniec pochodzi od Alana z La Roche, a później został przejęty przez św. Dominika. Jednak do odmawiania różańca rozważając tajemnice życia Jezusa Chrystusa jako pierwszy nawoływał św. Bernard, a później św. Ludwik Maria Grignion de Montfort.

W paragrafie 114 „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie”, Montfort przewiduje, że ryczące bestie z furią rozszarpią jego dzieła i że zostaną one odkryte dopiero dużo później. Jak przed chwilą powiedzieliśmy, odkrycie rękopisów wzbudziło wiele emocji u ojców montfortanów.

Przed laty nazywało się go „dobrym ojcem Montfortem”. Dziś mówi się po prostu MONTFORT. Słowo to jest nazwą rodzinnego miasta, w którym został ochrzczony. Kształcił się u Jezuitów w Rennes, a później w seminarium św. Sulpicjusza w Paryżu – dwóch miejscach gwarantujących doskonałe wykształcenie humanistyczne i duchowe. Wyświęcony na księdza w 1700 roku, w wieku 27 lat, Montfort poszukiwał swojej drogi do świętości. Na tej drodze szczególną opieką otaczał biednych. Poszedł do Poitiers, by tam, w szpitalu, służyć ubogim. Wykorzystał bardzo dobrze swój pobyt w Paryżu, wiele czytając przygotowywał się do późniejszego wygłaszania kazań. Pracował jako bibliotekarz, a to pozwoliło mu przeczytać wszystkie książki, jakie zostały wydane na temat Najświętszej Maryi Panny i Ojców Kościoła. Później natomiast był pochłonięty wygłaszaniem kazań, a miał tak wiele do powiedzenia. Chciał dzielić się tym wszystkim, co miał w sercu i angażował się w przygotowywanie misji parafialnych.

Po powrocie do Bretanii nadal poszukiwał swojej drogi. Nadal też podążał  za radami swoich duchowych przełożonych ze Świętego Sulpicjusza, którzy już się go wyrzekli. Cały czas był posłuszny Kościołowi i jego przedstawicielom, szanując w ten sposób wolę jaką Bóg obrał wobec niego. Ostatecznie dotarł do Nantes w zachodniej Francji i dołączył do grupy kierowanej przez Léveque’a. Tam ponownie spotkał się z zazdrością i upokorzeniem.

Niespełniony, poprosił papieża, by wysłał go na misje do dalekiego kraju, na przykład do Indii. Papież widział wielkie powołanie, jakie przejawiał Montfort, ale było tak wiele do zrobienia we Francji. Posłał go więc z powrotem do kraju, by tam nawracał. Jednocześnie, by zwiększyć znaczenie jego misji, nadał mu tytuł „misjonarza apostolskiego”.

W ten sposób Montfort przemierzał wioski zachodniej Francji organizując i głosząc misje razem z bratem Mathurinem i jego braćmi, później także z księdzem Mulotem, spotkanym po raz pierwszy w 1715 roku i księdzem Vatelem. Następnie to ksiądz Mulot kontynuował głoszenie misji w parafiach, jednak bez składania ślubów zakonnych. To właśnie dlatego Ojcowie Montfortanie nazywani są również Mulotynami.

Podstawowe pojęcia

Przejdźmy teraz do „Tajemnicy Maryi”.

Montfort nie był tylko misjonarzem, ale był również „mistrzem duchowym”. Założył on trzy zgromadzenia: Ojców Montfortanów Misjonarzy, Córek Mądrości i Braci Montfortanów św. Gabriela. Przypomnijmy, że czterej bracia zajmujący się nieodpłatnymi szkołami złożyli swoje pierwsze śluby w obecności Montforta w 1715 roku, a więc na rok przed jego śmiercią, czego nie udało się uczynić żadnemu z księży. Montfort pozostawił im swoją duchowość, a po nich żyły nią liczne zgromadzenia zakonne, męskie i żeńskie (w szczególności kilka gałęzi zakonu Franciszkanów), ale także ruchy kościelne (Legion Maryi, Odnowa Charyzmatyczna, Ogniska Światła Miłości).

Montfort przedstawia swoją „drogę” w dziełach, które napisał – „Miłości Mądrości Przedwiecznej”, „Traktacie o Prawdziwym Nabożeństwie”, ale również w „Tajemnicy Maryi”.

Ta książeczka licząca około 40 stron odniosła bardzo duży sukces. Została wydana po raz pierwszy w 1868 roku. Później przetłumaczono ją na 40 języków i opublikowano w 400 różnych wydaniach.

Treść książki to list wysłany przez Montforta do zakonnicy z Nantes (lub do osoby pobożnej z tego miasta), który jest streszczeniem „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. Przypomnijmy, że w momencie odkrycia rękopisu traktatu na początku i końcu dzieła brakowało stron. Nie mając tytułu, ojcowie zdecydowali, że będzie to „Traktat o Prawdziwym Nabożeństwie”. W rzeczywistości jednak, uważa się, że dziełu można było nadać tytuł „Panowanie Jezusa przez Maryję”, ponieważ każda modlitwa do Maryi prowadzi do Jezusa. Można by było powiedzieć to samo o „Tajemnicy Maryi”. Dlaczego tajemnica? W Kościele mamy oczywiście tajemnice (misteria), chodzi jednak o elementy religii, które nie da się wyjaśnić rozumowo, tymczasem nie ma tajemnic rozumianych w dosłownym tego słowa znaczeniu. Skąd więc ten tytuł? To nie Montfort nadał ten tytuł, a jego następcy, którzy w ten sposób chcieli wskazać kierunek jego przesłania.

W tej tajemnicy chodzi o drogę duchową wskazaną przez Montforta.

a)    ta tajemnica jest przede wszystkim odkryciem człowieka wyjątkowego i cudownego, który nie jest owadem, ani istotą godną pogardy, ale stworzeniem Bożym,

b)     ta tajemnica, to także odkrycie Chrystusa, Mądrości Przedwiecznej; Montfort powie w jeszcze innym dziele: Mądrości Przedwiecznej i Wcielonej,

c)     w końcu ta tajemnica jest odkryciem Maryi, stworzenia takiego jak my, ale całkowicie przekształconego w Bogu na jego podobieństwo. Montfort ofiarowuje nam ją, jako towarzyszkę drogi.

Ta droga duchowa jest odniesieniem się do Maryi i życiem zależnym od Jezusa i Maryi. Montfort odkrył macierzyńską rolę Maryi czytając Pismo Święte i Ojców Kościoła. Jan Paweł II początkowo myślał, że Montfort się myli i że jego duchowość odwodzi od Jezusa Chrystusa. Jednak analizując dokładnie „Trakt o Prawdziwym Nabożeństwie”, papież szybko zrozumiał, że jest zupełnie inaczej, że nabożeństwo do Maryi prowadzi rzeczywiście do Jezusa. Wobec tego papież zaczerpnął z paragrafów 116 i 133 „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie” swoją dewizę, która stała się później bardzo znana: TOTUS TUUS („Totus tuus ego sum et omnia mea tua sunt” – „Jestem cały Twój, i wszystko co moje, Twoim jest”).

Montfort wyjaśnia rolę Maryi w życiu chrześcijanina.

Tajemnica Maryi – część pierwsza

Jak już zostało wspomniane, „Tajemnica Maryi jest listem napisanym w ciągu trzech dni około roku 1712. Montfort zwraca się w nim do duszy, to znaczy, do każdej osoby, która chce poznać doskonałość drogi duchowej. Siostra Florence mówi nam tylko, że Montfort napisał list do pewnej zakonnicy z Nantes. List dotyczył oddania się w niewolę Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi. Ton, w jakim został napisany, jest bardzo osobisty i nie wiemy nic o osobie, do której się zwraca, czy była zakonnicą, czy osobą świecką. Nie wiemy też, z jakiego pochodziła środowiska, jakie były jej cechy charakteru, ani jakie miała problemy. Wiadomość ta jest więc skierowana do wszystkich ludzi dobrej woli, którzy są w stanie ją pojąć. W rzeczywistości list ten nie jest podobny do innych listów, jakie pisał Montfort, a przypomina raczej „list okólny”, który odnosi się do ogółu. To właśnie z tego powodu list ten jest ponadczasowy. Również i my, ludzie XXI wieku, możemy czuć się wezwani przez Montforta, czuć się adresatami tego listu. Spontaniczność i prostota czynią ten tekst bardzo wartościowym.

Jego tytuł, który nie został nadany przez Montforta, pochodzi z paragrafu nr 20:

„Szczęśliwa, po tysiąckroć szczęśliwa jest dusza, której Duch Święty objawia tajemnicę Maryi, by ją poznała; i dla której otwiera ten zamknięty ogród, by weszła; ten zdrój zapieczętowany, aby zanurzyła się w nim i piła wielkimi łykami żywe wody łaski!”

W samej sobie, Maryja jest tajemnicą, ponieważ jest bardzo piękna (TPN 2-13), bogata, wielka, tak bardzo przepełniona Bogiem, że nie jesteśmy w stanie jej zrozumieć. Tylko dzięki Duchowi Świętemu możemy dostąpić jej bogactwa, ponieważ to on jest jego twórcą.

Dla Montforta słowo „tajemnica” ma jeszcze inne znaczenie. Według niego Maryja jest kimś, kto może nam pomóc zrozumieć tajemnicę Bożą, czyli to, co trudne do pojęcie w sposób rozumowy. Maryja jest doskonałym sposobem danym przez Boga pozwalającym na osiągnięcie świętości, to znaczy jedności z Jezusem Chrystusem.”

Nie chodzi o wiedzę, ale o doświadczenie życia, by czerpać z Maryi i pić haustami żywe wody łaski. Skoro Montfort mógł napisać około czterdziestu stron w ciągu trzech dni, pisząc bez przerwy, to znaczy, że on sam żył tym, czego nauczał. Montfort uważa, że Maryja musi wypełnić całe życie człowieka, by ten mógł dotrzeć do Jezusa i się z nim złączyć. To jest właśnie jego „tajemnica świętości”. Według niego Maryja jest najlepszym sposobem dojścia do Jezusa, który otrzymaliśmy od Boga. Tak jak pisze w paragrafie nr 1: „Oto tajemnica, o której pouczył mnie Najwyższy”.  

Ta tajemnica ma swoje korzenie w Maryi, stąd też tytuł listu. Pisząc swój list Montfort nie zastosował żadnego podziału. Wyszczególnienia paragrafów dokonali wydawcy w 1926 roku. Tenże układ został zachowany w „Dziełach zebranych” Montforta opublikowanych w 1966 roku. Co stanowi o sukcesie dzieł świętego, to ich uniwersalny charakter. W 2009 roku są w dalszym ciągu aktualne, przyczyniając się o odnowy Kościoła, poza tym wiele zgromadzeń i ruchów wybiera zaproponowaną przez Montforta, pełną żarliwości i prostoty, drogę duchową.

Znamy „małą drogę” św. Teresy od Dzieciątka Jezus, również naznaczona prostotą. Wiemy, że Kościół ogłosił świętymi osoby, które w sposób bardzo skromny przeżyły swoje życie chrześcijańskie czy zakonne i które nie dokonały niczego nadzwyczajnego. Możemy tutaj przytoczyć przykład dwóch jezuitów przedwcześnie zmarłych – Jana Berchmansa (Belga) oraz Stanisława Kostki (Polaka). Znane są jeszcze inne przykłady. Kolejnym może być kanonizacja małżeństwa Zelii i Ludwika Martin, rodziców malutkiej Teresy. Nie uczynili niczego nadzwyczajnego poza przeżyciem chrześcijańskiego życia w sposób zupełnie zwyczajny. Św. Teresa marzyła o szybkim dołączeniu do Chrystusa – „windą miłość”. Jej rodzice dotarli do nieba później, dzięki wysiłkom, a więc idąc po „schodach służby”. A jednak też zostali ogłoszeni świętymi 29 lipca 2009 roku. Gdy zaczniemy czytać „Tajemnicę Maryi”, aby dobrze zrozumieć to dzieło, należy czytać je tak, jakby była to modlitwa. Oto modlitwa katechizmu dla dzieci, które chcą się ofiarować Maryi. Będzie to nasze pierwsze spojrzenie na Maryję:         

            „Maryjo, jesteś moją Matką.

            Na zawsze jestem Twoim dzieckiem.

            Daję Ci moje serce.

            Daję Ci moje plany na przyszłość.

            Zrób z nimi, co zechcesz.

            Oddaję Ci przede wszystkim to, czym jestem,

            bez zastrzeżeń, na zawsze.

            Maryjo, jestem cały Twój

            a przez Ciebie, należę cały do Jezusa.”

To cudowne – dzieci wypowiadające swoją skróconą formę aktu ofiarowania się Maryi. Montfort zresztą nie robi niczego innego. Jako że ma niewiele czasu, przedstawia nam swoją doktrynę również w skrócie.  

„TAJEMNICA MARYI” (1-3)

TM 1

„Duszo wybrana, oto tajemnica, o której pouczył mnie Najwyższy, a której nie mogłem znaleźć w żadnej książce dawnej czy nowej. Powierzam ją [tobie] przez Ducha Świętego pod warunkiem:

  1. Że powierzysz ją tylko tym, którzy zasługują na to przez swoje modlitwy, jałmużny, umartwienia, prześladowania oraz gorące pragnienie zbawienia dusz i oderwanie się;
  2. Że posłużysz się nią, by stać się świętą i boską; bo ta tajemnica wzrasta jedynie o tyle, o ile dusza robi z niej użytek. Strzeż się więc, by nie pozostawać z założonymi rękami, bezczynnie; bo moja tajemnica stałaby się dla ciebie trucizną i przyczyniła się do twego potępienia;
  3. Że będziesz dziękować Bogu przez wszystkie dni swojego życia za łaskę, jaką ci wyświadczył powierzając tajemnicę, której poznania nie jesteś godna.

W miarę jak będziesz się nią posługiwać w codziennych czynnościach swojego życia, poznasz jej cenę i niezwykłość, które najpierw znasz jedynie niedoskonale z powodu wielości i ciężaru własnych grzechów i ukrytych przywiązań do samej siebie.”

TM 2

„Nim pójdziesz dalej w naglącym i naturalnym pragnieniu poznania prawdy, odmów pobożnie, na kolanach, Ave, maris Stella i Veni Creator, by prosić Boga o łaskę zrozumienia i zakosztowania tej boskiej tajemnicy […].

Ponieważ mam niewiele czasu na pisanie, a ty masz go niewiele na czytanie, powiem wszystko w skrócie.”

Nie można znaleźć tej tajemnicy w żadnej książce, dawnej czy nowej.

Montfort przeczytał dzieła wszystkich pisarzy religijnych swoich czasów. Robił notatki. Nigdzie jednak nie znalazł tajemnicy, o której chce nam powiedzieć.

Powierzam Ci ją przez Ducha Świętego.

Zauważmy, że ta tajemnica nie jest tajemnicą przekazaną przez Maryję, ale tajemnicą, którą odsłania Montfortowi sam Bóg.

1 Kor, 2,11: „Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży.”

Trzeba więc zacząć słuchać Boga. 

Tylko Duch Święty wie jak wielkie jest dziewicze macierzyństwo Maryi wobec nas.

Powierz ją tylko tym, którzy na to zasługują.

„Nie rzucajcie swych pereł przed świnie” mówi Jezus (Mt 7,6).

Przyjmijmy tę tajemnicę z wiarą i głośmy ją z ostrożnością. (TPN 49)

Posłużysz się tą tajemnicą, by stać się świętym i Bożym.

To znaczy realizujcie wasze powołanie dzieci Bożych. „Żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).

Wzrasta tylko w miarę, jak dusza czyni z niej użytek.

Tajemnica ta stanie się trucizną, jeśli pozostaniemy bezczynni i nie będziemy pracować. Będzie to nasze potępienie. 

Montfort prosi nas, byśmy dziękowali Bogu przez wszystkie dni naszego życia za łaskę, jakiej nam udzielił, dając nam poznać tajemnicę, której znać nie jesteśmy godni.

W miarę jak będziesz się nią posługiwał […], rozpoznawać będziesz jej cenę i niezwykłość.

Zanim postawimy następny krok, pomódlmy się, mówi Montfort, pobożnie klęcząc. „Witaj Gwiazdo Morza” i „Przybądź Duchu Święty” – jest to sposób przygotowania się do przyjęcia tajemnicy.

  


 

III

KONIECZNOŚĆ PRAWDZIWEGO NABOŻEŃSTWA DO MARYI (3-23)

Łaska Boża jest bezwzględnie konieczna (3-5)

„Zdobycie świętości Bożej jest twoim pewnym powołaniem; i do tego właśnie powinny zmierzać wszystkie twoje myśli, słowa i uczynki, twoje cierpienia i wszystkie poruszenia twojego życia […].”

W oczach Boga jesteśmy cenni. Bóg zapłacił wysoką cenę za nasze odkupienie (śmierć na krzyżu).

„Bądźcie więc świętymi, bo Ja jestem święty!” (Kpł 11,45).

„Bo Ty sam jesteś Święty” (Ap 15,4).

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5,48).

Będąc kaznodzieją pracującym ze zwykłymi ludźmi, Montfort zwraca się do tłumów i przemawia prostym językiem.

Z taką powszechnością mamy też do czynienia w przypadku Soboru Watykańskiego II: „Powszechne powołanie do świętości w Kościele” (Sobór Watykański II, Lumen Gentium 5).

Duch Święty kształtuje nas, by uczynić z nas prawdziwe „dzieci Boże” (J 3,2).

Bóg nie tylko nas stworzył, ale tworzy nas bez przerwy, w każdej chwili. Istniejemy dzięki jego Miłosierdziu, ale po co? Po to, byśmy mogli się z nim połączyć.

To, co czyni Bóg, jest godne podziwu:

- proch zamienia w światło;

- brud w czystość;

- grzech w świętość;

- stworzenie w Stwórcę;

- człowieka w Boga.

Co więc należy uczynić, by dojść do Boga?

Sposoby są proste:

- pokorność serca (Mt 11,29);

- nieustanna modlitwa (Łk 18,1);

- całkowite umartwienie (Mk 8,35);

- zdanie się na boską Opatrzność (J 6,20);

- podporządkowanie się woli Bożej (Mt 6,10).

A Montfort dodaje:

Łaska i pomoc Boża są bezwzględnie konieczne.

A tę łaskę Bożą, większą lub mniejszą otrzymują wszyscy (por. Rz 12,6). Święta Teresa od Dzieciątka Jezus mówi o „dużej szklance” i „malutkim naparstku”. Jedno i drugie jest napełnione. Tak samo słońce, świeci na wszystkie kwiaty, ale nie wszystkie kwiaty są takie same. Montfort nie mówił nam jeszcze o Maryi, ale właśnie do tego zmierza.

Aby znaleźć łaskę Boga, trzeba znaleźć Maryję (6-22)

Montfort mówi to, co jest najważniejsze używając prostych sformułowań. Zmierza bezpośrednio do sedna. Wyznaczywszy cel (otrzymać łaskę Boga), określa sposoby, jakimi należy się posłużyć. Oto synteza 10 powodów, które wymienia i które potwierdzają, że by znaleźć łaskę Boga, należy znaleźć Maryję:

1)     Montfort opierał się na Piśmie Świętym. Czytał i analizował również Stary Testament, a także to, co mówili święci Starego Testamentu.

2)     Montfort stwierdził, że Maryja ma do wypełnienia wobec chrześcijan rzeczywistą rolę.

3)     Rola ta polega na przemienieniu ich w Jezusie.

4)     Wynika ona z woli Bożej.

5)     Jest ona związana z boskim macierzyństwem Maryi: Maryja jest Matką Kościoła, ponieważ jest Matką Jezusa.

6)     Maryja jest całkowicie przemieniona w Bogu, tak więc Bóg działa w Niej
i przez Nią.

7)     Bóg działa przez Maryję i w ten sposób jego boskie działanie jest lepiej dostosowane do naszej natury i naszych słabości.

8)     Bóg zadziała przez Maryję pod warunkiem, że będziemy chcieli być od Niej zależni.

9)     A im bardziej poddamy się Jej, tym bardziej Duch Święty będzie działał przez Nią w nas.

10) Montfort dlatego proponuje „poświęcenie się” Jezusowi przez Maryję jako najdoskonalszy sposób pozwolenia Duchowi Świętemu na działanie w nas.

TM 7

„Patriarchowie i prorocy, wszyscy święci starego prawa nie mogli znaleźć tej łaski.” Dogmat o Niepokalanym poczęciu nie był jeszcze znany w 1712 roku. Ogłosił go dopiero papież Pius IX w 1854 roku. Teraz lepiej rozumiemy „Tajemnicę Maryi”. Maryja została uchroniona przed grzechem pierworodnym dzięki łasce pochodzącej z Krzyża jej Syna.

TM 8

Maryja, jako matka, miała szczególnie bliski związek z Jezusem, nosząc go pod sercem, ale i później po jego narodzinach. Dała życie Twórcy wszelkiej łaski.

TM 9

„Bóg Ojciec, […], dając Jej swojego Syna, dał Jej wszystkie swe łaski.” Kto widzi matkę, widzi Syna.

TM 10

Tak jak w Nazarecie, Maryja jest Szafarką wszelkich łask Boga. Jak mówi św. Bernard i św. Teresa z Avili: „[Ona] rozdaje łaski Ojca Przedwiecznego, cnoty Jezusa Chrystusa i dary Ducha Świętego komu chce, jak chce, kiedy chce i tyle ile chce.” Woda, która tryska z tego maryjnego źródła pochodzi ze szczytu boskiego trynitarnego lodowca.

TM 11

„Tak jak w porządku naturalnym trzeba, by dziecko miało ojca i matkę, tak samo w porządku łaski trzeba, by prawdziwe dziecko Kościoła miało Boga za Ojca i Maryję za Matkę.

„Abba, Ojcze!”, św. Paweł: Rz 8,15; Ga 4,6.

TM 12

„Maryja ukształtowała Głowę wybranych […] Ona także kształtuje członki tej Głowy, czyli prawdziwych chrześcijan.” Jesteśmy więc ukształtowani przez Maryję, ponieważ Ona ukształtowała Głowę wybranych, którą jest Jezus Chrystus. „Ktokolwiek więc chce być członkiem Jezusa Chrystusa […] musi być ukształtowany w Maryi […].

Dlaczego?

TM 13

 „Duch Święty poślubiwszy Maryję i uczyniwszy w Niej i przez Nią, i z Niej Jezusa Chrystusa […] nadal stwarza nieustanie w Niej i przez Nią […] wybranych.” 

Św. Franciszek z Asyżu nazwał Maryję jako pierwszy Małżonką Ducha Świętego (Œuvres complètes, Paris, 1969, str. 179). Jest to bardzo silny i symboliczny, ale też jakże bliski Ewangelii obraz, bo przecież w modlitwie Anioł Pański mówimy:
„I poczęła z Ducha Świętego”, podobnie jak w wyznaniu wiary: „który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny”.

TM 14

Montfort mówi, że „Maryja otrzymała od Boga szczególną władzę nad duszami, aby je karmić i sprawić, by wzrastały w Bogu”, tak jak matka karmi piersią swoje dziecko.

TM 15 

Następnie Montfort przytacza trzy cytaty z Pisma Świętego, które odnosi do Maryi przywołując przy tym Trzy Osoby Boskie. Według niego dusze wybrane są przedstawione pod postaciami Jakuba i Izraela.

„Ktokolwiek więc został powołany i wybrany, w tym mieszka Najświętsza Dziewica”.

W tym [u tego] mieszka Najświętsza Dziewica – kojarzy się to z Ewangelią:

Mt 1,20: do Józefa: „nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki”

J 19,25-27: „«Niewiasto, oto syn Twój» […]«Oto Matka twoja».

I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.”

Maryja pozostaje cały czas Matką, którą powinniśmy otrzymywać jako DAR od Pana, DAR, który pochodzi nieustanie od Boga.

Maryja jest formą Boga

TM 16

By odkryć Maryję, Montfort proponuje nam alegorię zaczerpniętą z Ojców Kościoła, w tym przypadku ze św. Augustyna.

Św. Augustyn nazywa Maryję „forma Dei” – żywą formą Boga. Oznacza to, że właśnie w Niej Bóg stając się człowiekiem został ukształtowany na wzór ludzki, a przy tym nie brak mu żadnej cechy boskości. 

Dzięki łasce Jezusa Chrystusa człowiek może zostać ukształtowany na wzór Boga.

Właśnie tutaj Montfort zwraca uwagę na pracę rzeźbiarza. Możemy to zobaczyć w sposób dosłowny na przykładzie pracy wykonanej przez artystkę Małgorzatę Hejduk. By wykonać piękny posąg Montforta, który znajduje się przed Domem Braci św. Gabriela w Częstochowie musiała:

1)     posłużyć się swoimi narzędziami, swoją wiedzą i kunsztem, co pozwoliło przygotować formę postaci Montforta

2)     dzięki formie mogła wykonać odlew (tak jak jest to powiedziane w alegorii Montforta).

Według Montforta pierwszy etap wykonania rzeźby jest długotrwały i trudny. Naszej artystce zajął klika miesięcy, a nawet cały rok. Drugi etap jest szybki i łatwy, pod warunkiem, że forma jest doskonała. W tym przypadku wykonanie formy i odlanie rzeźby zajęło artystce mniej niż dwa miesiące. Oczywiście konieczne jest, by materiał był plastyczny. W tym konkretnym przypadku było to połączenie polistyrenu i żywicy. W ten sposób materiał po podgrzaniu jest rzadszy.

TM 17

Montfort dodaje : „Maryja jest wielką formą Boga uczynioną przez Ducha Świętego, by wiernie ukształtować Boga Człowieka przez zjednoczenie hipostatyczne i by ukształtować człowieka Bożego przez łaskę.”

Zjednoczenie hipostatyczne jest zjednoczeniem tworzącym jedną osobę. W tym przypadku Słowo Boże i natura ludzka stanowią jedno.

Argumenty Montforta są proste, ale i przekonujące. Łatwo jest podążać za jego sposobem rozumowania.

Według Montforta

-        Maryi jako formie Boga nie brakuje żadnej z boskich cech,

-        ktokolwiek zostanie w nią wrzucony otrzymuje w niej wszystkie cechy Jezusa Chrystusa,

-      są to dokładne cechy Jezusa Chrystusa, ponieważ zły duch, który nigdy nie miał przystępu do Maryi (Niepokalanie Poczętej) nie może temu przeszkodzić, gdyż Maryja jest święta i niepokalana i bez cienia najmniejszej skazy grzechu.

TM18

Następnie Montfort porównuje duszę ukształtowaną w Jezusie Chrystusie zwykłymi drogami tych, którzy jak rzeźbiarze ufają swojej wiedzy i opierają się na własnych umiejętnościach oraz duszę uległą i pozwalającą się formować w Maryi wedle działania Ducha Świętego. Pierwsza jest pełna niedoskonałości i wad, podczas gdy druga jest czysta, boska i podobna do Jezusa Chrystusa.

Zauważmy, że omawiany fragment rozpoczyna się od słowa MARYJA, a kończy słowem JEZUS CHRYSTUS (paragrafy 16 – 18).

Najistotniejsze jest to, że idziemy do Jezusa przez Maryję:

-        w Niej samej Bóg Człowiek został ukształtowany,

-        również w Niej samej człowiek może być ukształtowany.

Zwróćmy uwagę na słowa powtarzające się w tych dwóch fragmentach: w Niej samej.

Wzywa się nas do zjednoczenia się z Maryją, by Duch Święty mógł ukształtować w nas Jezusa tak jak ona ukształtowała Jezusa (Łk 1,35).

Montfort wie, o czym mówi. On sam był rzeźbiarzem. Wyrzeźbił około siedmiu drewnianych figurek Maryi, a jedną z nich nosił nawet często na czubku laski, na której wspierał się maszerując.

By wyrzeźbić posąg, potrzeba wiele siły i czasu, miesięcy a nawet lat, a także dużej zręczności. Jednym słowem jest to trudne. Michał Anioł niezręcznym ruchem dłuta złamał rękę swojemu Mojżeszowi. Później musiał zmienić jej kształt, kierując rękę w stronę brody, tak, by była ona ułożona w naturalnej pozycji.

Tymczasem użycie formy pozwala w szybki sposób uzyskać nowy odlew, który jest doskonale wierny w stosunku do modelu.

Montfort mówi, że ta technika jest szybka, łatwa i łagodna. Bardzo często używa słowa „łagodna”, by zachęcić nas do nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny.  

Łatwo zauważyć odniesienie tej alegorii do życia duchowego. Jak wiele błędów możemy popełnić zawierzając się własnym siłom i wysiłkom osobistym? Wydaje nam się, że pomagamy Duchowi Świętemu, a tymczasem tak naprawdę utrudniamy jego działanie. Tak więc nie upodabniajmy się do tego rzeźbiarza, który ufa jedynie swoim narzędziom.

Kształtowanie formy możemy porównywać jeszcze dalej:

-        forma musi być doskonała, wtedy rezultat będzie jeszcze lepszy,

-        forma musi odzwierciedlać naturalną pozycję, a wtedy figurka będzie w sposób rzeczywisty podobna do modelu, a więc będzie naturalna,

-        materiał powinien być plastyczny i pozwalający się modelować, co jest zrozumiałe,

-        materiał powinien więc być podatny,

-        w tym wypadku to forma jest ręką rzeźbiarza. Dzięki temu odlew może mieć ten sam kształt, co model. W takim znaczeniu Maryja jest ręką Ducha Świętego: W Niej i przez Nią Duch Święty nas kształtuje.

Jak tylko znajdziemy się w formie, musimy pozwolić ułożyć siebie, to znaczy pozwolić, by Duch Święty działał w nas. Tak otrzymamy cechy Jezusa Chrystusa.

Maryja jest rajem Boga

TM 19 i 20

Ta dusza znajdzie w tym umiłowanym stworzeniu tylko Boga samego, nic ze stworzenia:

Właśnie w Maryi Bóg jest największy i najbliższy. Montfort jeszcze raz przeciwstawia Bogu Maryję będącą stworzeniem. Tymczasem, to w Niej odnajdujemy Boga.

-        poza nim samym – w stworzeniu i stworzeniach

-        w nim samym – w samej jego istocie.

Maryja jest boska, ponieważ jest Matką Boga, a jej boskość nie została naruszona.

Człowieczeństwo przyszło przez Maryję (Maryja jest nazywana Theotokos – Bogarodzicą, Sobór efeski).

Dzięki swojemu Bożemu macierzyństwu, jest Ona POŚREDNICZKĄ WSZELKICH ŁASK. Nie chodzi tutaj o jakiś tytuł, ale o możliwość przekazywania Bożego życia swoim dzieciom. Syn, którego Maryja wydaje na świat pewnego dnia, przez działanie Ducha Świętego, stanowi w rzeczywistości wieczną jedność z Bogiem.

Św. Ludwik Maria stwierdza, że Maryja jest Rajem Boga i Jego niewysłowionym światem (tzn. niewypowiedzianym, jak sekret, którego nie można wyjawić). 

Zresztą św. Teresa z Avili mówi również: ”Dusza sprawiedliwego jest Rajem Boga”.

Raj w języku perskim oznacza ogród. Dla ludu, który żyje na pustyni, słowo ogród kojarzy się z oazą, wodą, roślinnością, życiem i obfitością.

Maryja jest Rajem Boga i Jego niewysłowionym światem, który nawiedził Syn Boży. Wszystkie słowa są tutaj ważne. Chociaż Syn Boży przyjął postać człowieka, Maryja jest niepokalana, pozostaje dziewicą i wraz ze swym ciałem i duszą zostaje wzięta do Nieba.

Dzięki Maryi Syn Boży może dokonywać cudów, a Bóg ma w tym upodobanie.

Montfort mówi o trzech światach:

-        świat dla człowieka pielgrzyma – to my (Hbr 11,13: jesteśmy „gośćmi i pielgrzymami na tej ziemi”). Ten świat jest nam dany, byśmy odbyli „pielgrzymkę wiary” (Sobór Watykański II, Lumen Gentium, 58),

-        świat dla człowieka błogosławionego – to raj

-        „stworzył jeszcze inny świat dla Siebie, któremu nadał imię Maryja”: Montfort mówi, że tę tajemnicę wyjawił mu Duch Święty. Montfort chce również z nami podzielić się tą wielką łaską: znać Maryję, tak jak Bóg ją zna, patrzeć na Nią, tak jak On na Nią patrzy, kochać Ją, tak jak On Ją kocha.

Szczęśliwa, po tysiąckroć szczęśliwa jest dusza, która odkrywa za pośrednictwem Ducha Świętego tajemnicę Maryi. By napić się z tego zdroju zapieczętowanego w tym zamkniętym ogrodzie, trzeba najpierw tam wejść. Należy więc stanąć u progu i zapukać. To Bóg nam otworzy, to Duch Święty ukaże nam tajemnicę.

Ważne są trzy czasowniki:

1 – wejść, by spotkać Boga

2 – zanurzyć się poprzez rozmyślanie

3 – pić samego Boga, otworzyć się na strumień jego Miłości poprzez modlitwę kontemplacyjną; pić powoli, ponieważ Bóg ofiaruje się nam w sposób nieograniczony (łaska uświęcająca jest żywą wodą, którą wysławiamy (Rz 5,5), „O gdybyś znała dar Boży…” (J 4,10); pić powoli wody żywej łaski.

„Ponieważ Bóg jest wszędzie, można Go wszędzie znaleźć, nawet w piekle; nie ma jednak miejsca, gdzie stworzenie mogłoby Go znaleźć bliższego mu […] niż w Maryi.”

W Maryi przyjął postać człowieka, by być bliżej nas, byśmy się Go nie lękali. W Maryi jest Chlebem dzieci.

TM 21-22

„Maryja jest wspaniałym echem Boga, które odpowiada jedynie: Bóg, kiedy do Niego wołamy: Maryja”

Bardzo często zadaje się pytanie czy w swych dziełach Montfort nie jest zbyt maryjny, czy nie utrudnia nam pojednania z braćmi odłączonymi ofiarując zbyt wiele miejsca Maryi.

            Montfort był tego świadomy.

Sprzeciwiano mu się przez całe życie. W seminarium współbracia naśmiewali się z niego, biskupi i księża go nie uznawali. Postawienie Maryi na równi z Bogiem, mówi w 205 paragrafie „Miłości Mądrości Przedwiecznej”, byłoby „bluźnierstwem”. Montfort nie chce uczynić z Maryi czwartej osoby Trójcy Świętej. Nie jest szaleńcem ani jakimś oświeconym, nawet jeśli opowiadający o nim komiks nosi tytuł „Szaleniec Ewangelii”.

Jednym słowem, Maryja jest stworzona tylko dla Boga.

Maryja będąc stworzeniem nie może być przeszkodą w zjednoczeniu ze Stworzycielem, Bogiem.

„To już nie Maryja żyje, to sam Jezus Chrystus, to sam Bóg, żyje w Niej”.

Jej MISJA zawiera się w tym, że dzięki Niej, Bóg jest obecny w nas (Mt 1,20). Jej TAK jest jak klucz, który otwiera drzwi Jezusowi Chrystusowi.

„Maryja będąc Matką żyjących, daje wszystkim swoim dzieciom cząstki Drzewa Życia, którym jest krzyż Jezusa.”

Idziemy do Jezusa przez Maryję. Zdanie to rozpoczyna się słowem Maryja, a kończy słowem Jezus. Wszystko jest symbolem. Bogactwo Krzyża sprawia, że jest on DRZEWEM ŻYCIA (Rdz 2,17). Maryja ciosa dobre Krzyże dla swoich dzieci, ale daje im też zawsze łaskę cierpliwego, a nawet radosnego ich znoszenia. Są to raczej słodkie niż gorzkie krzyże. Nasza dobra Matka ofiaruje zawsze pocieszenie i radość tym, którzy noszą te krzyże.

Prawdziwe nabożeństwo do Maryi jest niezbędne (TM 23)

By wznieść się do Boga i zjednoczyć się z Nim, należ „posłużyć się tym samym środkiem, jakim On się posługuje, by zstąpić do nas […]”

„A tym środkiem jest prawdziwe nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy”.

Zresztą jako pierwszy powiedział to już św. Tomasz: Bóg daję się ludziom przez Maryję zgodnie z porządkiem łaski.  

Maryja nie zastępuje Boga, ale otrzymała funkcję podrzędną Bogu. Jest ona pośredniczką w naszym zbawieniu (Sobór Watykański II, Lumen Gentium 62). To w Niej samej Jedyny ZBAWICIEL został poczęty z Ducha Świętego.

Montfort mówi nam czym jest prawdziwe nabożeństwo do NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY. Według Montforta, prawdziwe nabożeństwo jest obowiązkowe dla tych, którzy sami zdecydowali się na krok w stronę jedności z Bogiem. Dobrowolna jest natomiast forma tego nabożeństwa. 

„Aby zjednoczyć się z Bogiem, trzeba posłużyć się tym samym środkiem, jakim On się posłużył, by do nas zstąpić”

1)     stał się człowiekiem

2)     obdarzył nas swymi łaskami

Tak samo człowiek odnajdzie w tym nabożeństwie:

1)     możliwość otrzymania łask

2)     a tym samym możliwość stania się doskonałym dzieckiem Bożym.

 


 

IV

NA CZYM POLEGA PRAWDZIWE NABOŻEŃSTWO? (24-65)

Jest wiele prawdziwych nabożeństw do Najświętszej Dziewicy (24-27)

 TM (24)

„Jest bowiem wiele prawdziwych nabożeństw do Najświętszej Dziewicy”

Od samego początku Montfort uściśla, że nie chodzi o fałszywe nabożeństwa. Montfort nie mówi też nic innego, niż to co mówią święci: jesteśmy wszyscy stworzeni do bycia świętymi, a do tego potrzeba nam łaski Boga, by przyjąć łaskę Boga, musimy odnaleźć Maryję, tak więc potrzeba nam prawdziwego nabożeństwa do Maryi, by stać się świętymi.

Montfort był wędrownym kaznodzieją. Przemierzył tysiące kilometrów. Bez przerwy powtarzał, a nawet wyśpiewywał swoje nauczanie, wielokrotnie podczas podróży rozmyślał nad tym, co głosił. W rzeczywistości nigdy nie obarczał się zbędnymi rzeczami.

Montfort (1673-1716) mówi to samo, co Teresa z Avili (1515-1582). Montfort nie jest „nauczycielem” nabożeństwa do Maryi, ale raczej można go zaklasyfikować do nauczycieli jedności z samym Bogiem (używając wyrażenia, którym sam się posługiwał). Oczekuje on nadejścia KRÓLESTWA JEZUSA CHRYSTUSA. Nie musimy zgłębiać św. Teresy z Avili, by zrozumieć Montforta. Jednak o wiele łatwiej będzie nam gdy jednocześnie posłuchamy tego, co Montfort mówi o świętym niewolnictwie, a Teresa z Avili o darze z siebie.

Dlaczego wszystkie te nabożeństwa są prawdziwe? Ponieważ dzięki nim możemy się zjednoczyć z Bogiem. (TPN 120) 

TM 25

„Pierwsze polega na wypełnianiu obowiązków chrześcijanina, który unika grzechu śmiertelnego”

Wyrzeczenie się grzechu i szatana, to punkt wyjścia w życiu każdego chrześcijanina (Mt 6,24: „Nikt nie może dwom Panom służyć.”). Jest to nasza obietnica wierności Chrystusowi, którą składamy na Chrzcie Świętym. Jest to niezbędne minimum dla każdego chrześcijanina. Jest to pierwszy krok w kierunku Maryi, Matki wszelkiej łaski (Łk 15,7: „Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca…”).

TM 26

„Drugie polega na tym, że żywi się do Najświętszej Dziewicy najdoskonalsze uczucia szacunku, miłości, ufności i czci.”

Tutaj Montfort opisuje, jaką dokładnie postać może przybrać to nabożeństwo do Maryi.

„Skłania ono do wstępowania do bractw różańcowych, szkaplerznych, do odmawiania koronki i różańca św., do oddawania czci Jej obrazom i ołtarzom, do oddawania Jej publicznie chwały i wstępowania do Jej zgromadzeń.”

Montfort mówi, że wszystkie te praktyki, „wykluczając grzech są dobre, święte i godne pochwały”.

Tymczasem nie są one w stanie odciągnąć dusze od stworzeń i zjednoczyć je z Jezusem Chrystusem. Nasze osobiste wysiłki i nasza regularna modlitwa mogą zrównoważyć nasze życie rodzinne, zawodowe czy religijne, ale według Montforta, to nie wystarczy. Niemniej jednak te dwa nabożeństwa są prawdziwe, ponieważ zakładają istnienie dzieła łaski w nas… Jeśli chcesz być doskonały, powiedział Jezus…

TM 27

„Trzecie nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy, znane i praktykowane przez bardzo niewiele osób, jest tym, które ukażę.”

Już czas, by odsłonić Tajemnicę Maryi.

Doskonała praktyka nabożeństwa do Maryi (28-65)

Na czym ono polega? (28-34) – Poświęcenie się Jezusowi przez Maryję

TM 28

„Polega ono na całkowitym oddaniu się jako niewolnik Maryi, a przez Nią Jezusowi”

Jak mówi Teresa z Avili, niewola jest darem z siebie. Tajemnica polega więc na ODDANIU SIĘ. Nie chodzi o jakąś nową praktykę religijną, ale o NOWĄ WEWNĘTRZNĄ POSTAWĘ wobec Boga. Jest to wezwanie do NAWRÓCENIA SIĘ, o którym opowiada Jan Paweł II mówiąc, że przeczytanie „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie” wywołało w nim szok. 

„[…] Na miejsce dawnego, dziecięcego (czy nawet młodzieńczego jeszcze) nabożeństwa do Matki Chrystusa, ukształtował się we mnie nowy do Niej stosunek, wynikający z najgłębszych treści mojej wiary: jakby z samego serca rzeczywistości Trynitarnej i Chrystologicznej. O ile w poprzednim okresie przeżywałem jakby „odwrót” od nabożeństwa maryjnego w tym mniemaniu, że nie powinno ono „przesłaniać” Chrystusa – powinno więc ustępować miejsca nabożeństwu do Niego Samego – to natomiast w świetle „Traktatu” zrozumiałem, że sprawy w istocie swojej przedstawiają się zupełnie inaczej. […]. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek „przesłanianiu” jednego nabożeństwa przez drugie. Wręcz przeciwnie, „doskonałe” nabożeństwo do Maryi „odsłania się” właśnie przed tym, kto stara się coraz głębiej poznawać całą  tajemnicę   Chrystusa – Słowa Wcielonego – oraz zbawczą Ekonomię Trynitarną, w której punkcie centralnym tajemnica ta jest umieszczona. Można powiedzieć, […] sam Chrystus wskazuje Matkę – podobnie jak uczynił to na Kalwarii w stosunku do swego umiłowanego ucznia.” (A. Frossard, „Nie lękajcie się”).

Jan Paweł II mocno podkreśla ewangeliczny i teologiczny charakter pobożności montfortańskiej i dodaje: 

„Doskonałe nabożeństwo do Maryi (tak jak nazywa autor „Traktatu”) czyli prawdziwe jej poznanie i pełne ufności oddanie się Jej, rośnie z poznania Chrystusa i oddania się Jemu. Co więcej: JEST NIEODZOWNE DLA TEGO POZNANIA

I BEZWZGLĘDNEGO ODDANIA SIĘ CHRYSTUSOWI i dziełu Odkupienia. Grignion de Montfort wprowadza nas w sam najgłębszy ustrój Tajemnic, którymi żyje nasza wiara, i poprzez które rozwija się, i owocuje. W miarę jak w centrum  mojego życia wewnętrznego coraz bardziej stawała się rzeczywistość Odkupienia, oddanie się Maryi w duchu świętego z Montfort stawało się dla mnie jakby szczególną  gwarancją, że na tej drodze mogę najowocniej uczestniczyć w tej rzeczywistości, czerpiąc z Odkupienia, dzieląc się z drugimi niewypowiedzianym bogactwem tej tajemnicy.” (A. Frossard, „Nie lękajcie się”).       

Poprzez Chrzest św. w naszym życiu zaczynają być obecni Bóg i Maryja. Kiedy odmawiamy Skład Apostolski: Wierzę w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, w naszym wyznaniu wiary pojawia się również Maryja: w Jezusa Chrystusa Syna Jego jedynego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny.

Chodzi właśnie o drogę do doskonałości, o oddanie siebie samego, tak ja wtedy gdy Jezus powiedział do młodzieńca: „Jeśli chcesz być doskonały…” (Mt 19,21). To jest właśnie DAR Z SAMEGO SIEBIE, ale dla Montforta jest to niewola miłości. Należy się całkowicie oddać jako niewolnik Maryi.

TM 29-30-31

„By oddać się, poświęcić i ofiarować dobrowolnie i z miłości, itd.”

Są to słowa z samego tekstu ofiarowania się, który możemy odnaleźć w 225 paragrafie „Miłości Mądrości Przedwiecznej”. Streszczają one całą doktrynę Montforta. Wszystko prowadzi nas do większej chwały Boga.

By ofiarować się, musimy wybrać jakiś szczególny dzień. Nie wystarczy dobra wola, trzeba działać. Gdyby Bóg poprzestał na zwykłym pragnieniu, nigdy nie przyjąłby ludzkiej postaci. Do zawierzenia należy się więc przygotować. Pomimo przygotowań nigdy nie jest się całkowicie gotowym, trzeba się odważyć i to zrobić. Montfort proponuje wybrać jedną z następujących dat:

1)   Jedno ze świąt maryjnych (Oczyszczenie Najświętszej Maryi Panny, Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie, Nawiedzenie Najświętszej Maryi Panny…)

2)   Każdą inną uroczystość

3)   Montfort nie mówi o Uroczystości Niepokalanego Poczęcia, ponieważ nie było ono obchodzone w jego czasach

Natomiast to właśnie podczas tego święta, 8 grudnia 1953 r. w Stoczku kard. Wyszyński dokonał aktu ofiarowania się. A oto co zapisał w swoich więziennych notatkach:

„Od trzech tygodni przygotowuję się do tego dnia podążając za wskazówkami św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Oddaję się za pośrednictwem Maryi mojej najlepszej Matki w niewolę Chrystusa”.

Obiecuje on również poświęcić świętemu Bożemu macierzyństw pierwszą parafię, którą wybuduje. Swoje zawierzenie kończy następującymi słowami:

„Nie opuszczaj mnie w mojej codziennej pracy, Maryjo z Jasnej Góry. Ukaż mi
w godzinie mojej śmierci Twą czystą twarz. Amen.”

Złożenie tego daru wymaga spełnienia dwóch warunków:

1)     Osoba, która wypowiada akt zawierzenia, musi to czynić dobrowolnie

2)     Musi posiadać to, co ofiaruje

Nie można ofiarować tego, co do nas nie należy.

Na koniec naszych rozważań przeczytamy akt ofiarowania się. Jednak, jak wskazuje nam Montfort, zawierzenie się wymaga bardziej złożonego przygotowania.

Co się tyczy natomiast słowa niewolnik, oznacza ono jedynie CAŁKOWITY DAR

Montfort wyjaśnia to w następujący sposób: należy wszystko oddać, swój majątek, dom, rodzinę, dobra wewnętrzne swojej duszy, zalety, łaski, zasługi, a także wszystko to, co z tego wypływa: wartość swoich modlitw, jałmużny, umartwień
i zadośćuczynienia. Oddajemy się całkowicie i dobrowolnie do dyspozycji Przenajświętszej Dziewicy, by działać według jej woli dla większej chwały Boga. Ona zaś może uczynić z tymi darami, co tylko chce – przyznać je jakiejś duszy czyścowej, by ją wspomóc lub jakiemuś grzesznikowi, by go nawrócić.

Ofiarujemy jej wartość zadośćczyniącą naszych działań, to znaczy wartość zadośćuczynienia, tego, z którym mamy do czynienia w przypadku spowiedzi. Ofiarujemy jej także wartość błagalną, to znaczy wartość naszych zasług.

To poświęcenie się nie jest życzeniem (chodzi o darowanie siebie). Zawierzając się, nie jest się już panem dobra, które się czyni. Przenajświętsza Dziewica będzie mogła je ofiarować komu tylko zechce, nawet duszy w czyśćcu cierpiącej.

Uwaga! Uczyniliśmy z czyśćca miejsce, w którym Bóg jest nieobecny. Czyściec to miłość Boża, płomienie czyśćcowe są „ogniem miłości”, jak mówi św. Katarzyna z Genui. Czyściec nie jest miejscem kary, ale miejscem, gdzie Bóg przyciska nas do swojego serca. Bóg nie jest daleko, to my zwlekamy z otwarciem oczu na piękno jego miłości. Kiedy przestaniemy bać się Boga, który stawia nas na baczność? „To nie możliwe! To zbyt piękne! Nie jestem tego godny! Oto miłosierdzie Boga: „Wszystko moje do ciebie należy” (Łk 15,31). Czyściec, to właśnie oczyszczające cierpienie, miejsce, gdzie mamy gwarancję odnalezienia Boga.

Wspaniale jest więc modlić się za dusze w czyśćcu cierpiące, ażeby Przenajświętsza Dziewica wykorzystała nasze modlitwy do ich uratowania i wyzwolenia. Nasze modlitwy i zasługi, które Maryja będzie potrafiła wzmocnić i upiększyć, będą zawsze ofiarowane przez Nią dla większej chwały Boga

TM 32-33-34

Słowo „niewolnik” jest bardzo silne, więc Montfort używa częściej terminu „niewola”.  

Montfort mówi o trzech rodzajach niewoli (paragraf 32):

1)     Pierwszym jest niewola naturalna (człowiek wobec Boga, swojego stworzyciela),

2)     Drugim jest niewola przymusowa (złe duchy, potępieni ; takimi niewolnikami są tylko Turcy i bałwochwalcy… paragraf 33),

3)     Trzecim jest niewola miłości i woli.

Montfort dalej porównuje. Tym razem zwraca uwagę na sługę i niewolnika. Sługa otrzymuje zapłatę za swoją pracę, niewolnik nie otrzymuje jej wcale. Sługa może opuścić swego pana, kiedy zechce, niewolnik nie może tego uczynić. Pan ma prawo decydować o życiu i śmierci swojego niewolnika, ale nie może decydować o życiu i śmierci sługi.

A oto co mówił Jan Paweł II podczas swojej pierwszej papieskiej pielgrzymki do Polski w 1979 roku. Wspominając ofiarowanie swojej ojczyzny w macierzyńską opiekę Maryi przez Episkopat Polski w 1966 roku, zwraca uwagę, że Akt Oddania (taki jest jego oficjalny tytuł) jest ściśle związany z zawierzeniem, jakie proponuje św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, a także jest wyrazem największej wolności.

Innym razem, w czasie rozmowy z André Frossardem, Jan Paweł II wyjaśnia, że niewola miłości, o której mówi Montfort, wyraża w rzeczywistości paradoks, jakich pojawia się wiele w Ewangelii. Oto kilka przykładów:

a)     życie / śmierć: „A kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.” (Mk 8,35)

b)     mądrość / głupstwo: „Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga.” (1 Kor 3,19)

c)     bogactwo / bieda: „Ty bowiem mówisz: "Jestem bogaty" […] a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny.” (Ap 3,17)   

d)     pokój / rozłam: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.” (Łk 12,51)

e)     moc / słabość: „Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.” (2 Kor 12,10).

Paradoks WOLNOŚCI i NIEWOLI, którym posługuje się Montfort ma ten sam sens. „A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej” (Ga 4,7). Montfort dodaje: „Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu, jako owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego - życie wieczne” (Rz 6,22).

TM 34

Montfort podsumowuje mówiąc w paragrafie 34:

„Szczęśliwa i po tysiąckroć szczęśliwa jest dusza szczodra” (szczodra – wolna).

Dusza wolna, która może zrzucić przez chrzest tyrańską niewolę złego ducha i ofiarować się Jezusowi przez Maryję jako niewolnik z miłości.

Doskonałość tej praktyki (35-42) – Dlaczego trzeba się ofiarować?

Czy w tym nabożeństwie do Maryi możemy się dopatrywać bigoterii, świętoszkostwa? (bigot = nabożniś, świętoszek)

Nie, ponieważ nie chodzi o praktykę religijną rozumianą w wąskim tego słowa znaczeniu. Takie trwanie przy Maryi jest naśladowaniem postawy Boga wobec Przenajświętszej Dziewicy (wcielenie, odkupienie).

Dlaczego ta praktyka jest doskonała? Oto odpowiedź Montforta:

1)     „Oddać się w ten sposób Jezusowi przez ręce Maryi to naśladować Boga Ojca, który dał nam swojego syna przez Maryję […], to naśladować Syna Bożego, który nie przyszedł do nas inaczej jak przez Maryję […], to naśladować Ducha Świętego, który udziela nam swoich łask i darów jedynie przez Maryję.”

Ta wielka tajemnica urzekła Montforta. W swoim dziele zachęca nas, byśmy sami ją odkryli. Wszystko zaczęło się od narodzin Jezusa z Marii. Jezus był przed nami w Galilei, ale jeszcze wcześniej stał się częścią swojej matki, zanim myśmy się nią stali. Maryja jest także matką tych, którzy nie wiedzą o tym, że są jej dziećmi.

2)     „Iść do Jezusa Chrystusa przez Maryję, to prawdziwie oddawać cześć JEZUSOWI CHRYSTUSOWI.” Montfort wie dobrze, że mamy tylko jednego pośrednika u Boga, ale potrzeba nam pośredniczki, by dotrzeć do POŚREDNIKA. Maryja Pośredniczka niczego nie ujmuje CHRYSTUSOWI POŚREDNIKOWI (Sobór Watykański II, Lumen Gentium 62).

3)     By wytłumaczyć nam doskonałość tego nabożeństwa, Montfort proponuje następującą alegorię: biedny chłop, mogący podarować Królowi tylko robaczywe jabłko, jeśli najpierw podaruje je Królowej, ta będzie umiała zamienić je w piękny prezent. Postąpmy podobnie z Bogiem. Jeśli chcemy mu coś podarować, złóżmy to w ręce Maryi, mówi św. Bernard, którego cytuje Montfort.

Św. Ludwik Maria wyjaśnia dalej. Jeśli cali oddamy się Maryi:

-        to ona „za jajko daje wołu, to znaczy, za odrobinę, jaką Jej dajemy, oddaje wiele z tego, co otrzymała od Boga”

-        to ona umieści nasze dary dla Boga na złotej tacy miłosierdzia

-        to ona przyodzieje nas w szaty jak Rebeka przyodziała Jakuba (Rdz 27,15). „Dla domu nie boi się śniegu, bo cały dom odziany na lata” (Prz 31,21).

4)     Następnie Montfort zestawia fragment przypowieści o DOBRYM SAMARYTANINIE i OPISU MĘKI CHRYSTUSA:

„Kto jest moim bliźnim?” Na to pytanie Montfort odpowiada: „Oto Matka Twoja!” Bądź jej dzieckiem na drodze z Jerozolimy do Jerycha. W ten sposób będziesz mógł pokochać bliźniego, którego czeka śmierć. Co jest szczytem miłosierdzia? Oddanie swojego życia za przyjaciół swoich (J 15,13). Jest to znak największej miłości do jakiej możemy być zdolni.

5)     Należy złożyć wszystko w ręce Maryi, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie tego zachować:

-        „zachowaj moje wszelkie dobro, by mi go nie ukradziono”

-        „podtrzymuj mnie, bym nie upadł”.

W ten sposób cali należymy do Maryi. To słowa Jana Pawła II: TOTUS TUUS:

Totus tuus ego sum et omnia mea, Tua sunt – Jestem cały Twój i wszystko co moje, Twoim jest.

Tylko Maryja jest w stanie pomnożyć to, co składamy w Jej ręce – nasze zasługi i nasze łaski.

6)     W końcu, „to nabożeństwo czyni duszę prawdziwie wolną wolnością dzieci Bożych. […] Ta najdroższa Pani sprawia, że idziemy krokiem olbrzyma drogą przykazań Bożych.”

Ona pomaga nam oddalić troskę, smutek i skrupuły. „Smutny święty, to żaden święty” (Proboszcz z Ars).

Skrupulant jest osobą, która chce zawsze zachowywać się odpowiednio wobec Boga. Taka postawa wiąże się z pychą, ponieważ ciągle szukamy potwierdzenia, że żyjemy w zgodzie z Bogiem. Pamiętajmy, że Bóg kocha nas takich, jakimi jesteśmy.

Montfort podsumowuje mówiąc, że na potwierdzenie prawdziwości nabożeństwa do Maryi wystarczy przytoczyć wszystkie bule papieskie, listy pasterskie biskupów przemawiające na jego korzyść, bractwa (zgromadzenia) założone ku jego czci, wielu świętych i wielkich postaci, które je praktykowały. „Wszystko to pomijam jednak milczeniem…”

Jeśli chodzi o nas, przypomnijmy sobie narodziny Różańca oraz Alana z La Roche i św. Dominika, odmawianie Różańca oraz rozważanie tajemnic przez św. Bernarda, a później także przez Montforta, który spopularyzował tę praktykę religijną. W Polsce natomiast był to święty Maksymilian Kolbe, kardynał Wyszyński, błogosławiony Honorat Koźmiński, błogosławiony Ludwik Mzyk, który nawet podpisał krwią swój akt zawierzenia, papież Jan Paweł II oraz wszyscy Ci, którzy odmawiali Różaniec każdego dnia i którzy ofiarowali się Bogu przez ręce Maryi. Ale też Świętą Jadwigę, Królowę Polski, która pierwsza zawierzyła kraj Maryi przed śmiercią w 1399 roku.

Wewnętrzna forma tego nabożeństwa i jego duch (43-52).

Najważniejszym punktem tej duchowej drogi jest wniknięcie w ducha niewoli.

Montfort wielokrotnie głosił i pisał w swoich rękopisach: „Ten czas nadejdzie dopiero wtedy, kiedy ludzie poznają i zaczną praktykować nabożeństwo, którego uczę.” (TPN 217)

TM 43

Montfort powtarza, że należy: „czynić wszystko Z Maryją, W Maryi, PRZEZ Maryję i DLA Maryi.”

TM 44

„Nie wystarczy raz oddać się Maryi jako niewolnik; nie wystarczy nawet czynić to, co miesiąc i co tydzień: byłoby to nabożeństwo zbyt krótkotrwałe […]. Nie trzeba wielkiego trudu, by zapisać się do jakiegoś bractwa, przyjąć to nabożeństwo i codziennie odmawiać na głos kilka przypisanych modlitw; ale wielką trudnością jest wniknąć w ducha tego nabożeństwa, które ma uczynić duszę niewolnicą i wewnętrznie zależną od Najświętszej Dziewicy, a przez Nią od Jezusa. Spotkałem wielu, którzy z godną podziwu żarliwością oddali się w Ich świętą niewolę, ale tylko zewnętrznie […].

W świetle tych słów, Jan Paweł II wyznaje przed André Frossardem w książce „Nie lękajcie się”: „Moja pobożność Maryjna w ten sposób uformowana jest we mnie od dawna, to część  integralna mojego życia duchowego i mojej teologii duchowej.”

TM 45-46

Jak więc żyć tą duchowością?

1)     DZIAŁAĆ Z MARYJĄ

Należy spełniać wszelkie uczynki razem Z Maryją. To znaczy brać Maryję za wzór i czynić wszystko tak jak Ona. „Ona woli bardziej naśladowanie, niż uwielbianie” (notatki św. Teresy od Dzieciątka Jezus – „Carnet jaune”). Jeśli Maryja jest naszą „formą”, musimy się do Niej wejść, porzucić nasze poglądy i zjednoczyć się z jej intencjami. Nie znamy wszystkich pragnień Maryi, ponieważ, jak mówi Montfort: Ona działa w tajemnicy, w niewiedzy ducha. To właśnie dlatego trzeba powierzyć Maryi nasze decyzje. Wiemy bardzo dobrze, że Ona pragnie naszego dobra i chce uczynić nas swoimi dziećmi. Wybraliśmy pewną drogę w życiu i Ona chce na tej drodze prowadzić nas do Jezusa, który uczyni z nas „swoich przyjaciół” (J 15,15). Należy złożyć siebie jako narzędzie w ręce Najświętszej Dziewicy. W ten sposób wymaga się od nas swego rodzaju elastyczności. 

TM 47

2)     DZIAŁAĆ W MARYI

Ta myśl Montforta związana jest z poglądami Francuskiej Szkoły Duchowości Bérulle’a (1575-1629), które przekazał św. Ludwikowi Marii pan Olier. Montfort przypomina tutaj czas, który Jezus spędził w łonie Matki. Św. Ludwik Maria pokazuje całkowitą zależność Dziecięcia Jezus tak, jak wtedy, gdy Jezus spoczywał w ramionach swojej Matki. Trzeba nam żyć w Maryi i kształtować „duchowy obraz Najświętszej Dziewicy”, by Ona żyła w nas. Wtedy będzie Ona dla naszej duszy:

- ORATORIUM, gdzie powstają nasze modlitwy,

- WIERZĄ DAWIDOWĄ (PNP 4,4), która chroni nas przed nieprzyjaciółmi,

- ZAPALONĄ LAMPĄ (Mt 5,15; Łk 8,16; Łk 11,33), która oświetla nasze wnętrze i płonie miłością Bożą

- świętym OŁTARZEM, by widzieć Boga

- JEDYNYM WSZYSTKIM u Boga.

Syn jest u Ojca, a Maryja jest u swojego Syna. „Na początku było słowo, a słowo było u Boga” (J 1,1). Maryja jest naszym JEDYNYM WSZYSTKIM u Boga, ponieważ jest Matką Syna Jego Jedynego (TPN 61).

TM 48

3)     DZIAŁAĆ PRZEZ MARYJĘ

Trzeba zawsze iść do naszego Pana przez Maryję, ponieważ Maryja jest obok Jego Syna. Przypomnijmy sobie scenę z Golgoty: „Kiedy Jezus ujrzał (OBOK KRZYŻA) Matkę, a OBOK NIEJ ucznia, którego miłował” (J 19,25-27). Jezus zawsze widzi najpierw swoją Matkę, Ona zawsze jest obok Niego. Dlatego też im bliżej będziemy Maryi, tym bliżej będziemy Boga. Pan zdecydował się przyjść do nas „zrodzony z niewiasty” (Ga 4,4) i chce, byśmy również posłużyli się tym samym sposobem, sposobem „pośrednictwa macierzyńskiego” jak mówi Jan Paweł II (Redemptoris Mater 3). Musimy sobie uświadomić, że nigdy nie modlimy się sami, ponieważ Maryja jest zawsze obok Jezusa.

Św. Paweł stwierdza, że „Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus».” Duch Święty nigdy nie działa bez Maryi. Za każdym razem, gdy wypowiadamy imię Jezus, czynimy to przez Maryję.

Maryja stanowi sam ŚRODEK NASZEGO WYZNANIA WIARY: Wierzę w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego… Syn, w którego wierzę, został poczęty z Ducha Świętego i narodzony z Maryi Dziewicy. Maryja jest w centrum naszej wiary, ponieważ Bóg uczynił z Niej MATKĘ SWOJEGO SYNA.

TM 49

4)     DZIAŁAĆ DLA MARYI

Należy spełniać wszelki uczynki DLA MARYI. Będąc niewolnikiem tej dostojnej KSIĘŻNICZKI, trzeba pracować tylko DLA NIEJ.  

To znaczy DLA MARYI, czyli DLA JEJ CHWAŁY, jako bezpośredniego celu

i DLA CHWAŁY BOŻEJ jako celu ostatecznego

Montfort podkreśla szczególnie, że Maryja jest tylko stworzeniem i nie pracuje się dla Jej korzyści jako CELU OSTATECZNEGO.

TM 50-51-52

PRZESTROGI

By podsumować rozważania na temat ducha doskonałego nabożeństwa do Maryi, Montfort udziela nam teraz trzech rad w formie przestróg.

Pierwsza przestroga:

Skierowana jest do duszy wybranej:

„Strzeż się […], byś nie sądziła, że najlepiej jest zmierzać prosto do Jezusa […]; jeśli chcesz iść tam bez Maryi, twoje działanie nie będzie miało wielkiej wartości […]; przez Maryję będzie ono bardzo wzniosłe i godne Boga.”

Druga przestroga:

„Nadto strzeż się, byś nie próbowała na siłę odczuwać i kosztować tego, co mówisz i czynisz […]”

Montfort przypomina nam o tym, co jest podstawowym elementem życia duchowego. Modlitwa nie jest czymś naturalnym, wymaga zawsze poczynienia pewnego wysiłku. Jeśli zechcemy poszukiwać wewnętrznych radości w modlitwie, zniechęcenie bardzo szybko ogarnie naszą duszę. Natomiast, jeżeli Bóg nagradza nas uniesieniem i radością, to wtedy powinniśmy mu być za to wdzięczni.

Tymczasem Montfort idzie jeszcze dalej i radzi nam: jeśli nasza modlitwa i nasze życie są pełne zniechęceń i znużenia, mówmy AMEN. To jest właśnie czysta i piękna bezinteresowność i, jak mówi, czysta wiara. To przeznaczenie każdego z nas. 

Trzecia przestroga:

„Strzeż się także, by nie niepokoić się, jeśli nie cieszysz się natychmiast słodką obecnością Najświętszej Dziewicy w twoim wnętrzu.”

Montfort podkreśla tutaj że, „Ta łaska nie wszystkim jest dana.”

Trzy wymienione powyżej przestrogi świetnie odpowiadają darom Ducha Świętego: mądrości, rozumu i rady. W ten sposób możemy zrozumieć, że łatwiej jest odnaleźć Boga, jeśli już odnaleźliśmy Maryję.

W rzeczywistości TAJEMNICA to sama MARYJA. Maryja jest Tajemnicą, Maryja jest tajemnicza. Możemy otrzymać Maryję tylko w tajemnicy, to znaczy w ukryciu, w sposób mistyczny (a przecież mistyczny znaczy również tajemniczy). Teresa z Avili także mówi, że Maryja jest związana z tym, co tajemnicze. Życie duchowe każdego ochrzczonego, to znaczy życie mistyczne, to takie, w którym pozwalamy Duchowi Bożemu (Rz 8,14), by nas prowadził w swoich dziełach (swoich darach), które objawiają się w ukryciu (Mt 6,1-21). 

Skutki, jakie wywołuje w duszy wiernej (53-59) – Działanie Maryi w nas

TM 53

Montfort jest przekonany, że Tajemnicę Maryi otrzymał od Ducha Świętego. Chce, by również i nam objawił ją Duch Święty. Jeśli pragniemy odkryć Maryję, to musimy tego doświadczenia dokonać w Duchu Świętym.

Doświadczenie nauczy nas „tego nieskończenie lepiej niż wszystko…”, pod warunkiem, że będziemy przeżywać wewnętrznie prawdziwe nabożeństwo.

TM 54

Pracujmy i postępujmy tak, by „dusza Maryi była w nas, by wielbić Pana […], by radować się w Bogu.” Są to te same słowa, które odnajdujemy w MAGNIFICAT.

„I nie sądźmy, by było większą chwałą i szczęściem przebywać na łonie Abrahama, którym jest raj, niż na łonie Maryi, gdyż tam Bóg umieścił swój tron.” Tutaj Montfort odnosi się do słów opata Guerryka (+1157), który mówił w swoim kazaniu nr 54: „Maryja porodziła syna, jeśli syn ten jest jedynym dzieckiem Ojca w Niebie, jest on również jedynym dzieckiem swojej Matki na Ziemi.”

TM 55

Pierwszy skutek: „Dar główny, jakim cieszą się dusze, to ustanowienie tu na ziemi życia Maryi w duszy tak, że to już nie dusza żyje, ale Maryja w niej […]” (Ga 2,20)

Maryja żyje w nas, by przyjąć tam na nowo swojego Syna. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus mówi to samo: Dlaczego Cię kocham Maryjo? Kiedy do serca mego schodzi biała Hostia, Jezus ma nadzieję spocząć w Tobie ! (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus)

Maryja jest tajemnicą, a dzieło Maryi jest niewidoczne jak sok drzewa, którego nie widzimy, a tymczasem drzewo stale rośnie.

TM 56

Drugi skutek: Maryja jest Dziewicą płodną.

Jako że jest płodna, wydaje wiele owoców, a przede wszystkim, sprawia, „że dusza żyje nieustannie w Jezusie Chrystusie” (Ga 4,19). Maryja w dalszym ciągu będzie przynosić Zbawiciela. Zaś do wnętrza, w którym przebywa, „wnosi czystość serca i ciała”.

Kiedy Maryja objawiła się Katarzynie Labouré na ulicy Bac w Paryżu, powiedziała jej, że kula ziemska, którą trzyma w rękach, przedstawia „cały świat i każdą duszę z osobna”.

TM 57

„Maryja staje się wszystkim dla tej duszy u Jezusa Chrystusa”

Oświeca jej umysł swoją czystą wiarą,

pogłębia jej serce swoją pokorą,

rozszerza ją i rozpala swoją miłością,

oczyszcza własną czystością,

uszlachetnia i powiększa swoim macierzyństwem.

Podobnie jak Maryja w czasie zwiastowania, my również jesteśmy zaproszeni do udziału w tym duchowym macierzyństwie. Tylko doświadczenie nauczy nas tego wszystkiego.

TM 58

„Przez Maryję Bóg po raz pierwszy przyszedł na świat […].”

To jedno ze zdań kluczy Montforta, pierwsze zdanie w TRAKTACIE
O PRAWDZIWYM NABOŻEŃSTWIE DO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY:

„Jezus Chrystus przyszedł po raz pierwszy na świat przez Najświętszą Maryję Pannę, i także przez Nią ma przyjść na świat po raz drugi, by panować na świecie.”

Maryja przygotowuje drogę Panu (Mk 1,3), jest zawsze obok Boga, który przychodzi (Ap 4,8). 

Montfort nie mówi, że to Maryja, ale że Bóg przyjdzie na koniec czasów. Jego nauczanie ma ciągle charakter teologiczny.

Montfort niczego przed nami nie objawia i również tytuł jego dzieła TAJEMNICA MARYI, który został nadany przez wydawcę książki, nie powinien nas zmylić. Książka ta nie jest żadnym proroczym objawieniem. Chodzi po prostu o to, by przeżywać z Maryją i tak jak ona przyjścia Pana w naszym doczesnym życiu.

TM 59

„Trzeba wierzyć także, że na końcu czasów […], Bóg wzbudzi ludzi wielkich, pełnych Ducha Świętego i ducha Maryi, dla których ta Najświętsza Władczyni dokona wielkich cudów w świecie, by zniszczyć grzech i nad królestwem zepsutego świata ustanowić królestwo swojego Syna Jezusa Chrystusa.”

Ten fragment kojarzy się z GOLGOTĄ Jerzego Dudy-Gracza, w której częstochowski artysta przedstawiam nam swoją wizję pełnego przemocy i zepsutego świata.

Natomiast, zaufanie Montforta do Maryi przedstawia się w jego wizji świętych powstających, by głosić NABOŻEŃSTWO  DO PREZENAJŚWIĘTSZEJ DZIEWICY.

Praktyki zewnętrzne (60-65)

TM 60

To oczywiste, że wewnętrzna praktyka nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny jest najważniejsza w życiu ochrzczonego. Jednak nie należy pomijać, jak mówi Montfort, praktyk zewnętrznych ani też ich zaniedbywać.

TM 61

„Pierwszą praktyką jest oddanie się Jezusowi Chrystusowi […] przez ręce Maryi, której stajemy się niewolnikami i przyjęcie tego dnia w tej intencji Komunii Świętej oraz spędzenie go na modlitwie.”

Oto streszczenie tego, co poleca nam uczynić Montfort. Święty Ludwik Maria dodaje jeszcze, by dokonać tego jakiegoś szczególnego dnia.

Jednym słowem, zależy mu bardzo na tym, by DZIEŃ NASZEGO OFIAROWANIA SIĘ MARYI, był znaczącym dniem w naszym życiu.

Modlitwa ofiarowania się jest zawarta w 225 paragrafie dzieła Montforta zatytułowanego „Miłość Mądrości Przedwiecznej”.

Zdarza się, że słowo PANI zostaje zamienione na KRÓLOWA, a słowa JAKO NIEWOLNIK na wyrażenie: W CAŁKOWITYM POSŁUSZEŃSTWIE I MIŁOŚCI.

Znaczenie jest to samo, a jednocześnie odnosi się z szacunkiem wobec kultur współczesnych krajów i narodów.

Montfortowi zależy szczególnie na tym, by osoba ofiarująca się Maryi przyjęła tego dnia Komunię Świętą, ponieważ Maryja prowadzi nas do swojego Syna, który jest CHLEBEM ŻYCIA (J 6,35).

Już Sobór Watykański II przypomniał nam, że Liturgia jest szczytem życia chrześcijanina (Lumen Gentium 11), a chrzest i bierzmowanie są sakramentami chrześcijańskiej inicjacji.

Montfort sugeruje, by spędzić cały ten dzień na modlitwie, by dar z siebie, który ofiarujemy Jezusowi Chrystusowi, był przez cały ten czas w stanie łaski uświęcającej.

Montfort prosi nas również o częste odnawianie naszego aktu ofiarowania się, „przynajmniej co roku tego samego dnia”.

TM 62

„Drugą praktyką jest składanie co roku, tego samego dnia, małej daniny Najświętszej Dziewicy na znak naszego poddaństwa i zależności.”

Może to być:

- umartwienie – dobrowolne pozbawienie się zadowolenia lub radości
(z tego czym jesteśmy)  

- jałmużnadzielenie się z biednymi, w ten sposób dokonujemy daru z dóbr zewnętrznych lub wewnętrznych (z tego, co mamy)

- pielgrzymka – by pokazać, że tutaj na Ziemi nie mamy stałego miejsca i że jesteśmy ciągle w drodze do Nieba

- modlitwa - pozwala nam spotkać się z Bogiem, nawet jeśli nie jest to modlitwa odmawiana w trakcie pielgrzymki.

Św. Piotr Damian opowiada, że jego brat Maryn brał publicznie chłostę każdego roku tego samego dnia przed ołtarzem Najświętszej Dziewicy. Montfort nie poleca nam takiej gorliwości. Podkreśla natomiast, że to, co ofiarujemy, powinno być dane „z sercem pokornym i prawdziwie wdzięcznym”. To będzie uznane i spodoba się Bogu. Wyczyny nie są potrzebne.

TM 63

„Trzecią praktyką jest obchodzenie co roku ze szczególnym nabożeństwem święta Zwiastowania.”

Jest to główne święto tego nabożeństwa, ponieważ „możemy czcić i naśladować zależność, jakiej Słowo Przedwieczne poddało się tego dnia z miłości do nas”.

TM 64

„Czwartą praktyką zewnętrzną jest codzienne odmawianie, bez zobowiązania pod grzechem w przypadku zaniedbania, Koronki do Najświętszej Dziewicy […] oraz częste odmawianie Magnificat […], by dziękować Bogu za jego dobrodziejstwa […].

To właśnie od Montforta pochodzi zwyczaj odmawiania MAGNIFICAT po Komunii Świętej, jako dziękczynienia. To jedyna pieśń, którą mamy od Maryi – mówi zaś uczony Gerson (1363-1429) – prorok, filozof, nauczyciel i teolog. Dziś prawie nie znamy już Koronki do Najświętszej Dziewic, ale w to miejsce mamy RÓŻANIEC. Najważniejsze jest, by w każdej chwili żyć jednością z Maryją. Jan Paweł II mówił: „ Różaniec jest moją ulubioną modlitwą”.

TM 65

„Piątą jest noszenie małego poświęconego łańcuszka na szyi, na ręku albo na nodze […].”

Tę praktykę można pominąć, ale nie powinno się nią gardzić. Mamy z nią do czynienia zakładając na szyję łańcuszek z cudownym medalikiem czy też nosząc szkaplerz. Przykładem tej praktyki mogą też być małe tarcze z wizerunkiem Ikony Jasnogórskiej, które mieli założone na szyi oficerowie Polskiej Armii idąc walczyć przeciw Turkom w Wiedniu 1683 roku. Członkowie stowarzyszeń montfortańskich noszą zaś medalik MARYI KRÓLOWEJ SERC. Montfort wymienia kilka argumentów przemawiających za noszeniem medalika:
- by zabezpieczyć się przed grzechem pierworodnym i uczynkowym,

- by oddać cześć więzom, którymi nasz Pan chciał być skrępowany, aby uczynić nas wolnymi,

- ponieważ są to więzy miłości (Oz 11,4), podobnie jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus nosiła zawsze przy sobie Wyznanie Wiary, aby w każdej chwili postępować zgodnie z wartościami tejże wiary,

- by pamiętać o naszej zależności niewolnika od Maryi i Jezusa.

„Kajdany moje – mówił św. Paweł – stały się głośne w Chrystusie w całym pretorium […]. Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć.” (Flp 1, 13-20)

„Prawdziwa pobożność – mówi dokument Soboru Watykańskiego II – pochodzi z wiary prawdziwej, która prowadzi nas do uznawania przodującego stanowiska Bogarodzicielki i pobudza do synowskiej miłości ku Matce naszej oraz do naśladowania Jej Cnót.” (Lumen Gentium 67)

Właśnie skończyliśmy czytać TAJEMNICĘ MARYI. Już na samym początku usłyszeliśmy, że „Ta tajemnica wzrasta jedynie o tyle, o ile dusza robi z niej użytek.”

Zalecane modlitwy:

Modlitwa do Jezusa (TM 66)

Modlitwa do Ducha Świętego (TM 67)

Modlitwa do Maryi dla jej wiernych niewolników (TM 68-69)

Drzewo życia – bardzo piękna alegoria godna siewcy Ewangelii (TM 70-77)

I wreszcie podsumowanie:

 

„Qui tenet, teneat”

„Niech ten, kto trzyma, trzyma dobrze”

(„Niech ten, kto posiada tę drogocenną naukę, zachowuje ją troskliwie i wiernie”)

 


 

Część druga

TOTUS TUUS ! CAŁY TWÓJ !

 

PRZED BOGIEM,

ZOBOWIĄZUJĘ SIĘ!

Dlaczego chcę ofiarować się Maryi ?

 

I

MONTFORT prosi, by ofiarować się Maryi

W pierwszej części tego opracowania poznaliśmy życiorys św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Możemy jednak na nowo przejść drogami, którymi podążał Montfort, a także przyjrzeć się miejscom, w których żył oglądając film TOTUS TUUS[2], zrealizowany niedawno przez Ewę Makulec[3].

Pamiętamy, że „Tajemnica Maryi”[4] jest streszczeniem „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. Wiemy również, że największym dziełem Montforta nie jest „Traktat o Prawdziwym Nabożeństwie”, ale „Miłość Mądrości Przedwiecznej”.

W ostatnim rozdziale zostanie przedstawiona szczególnie dla nas ważna książka księdza Woźniaka[5]. Pomaga ona zaplanować przygotowanie do ofiarowania się Maryi w 33 dni, tak jak prosił o to Montfort. Zaletą tej  książki jest właśnie to, że pozwala ona na przygotowywanie się samemu bez konieczności uczęszczania na przeznaczone do tego rekolekcje. Przygotowania do ofiarowania się Jezusowi przez Maryję rozpoczyna się na 33 dni przed jakąś ważną dla nas datą, którą wcześniej wybieramy. Do ofiarowania się nie jest nam też potrzebny duchowy przewodnik. Chodzi bowiem o samodzielną pracę oraz osobiste zaangażowanie w tajemnicy własnego serca.

„Poświęcenie się Matce Najświętszej jest czymś niezwykle prostym, mówi ojciec Thomas PHILIPPE[6], i może nas wprowadzić w głąb wielkiej tajemnicy[7]

Przypominamy sobie także stanowcze słowa Jezusa, który mówi w Ewangelii św. Mateusza (19, 21): „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!”

Jezus zachęca nas do tego, byśmy stali się doskonałymi, to znaczy świętymi. Jest wiele dróg, które prowadzą do Nieba. Wielu świętych dotarło tam bez szczególnego nabożeństwa do Maryi. Tymczasem niezwykłość Montforta kryje się w szybkim i pewnym sposobie osiągnięcia świętości. Proponuje on zwrócenie się do tej, którą Jezus ofiarował nam na krzyżu, i która uczyniła nas swoimi dziećmi. Tak, jesteśmy DZIEĆMI MARYI, wszyscy tak jak Jezus. Dlaczego więc iść do Boga nie przechodząc przez nią skoro jest ona naszą matką? W słynnym przykładzie Montfort porównuje nasze oddanie się Bogu do prezentu pewnego wieśniaka, który ofiaruje Bogu jabłko[8]. Być może jest ono robaczywe. Jednak jeśli damy je Maryi Królowej, ona potrafi je odpowiednio przygotować, położyć na pięknej tacy tak, by dobrze prezentowało się przed Bogiem.

Powinniśmy uczyć się od naszej Matki, jak mówi ojciec Philippe Thomas[9]. „Ofiarujemy się Jej, aby uczyć się od Niej, więc nawet – by to Ona kształtowała nas całych.” 

W swojej rozprawie teologicznej ojciec Genson[10] przypomina nam jak szczególną uwagę zwracał Montfort na symbole Najświętszej Maryi Panny. W szczególności na to, że będzie ona dla nas „formą bożą”. Ojciec Philippe dodaje: „Sama Maryja staje się naszą nauczycielką”. Następnie wyjaśnia, że chociaż w szkole średniej mamy całe grono pedagogiczne, to w szkole podstawowej potrzebujemy tylko jednej osoby. Natomiast
„W szkole matczynej wychowanie, jakie daje mama, jest czymś jeszcze o wiele bardziej pierwotnym. Nie ma tam ani książek, ani żłobka. To mama poprzez całą swoją osobę, poprzez gesty, więcej – poprzez swoje ciało karmi dziecko, uczy je i wychowuje.”[11]

Czyż nie wiemy, że niepokoje, jaki odczuwamy będąc dorosłymi, pochodzą czasami z naszego dzieciństwa? „Potrzebujemy być karmieni i kształtowani przez Maryję.”[12]

Montfort rozpoczyna „Traktat o Prawdziwym Nabożeństwie” od bardzo stanowczego stwierdzenia, które zobowiązuje nas do wysłuchania tego, co chce powiedzieć święty. Czytamy więc:

„Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł Jezus Chrystus na świat i przez Nią też chce
w świecie panować.”[13]

Dlaczego więc nie oddać się Bogu przez Maryję?

Wymieńmy teraz siedem fałszywych nabożeństw, a więc siedmiu fałszywych czcicieli,
o których mówi Montfort. Są to krytykanci, skrupulanci, powierzchowni, zarozumiali, niestali, obłudnicy, interesowni[14]. W Tajemnicy Maryi przedstawia on także prawdziwe nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny, trzy sposoby złączenia się z Nią. Przypomnijmy na czym polegają te trzy nabożeństwa.

W pierwszym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny[15] każdy zobowiązuje się do wypełniania swoich obowiązków chrześcijanina unikając grzechu śmiertelnego.

Oznacza to, że każda osoba będzie wypełniać przede wszystkim pierwsze przykazanie, które nakazuje kochać Boga i tego, który jest do Niego podobny, to znaczy kochać bliźniego. Żebrak, pijak, bezdomny puka do moich drzwi, ponieważ jest głodny, ponieważ jest spragniony, bądź też nie ma gdzie spać. Daję mu jeść, goszczę go. On jest moim bratem. Przecież to nie jest trudne, a jednak spotykamy na ulicach osoby, które są głodne, które są chore, które proszą nas o wsparcie. Jeśli czynię to wszystko, jak mówi młody bogaty mężczyzna w Ewangelii, jestem chrześcijaninem. Ale gdzie jest Maryja? Otóż, mój brat jest głodny, mój brat jest chory, to sam Jezus, który jest głodny, który jest chory. Święta Jadwiga odwiedzając szpital Biecz[16] w Krakowie spostrzegła w kącie chorego. Zapytała dlaczego jest trzymany na uboczu. W odpowiedzi usłyszała, że mężczyzna brzydko pachnie z powodu ropiejących ran. Wtedy Jadwiga poprosiła o ciepłą wodę i wszystko, co jest potrzebne do umycia chorego. Następnie umyła go. Kiedy kończyła nakładać balsam na rany, ciało biedaka zaczęło błyszczeć rażącym światłem. W końcu światło zgasło, ciało znikło, pozostały tylko bandaże. Wszyscy uklękli i modlili się. To Jezus do nich przyszedł. Mama mojego brata w Chrystusie jest także moją mamą. Również w moich braciach spotykam Maryję. To właśnie pierwsza forma nabożeństwa, która prowadzi mnie do Maryi i do Boga. Montfort doświadczył podobnego zdarzenia w szpitalu w Poitiers.

Jednak najważniejsze jest tutaj to, że wypełniając obowiązki chrześcijanina, wyrzekam się Szatana i grzechu. (Mt 6,24: „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.”) To jest właśnie nasze przyrzeczenie chrzcielne, które składamy poprzez naszych rodziców chrzestnych, bądź sami, jeśli jesteśmy już dorośli. Montfort tak dobrze zrozumiał sens tego zaangażowania, że umieścił je we wstępie do swojego aktu ofiarowania się Jezusowi przez ręce Maryi, tak jak prosił go o to papież Klemens XI.

„Ja …, niewierny grzesznik, ponawiam i potwierdzam dzisiaj, składam w Twoje ręce przyrzeczenia mojego chrztu […]”[17]

Montfort zwraca szczególną uwagę na przyrzecznie wierności składane Chrystusowi na chrzcie świętym.

Składa się ono z dwóch części:

- potrójnego wyznania wiary: w Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego,

- wyrzeczenia się Szatana.

UWAGA: Nie należy widzieć Szatana we wszystkim, co przytrafia nam się złego, czy za każdym razem kiedy grzeszymy. Nie jesteśmy dla niego aż tak ważni, by się nami interesował. Gdybyśmy byli papieżem, biskupami, księżmi, zakonnikami czy też osobami świeckimi pełniącymi ważne funkcje w kościele, wtedy miałby on powody by nas dręczyć, tak jak czynił to z niektórymi świętymi, których dobrze znamy.

Święci walczyli z Szatanem. Szatan należy do rzeczy niewidzialnych, ponieważ jest duchem. O rzeczach niewidzialnych wspominamy w Wyznaniu Wiary: „Wierzę w Boga […] Stworzyciela Nieba i Ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych.” Wypowiadamy te słowa z taką łatwością podczas niedzielnej mszy świętej, że już prawie wcale nie wierzymy w Szatana. Tymczasem on naprawdę istnieje.

By zapowiedzieć Dobrą Nowinę Jezus rozpoczął swoją działalność publiczną od cudów: uzdrowienia paralityków, uzdrowienie teściowej św. Piotra, która cierpiała z powodu wysokiej gorączki, uzdrowienia trędowatych (Mt 10,8), uzdrowienia cierpiących na różnego typu choroby (Mt 9,35), a nawet wskrzeszenia (córka Jaira, Mt 9,24). Jednak najbardziej obrazowe były właśnie wyzwolenia osób opętanych przez złe duchy. „(…) przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze” (Mt 13,19). Kobiecie kananejskiej, która prosi : „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha.” Jezus najpierw nie odpowiada, chce ją odprawić. Później mówi: „«O niewiasto wielka jest Twoja wiara; niech Ci się stanie jak chcesz!» Od Tej chwili jej córka była zdrowa.” (Mt 15, 21-28). Jezus mówi uczniom, którym nie udało się wypędzić złego ducha powodującego ataki padaczki u młodego epileptyka, że nie mają wystarczającej wiary, by to uczynić (Mt 17,14-15). Natomiast punkt kulminacyjny następuje w momencie, gdy Jezus pozwala złym duchom wyjść z człowieka i wejść w świnie (Łk 8,32).

Przykład świętych jest także wymowny:

- Św. Jan Maria Vianney mówił: „W ciągu dnia dręczą mnie ludzie, a w nocy demon. Ja jednak odczuwam spokój i ulgę.”

Pewnej nocy, słysząc hałas, duchowni pobiegli do pokoju Jana Marii Vianney: „Probostwo trzęsło się, szyby w oknach drżały; wszyscy wstali i przestraszeni pobiegli do pokoju Jana Marii Vianney. Ujrzeli go leżącego w łóżku wysuniętym na środek pokoju. Proboszcz powiedział do nich uśmiechając się: «To Grappin (diabeł – przyp. aut.) wyciągnął moje łóżko aż tutaj. Następnie uspokoił ich mówiąc: «Nie obawiajcie się!» Od tego momentu duchowni przestali kierować zarzuty pod adresem proboszcza.”

- Ojciec Pio, bliższy naszym czasom, już jako mały chłopiec nie chciał bawić się z niektórymi ze swoich kolegów, którzy bluźnili[18]. Zwłaszcza na początku swojego życia zakonnego doznawał często ataków fizycznych ze strony Szatana, później należały one raczej do rzadkości. Demon atakował go pokusami przeciwko wierze, nadziei, miłosierdziu bożemu oraz pokusami ducha. Ojciec Pio ośmieszał demony nadając im rożnego rodzaju przezwiska, takie jak: „wąsaty, skończony drań, paskudny kozak, złe zwierze, marny kozak, sprytny oszust, książę ciemności, niebieskobrody itp.” Podkreślał, że tylko wiara w Boga uwalnia go od Szatana. A oto, co mówił w czasie jednego z ataków Szatana:

„Diabeł nie chce przegrać tej walki. Przybiera wiele postaci. Od szeregu dni pojawia się ze swoimi braćmi uzbrojonymi w pałki i różne żelastwo. Jedna z trudności polega na tym, że oni pojawiają się w różnych przebraniach. Szereg razy wywlekli mnie z łóżka i wyciągnęli
z sypialni. Ja jednak jestem cierpliwy i wiem, że Pan Jezus, Matka Boska, mój Anioł Stróż, Św. Jozef i Św. Franciszek są zawsze przy mnie.”  

- Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort nigdy nie szczędził nam swoich rad :

Wyjaśnia nam, że Różaniec może nas nudzić ze względu na swoją monotonię, usypiać nas, a nawet doprowadzić do zaprzestania jego odmawiania „To pokazuje, że trzeba mieć znacznie większa motywację, by wytrwać w odmawianiu Różańca, niż w przypadku innych modlitw […]”[19]

Demon robi wszystko, byśmy nie odmawiali tej modlitwy:

„Człowiek łatwo się męczy i staje się niedbały” mówi Montfort.

„Zanim jeszcze rozpoczniemy się modlić, on sprawia, że czujemy się zniechęceni, rozproszeni lub wyczerpani.”

„Kiedy zaczniemy odmawiać Różaniec, mamy uczucie, że zewsząd nam przeszkadza.”

„Kiedy po wielu trudnościach i wysiłkach czujemy się usposobieni do modlitwy, diabeł wyśmiewa się z nas: To, co powiedziałeś, jest bezwartościowe, to dla Ciebie zupełnie bezużyteczne zajęcie, lepiej zajmij się czymś innym; jest tylko stratą czasu modlić się, nie zwracając uwagi na to, co mówisz; pół godziny rozmyślania lub innej lektury duchowej będzie dla Ciebie znacznie lepsze. Jutro, gdy nie będziesz czuł się tak słaby, możesz modlić się lepiej, zostaw więc resztę Różańca do tego czasu.”

„Popadając w te zasadzki diabła, mamy skłonność całkowicie zrezygnować z Różańca lub odmawiać go już rzadziej czy wreszcie mamy chęć zamienić go na inne nabożeństwo.”

„Różaniec jest jedną z najbardziej zasługujących modlitw, a najwięcej zasług przynosi ta modlitwa, która jest trudna, a nie ta łatwa. Modlitwa jest tym trudniejsza, im […] bardziej niesmaczna jest dla duszy.”

Szatan używa rożnych podstępów, by skłonić nas do odrzucenia tej modlitwy! Jednak tylko modlitwa przypomina nam o Bogu i może sprawić, że unikniemy pokusy (por. Agonia w Ogrójcu).

- Matka Teresa przypomina również, że długie modlenie się wpływa pozytywnie na jakość naszej modlitwy.

„Nie należy bać się Szatana, który nie jest w stanie «czytać» w naszych myślach, mówi Matka Teresa. Szatan nie może poznać tajemnicy naszego serca, to znaczy głębi naszej osoby.” Matka Teresa nazywa go: Złem, Kłamstwem, Ciemnościami, Śmiercią[20].

Naszym zadaniem jest walka z Szatanem poprzez wybór DOBRA. Bądźmy więc czujni. To minimum życiowe każdego chrześcijanina, to pierwszy krok w kierunku Maryi, matki wszelkiej łaski. (Łk 15,7: „Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca […]”)

W przyrzeczeniu chrzcielnym wyrzekamy się Szatana.

Kapłan : Czy wyrzekacie się grzechu, aby żyć w wolności dzieci Bożych ?

Rodzice i chrzestni: Wyrzekamy się.

Kapłan: Czy wyrzekacie się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby was grzech nie opanował.

Rodzice i chrzestni: Wyrzekamy się.

Kapłan: Czy wyrzekacie się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu ?

Rodzice i chrzestni: Wyrzekamy się.

Podkreślmy to jeszcze raz: Szatan ingeruje rzadko w nasze życie. Według teologii dogmatycznej 90% naszych grzechów związanych jest z naszym ciałem. Tak jak powiedziała to Matka Teresa, Szatan nie potrafi czytać w naszych myślach, ale jest bardzo inteligentny
i potrafi wykorzystywać nasze słabości analizując zachowanie. Na przykład zauważa, że lubimy alkohol i wtedy mówi nam, że to Bóg stworzył dobre wino, wódkę, i że trzeba z tego korzystać. Jeden kieliszek więcej czy mniej nie robi różnicy. A kończy to się przemocą domową wobec żony czy dzieci.

To samo dotyczy grzechu przeciw ciału. „Masz uczynną, oddaną żonę, która bardzo cię kocha, ale czy widziałeś córkę sąsiada? To bardzo ładna dziewczyna. Dlaczego by się z nią nie spotkać? I wtedy nadchodzi nieuniknione. Jednak na początku diabeł zauważył, jak mężczyzna często rozmawiał z młodą sąsiadką, kiedy ta była w ogródku… i właśnie tak zakochał się w niej. 

Bądźmy więc zawsze czujni. Bycie chrześcijaninem i życie po chrześcijańsku, to całkiem normalne postępowanie pozwalające osiągnąć świętość. Papież podczas swojej pierwszej mszy na ŚDM[21] w Madrycie w czwartek 18 sierpnia 2011 roku komentował Ewangelię zachęcając młodych do wystrzegania się „kłamliwych dróg”, które prowadzą tylko do „frustracji”, do wystrzegania się „porywów mody”, które „zapominają o prawdziwej sprawiedliwości”, nieulegania współczesnym „pokusom”, które prowadzą do „życia bez horyzontów”, do „wolności bez Boga”.

Do „upiększenia dzieła stworzenia”, mówi papież, „Bóg pragnie odpowiedzialnego rozmówcy”, chce „dodać skrzydeł naszej wolności”, by pozwolić nam „zbudować cywilizację miłości i życia”, zdolną „do humanizacji każdego człowieka”, dzięki skale, którą jest Chrystus.

„Skałą, która wspiera całą budowę jest osoba samego Chrystusa, waszego przyjaciela”, podkreślił papież i następnie podał przykład Maryi, która potrafiła powiedzieć „Tak” wobec woli Boga, a wśród młodych rozbrzmiały radosne okrzyki uznania.

Postawmy drugi krok w kierunku Maryi (TM 26):

Drugie prawdziwe nabożeństwo na Najświętszej Maryi Panny, mówi św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, polega na tym, że żywi się do Najświętszej Dziewicy najdoskonalsze uczucia szacunku, miłości, ufności i czci. Tutaj Montfort zachęca nas do wstępowania do bractw różańcowych, do noszenia szkaplerza maryjnego, do odmawiania różańca świętego, do oddawania czci Jej obrazom, do śpiewania na Jej chwałę, do wstępowania do zgromadzeń maryjnych. Wielu z nas nosi nieustannie w kieszeni szkaplerze bądź różańce. Wiele żeńskich zakonów praktykuje nabożeństwa maryjne. Żeby się o tym przekonać wystarczy spojrzeć na różańce wiszące przy pasach zakonnych habitów.

Wszystkie te praktyki, mówi Montfort, wykluczające grzech, są dobre, godne pochwały i święte. Nie są jednak w stanie odciągnąć dusze od stworzeń i oderwać jej od siebie samych, by zjednoczyć je z Jezusem Chrystusem. Nasze osobiste wysiłki i regularna modlitwa mogą wprowadzić do naszego życia rodzinnego, zawodowego oraz religijnego pewną równowagę. Według Montforta, to nie wystarczy. Ale chodzi przecież dopiero o drugi krok w kierunku Maryi. Montfort ofiarował nam jeszcze lepszy sposób odmawiania Różańca proponując przegląd głównych tajemnic życia Chrystusa. A Ojciec Święty Jan Paweł II uzupełnił je dodając pięć tajemnic światła.

Te dwa nabożeństwa są autentyczne i prawdziwe, ponieważ dopuszczają w nas działanie łaski. „Jeśli chcesz być doskonały...”, powiedział Jezus. Odmawiajmy różaniec każdego dnia, prośmy Najświętszą Panią o opiekę, odmawiając modlitwę Pod Twoją obronę[22], ponieważ to Ona miażdży pod stopami głowę węża.

Trzecie Nabożeństwo (TM 27) jest znane i praktykowane przez bardzo niewiele  osób. „Jest tym, które ukażę.”

Już czas, byśmy odsłonili Tajemnicę Maryi. Zagadnienie to będziemy zgłębiać w kolejnych rozdziałach. Odpowiemy na pytanie, dlaczego warto podjąć to wielkie wyzwanie i ofiarować się Maryi, która poprowadzi nas aż do naszej śmierci.


 

II

Od Jezusa Chrystusa do chrztu

Ofiarowanie się Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi jest podstawowym aktem misjonarza apostolskiego Ludwika Marii Grignion de Montfort. Ten święty zachęca wszystkich ochrzczonych do nowego sposobu przeżywania Ewangelii poprzez jeszcze większą wierność zobowiązaniom przyjętym podczas chrztu świętego.

Mając oparcie w Matce Jezusa, ochrzczony wybrał, według Montforta, „najpewniejszy, najłatwiejszy, najkrótszy i najdoskonalszy środek, by dojść do Jezusa Chrystusa” (TPN 55).

Ojciec Maksymilian Kolbe jako młody chłopiec często modlił się przed malutkim ołtarzem, który ustawiła za szafą jego mama. Znajdowała się tam ikona Matki Boskiej Częstochowskiej. Maksymilian Kolbe zwracał się do Maryi Niepokalanej, która była bez grzechu i powtarzał, tak jak powtarzał też będąc starszym:

„O Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.”

Polacy znali i czcili również Świętą Teresę od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza. Jeśli chodzi zaś o Raymonda, czyli późniejszego brata Maksymiliana, franciszkanina, próbował on, podobnie jak św. Teresa, żyć w jedności z Maryją. Najświętsza Dziewica objawiła mu się i zaproponowała, jak sądzę, we śnie, dwie korony: białą, będącą znakiem czystości i czerwoną, oznaczającą męczeństwo.

„Którą z nich wybierasz, zapytała Maryja?”

A on odpowiedział: Obie!”

Ta nieustanna jedność z Maryją Niepokalaną, tak jak w przypadku św. Teresy od Dzieciątka Jezus czy Siostry Faustyny i Jezusa Miłosiernego, doprowadziła Maksymiliana Kolbego do świętości, a nawet aż do męczeństwa.

Zresztą, ofiarowanie się Maryi według ojca Kolbego jest bardzo podobne do tego, które proponuje Montfort i nawet rozpoczyna się w ten sam sposób:

            MK: Ja…, niegodny grzesznik…

            MONTFORT: Ja… niewierny grzesznik…

MK: rzucam się do stóp Twoich kornie błagając, abyś mnie całego i zupełnie za rzecz i własność swoją przyjąć raczyła i uczyniła ze mną, wraz ze wszystkimi władzami mej duszy i ciała…

MONTFORT: Oddaję Ci i poświęcam… moje ciało i duszę, moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne…

MK: Użyj także, jeżeli zechcesz, mnie całego bez żadnego zastrzeżenia do dokonania tego, co o Tobie powiedziano…

MONTFORT: Tobie pozostawiając całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną

MK: Z całym mym życiem, śmiercią i wiecznością…

MONTFORT: Teraz i na zawsze.

Ojciec Maksymilian Kolbe wierny Niepokalanej (znał objawienia z Lourdes i słowa Maryi wypowiedziane do Bernadetki) dodaje: „Ona zetrze głowę twoją.”

Akt poświęcenia się Jezusowi przez Maryję jest aktem wewnętrznym i dobrowolnym osoby, która zdecydowała oddać się w pełni Jezusowi i która zgadza się na to, by prowadził ją Duch Święty (TPN 119, TPN 226):

„Istota tego nabożeństwa polega na wnętrzu, które ma ono kształtować”

Istnieje wiele aktów poświęcenia się Matce Bożej się, np.: akt ofiarowania się Sióstr Niepokalanego Poczęcia, itp., nie pomijając oczywiście aktu zawierzenia się Matce Boskiej Częstochowskiej.

Wszystkie one polegają na złożeniu Maryi daru z samego siebie, tak by dysponowała ona nami według własnej woli.

Wytłumaczmy teraz znaczenie słowa poświęcenie. Poświęcać, poświęcenie… Słowa te kojarzą nam się z wyrażeniami: święcić, namaszczenie, ofiara, pobożność. W rzeczywistości, słowo poświęcenie jest powiązane ze słowem „święty”, „uświęcać” i tym samym odnosi się do Boga. Tak więc „poświęcone” oznacza wszystko to, co jest zarezerwowane dla Boga, co jest przeznaczone do tego, by mu służyć, chodzi o osoby: księży, zakonników i zakonnice, a nawet proroków, a także przedmioty: kielichy, cyboria, pateny, kościoły, ołtarze, statuy, ikony.

W poświęceniu się Jezusowi przez Maryję chodzi oczywiście o osoby, które zobowiązują się służyć Jezusowi przez Maryję. Bóg jest Stworzycielem, a więc wszystkie Stworzenia są mu posłuszne, ale nie są mu bezpośrednio poświęcone. Przypomnijmy, że poświęcenie jest aktem dobrowolnym, aktem zależności od Boga, aktem posłuszeństwa i oddania Jego Woli.

Poświęcenie się, tak samo jak powołanie, jest wezwaniem Boga, by mu służyć. Przypomina to jakiś dziwny sojusz bądź też umowę z Bogiem, ale czy Bóg potrzebowałby nas do tego stopnia, żeby zawierać z nami umowę? Oczywiście, że nie. Jednak ofiaruje on nam wspaniały dar, dar wolności i na jego mocy wzywa nas proponując nam umowę przystąpienia do Jego Woli. Taka umowa jest uszanowaniem człowieka. W jaki sposób? Czy Bóg mnie potrzebuje? Nie, ale on tak po prostu robi. Ufa nam i daje nam wolną rękę.

To właśnie w ten sposób poświęcenie się staje się cnotą, aktem oddania się, nie samemu sobie, ale innym.

„Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22, 40)

„Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.” (Rz 13,10).

Zwracamy Bogu to, co do niego należy, przez dar z nas samych i z naszego życia. U ojca Kolbego dar ten był największym możliwym darem życia, ponieważ ofiarowując swoje, uratował życie innego więźnia, Franciszka, ojca rodziny, skazanego na śmierć w odwecie za ucieczkę jednego z więźniów.

Poświęcenie montfortańskie wyraża się poprzez słowa zewnętrzne, widoczne dla wszystkich gesty, położenie rąk na głowie na znak błogosławieństwa, namaszczenia, postawy wskazujące na to, że zdajemy się na Ducha Świętego (błogosławieństwa, znaki krzyża, w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, szkaplerze, medaliki), ale również podpisanie w obecności wszystkich, aktu ofiarowania się, który wypowiemy. Święci podpisywali go własną krwią, tak jak błogosławiony Ludwik Mzyk[23], który zmarł w obozie koncentracyjnym w 1940 roku.

Słowo „poświęcenie” jest kluczowym słowem Tajemnicy Zbawienia, od Stworzenia Świata, wybawienia Ludu Bożego z rąk Egipcjan[24], uratowania podczas przejścia przez pustynię, niewierności ludu wobec zawartego Przymierza z Bogiem, wyboru króla, aż do obietnicy Mesjasza. Zapowiedź Dobrej Nowiny rozpoczyna się od Mesjasza, obiecanego już na początku[25]. Mesjasza – naszego Odkupiciela i naszego Zbawiciela.

Jak piękną historię św. Paweł przedstawia w liście do Koryntian!

„Ty bowiem jesteś narodem poświęconym Panu, Bogu twojemu. Ciebie wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną własnością.[26]” (Pwt 7,6)

Jozue odnowi to przymierze podczas wejścia do Ziemi Obiecanej przed dwunastoma plemionami Izraela.

„ I odrzekł lud Jozuemu: «Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać».[27]” (Joz 24, 24)

Z ludu, który Bóg sobie wybrał, uczyni „lud Sobie poświęcony” i „lud sług Swoich”.

„Pamiętaj o tych rzeczach Jakubie, i żeś sługą moim Izraelu![28]

Liturgia z 11 sierpnia 2011 r., kiedy wspominamy św. Klarę z Asyżu, czerpie w pierwszym czytaniu z fragmentu Pisma Świętego, który przypomina nam, że wejście do Ziemi Obiecanej dokonało się poprzez wstąpienie do wód Jordanu, tak jak było to w przypadku Mojżesza:

„Ty zaś dasz następujące polecenie kapłanom niosącym Arkę Przymierza: Skoro dojdziecie do brzegu wód Jordanu, w Jordanie się zatrzymajcie.” (Joz, 3,8)

W tej przeprawie widzimy, że Bóg jest głównym sprawcą wejścia po raz drugi do Ziemi Obiecanej. W momencie, kiedy niosący Arkę dotykają wód rzeki, ta ustępuje.

W ten sam sposób, Jezus, Nowa Arka Przymierza, w którym „mieszka cała Pełnia: Bóstwo na sposób ciała[29]” zejdzie do wód Jordanu[30] i otworzy ludziom dobrej woli drzwi nowej Ziemi Obiecanej. 

Widząc w przejściu przez Jordan symbol chrztu, rozumiemy dlaczego sakrament ten  jest podstawą naszego wstąpienia do Kościoła. Z tego samego powodu Montfort prosi o rozpoczęcie aktu ofiarowania się przez odnowienie przyrzeczeń chrztu świętego: ofiarowując się chrześcijanin spodziewa się nowego życia w Maryi.

W związku z tym, że Abrahama, Jakoba, Mojżesza, Jozuego, Dawida i proroków, nazywamy prawdziwymi sługami bożymi, uznajemy również „prawdziwe służebnice”, pośród których te, które wspaniale służyły Panu: Miriam, siostra Mojżesza, Rebeka, Rut, Judyta, Ester.

Sługą, którego wybrał sobie Bóg, obiecanym Mesjaszem, który przekształci Przymierze w Przymierze Wieczne jest Jezus. To właśnie on będzie reprezentować całą ludzkość. Ale jak to się dokona?

Nowe dzieje rozpoczynają się wraz z narodzinami wątłej dziewczynki z Galilei nazwanej Maryją. Wiemy, że „wolą Boga jest, byśmy wszystko mieli przez Maryję” (TPN 23-25). Montfort nie mówi jednak o mariolatri, która czyni Maryję równą Bogu. Doktryna ta została ostro potępiona przez protestantów, jako skrzywienie religii katolickiej – katolicy adorują Maryję klękając przed nią. Czynią tak między innymi chrześcijanie przybywający na Jasną Górę. Aczkolwiek my wiemy (dzięki Bogu!), że oni nie adorują Maryi (co napisane jest błędnie we francuskim tłumaczeniu przewodnika dla jasnogórskich pielgrzymów), ale oczywiście czczą Najświętszą Dziewicę. Ci sami pielgrzymi rzeczywiście, jako pierwsi, klękają w momencie ofiarowania podczas mszy świętej (uklęknięcie jest znakiem adorowania boskości). Pokazuje nam to, że musimy być zawsze ostrożni w naszym nabożeństwie do Maryi. Faktycznie, chrześcijanie praktykują kult maryjny wobec Tej, którą Jezus obrał za swoją matkę. Montfort jako wybitny teolog wie, kim jest Maryja (i wie też, że „jest niczym”), a także wie, kim jest Bóg: Bogiem wiernym swoim obietnicom. Mówi nam o tym jasno w „Traktacie o Prawdziwym Nabożeństwie” (TPN 14-15):

[14] „Wyznaję z Kościołem, że Maryja jako stworzenie, które wyszło z rąk Najwyższego, w porównaniu z Jego nieskończonym Majestatem mniejszą jest niż najdrobniejszy pyłek lub raczej, że jest niczym, gdyż Bóg jeden jest TYM, KTÓRY JEST (Wj 3,14). Toteż ów Pan wielmożny, całkiem niezależny i sam sobie wystarczający, nie potrzebował ani nie potrzebuje koniecznie Najświętszej Maryi Panny, by urzeczywistnić swe zamiary i objawić swoją chwałę. Wystarczy Mu chcieć, by dokonać wszystkiego.”

[15] „Przyjąwszy jednak rzeczywisty stan rzeczy, twierdzę, że Bóg, który od chwili stworzenia Najświętszej Dziewicy chciał największe swe dzieła przez Nią rozpocząć i dokonać, nie zmieni z pewnością swego postępowania na wieki, gdyż jest Bogiem i nie podlega zmianom ani w swych zamiarach, ani w swym postępowaniu.”

A oto, co mówi Kościół w dokumencie Lumen Gentium w rozdziale 52:

„Błogosławiona Maryja Dziewica Boża Rodzicielka w tajemnicy Chrystusa i Kościoła”

52. „Bóg, najłaskawszy i najmądrzejszy, chcąc dokonać odkupienia świata, "gdy nastała pełność czasu, zesłał Syna swego powstałego z niewiasty, ... żebyśmy dostąpili przybrania za synów" (Ga 4,4-5). "On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy". Ta boska tajemnica zbawienia objawia się nam i trwa w Kościele, który Pan ustanowił jako ciało swoje i w którym wierni, trwając przy Chrystusie-Głowie oraz mając łączność ze wszystkimi świętymi Jego, powinni także czcić pamięć "przede wszystkim chwalebnej zawsze Dziewicy Maryi, Rodzicielki Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa".”

Stanowisko Kościoła jest jasne: czczenie, a nie adorowanie. To samo dotyczy mariofobii, czyli przeciwieństwa mariolatri, a więc całkowitego odrzucenia nabożeństwa do Najświętszej Marii Panny. Ojciec Kordecki uratował nasze sanktuarium maryjne w 1655 roku, kiedy odmówił otwarcia bram jasnogórskiej twierdzy generałowi Müllerowi, głównemu dowódcy armii szwedzkiej. W rzeczywistości Szwedzi należący do kościoła ewangelicko-reformowanego niszczyli na swojej drodze wszystkie statuy i ikony Najświętszej Dziewicy.
Z pewnością uczyniliby to też na Jasnej Górze, gdyby otworzono im bramy.

Dziś jednak sytuacja zmienia się, czego przykładem jest teolożka ze Szwajcarskiego kościoła ewangelicko-reformowanego Francine Carrillo. W rzeczywistości stanowisko niektórych kościołów protestanckich wobec Maryi znacznie się poprawiło. A oto, co pisze Szwajcarka w swojej książce zatytułowanej „W kierunku tego, co niewyczerpane”[31]:

„Maryja reprezentuje to, co kobiecego jest w chrześcijaństwie. Jest moją siostrą wśród innych ludzi, jest moją starszą siostrą w wierze. Maryja, którą kocham, jest tą zwykłą kobietą przeżywającą coś niezwykłego, ponieważ jest otwarta na wolę bożą. Pokazuje, jak każdy powinien pozwolić Bogu dotknąć się […]. Przypomina nam, że w swoim wnętrzu jesteśmy żywi tylko wtedy, gdy przyjmujemy Ducha Bożego. Prawdziwa Maryja jest prawdziwą kobietą. Ewangelie pokazują jak jej sposób bycia matką, a dotyczy to wszystkich matek, jest przepełniony niepokojem i pięknem. I dobrze czujemy, że jej relacje z synem są złożone.”

W myśl zapisów II Soboru Watykańskiego, ojciec Kolbe, chociaż zmarł ponad 20 lat wcześniej, mówił dokładnie to samo widząc w Jezusie jedynego Pośrednika i wiedząc, że Maryja nie może być zasłoną między Jezusem a nami. Wręcz przeciwnie, jest ona naszym przewodnikiem w drodze do Niego: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5).

Kiedy Jan Paweł II mówił o Montforcie, nazywał go wybitnym teologiem potrafiącym posługiwać się precyzyjną i ścisłą terminologią. Możemy w tej kwestii zaufać błogosławionemu Janowi Pawłowi II.

Mamy też świadectwo Maksymiliana Kolbego, który powiedział podczas swojego wykładu, na kilka dni przed aresztowaniem, 5 lutego 1941 r.:

„Trzecia Osoba Trójcy Świętej nigdy nie przybiera się w ciało; jednak nasze ludzkie słowo «oblubienica» zbyt słabo wyraża rzeczywistość relacji między Niepokalaną a Duchem Świętym” Można stwierdzić, że Niepokalana jest, w pewnym sensie, «wcieleniem» Ducha Świętego. To w niej jest Duch Święty, którego kochamy, a przez nią Syn. Duch Święty jest bardzo mało znany.”

Możemy zresztą zacytować też modlitwę z sanktuarium maryjnego w Trois-Épis we Francji: „Zdrowaś Maryjo, Córko Ojca, Matko Syna, Oblubienico Ducha Świętego”, co oznacza, że Duch Święty w porządku łaski jest Małżonkiem Maryi.

Ojciec Thomas Philippe bardzo jasno wyraża się w swojej pracy na temat niepokalanego poczęcia Maryi[32]: „Przez Ducha Świętego zostało ogarnięte ciało Maryi. Nie Jej umysł ani Jej wola, ponieważ nie przejawiały się one jeszcze w sposób wyraźny [...]. Ciało Maryi nie zostało poczęte tak, jak ciało Jezusa przez Ducha Świętego w sposób cudowny, ale – jeśli można tak powiedzieć – w Duchu Świętym, ponieważ Duch Święty w pełni je przeniknął.”

Dalej ojciec Philippe wyjaśnia: „Dlatego w tym miejscu warto się odwołać do tajemnicy Niepokalanego Poczęcia, o której tak często mawiał św. Maksymilian Kolbe. […] W jaki sposób Duch Święty w swej Osobie może objawić się Maryi? […] Dzięki całkowitej dyspozycyjności, która bierze się stąd, że od chwili poczęcia dusza i ciało Maryi były zjednoczone przez Ducha Świętego i w Duchu Świętym  przez pełnię łaski. [...] Duch Święty przychodzi do Niej jako Boski Oblubieniec, aby wszystko w Niej zaślubić tak głęboko, że zaślubia Ją zanim jeszcze zostały Jej dane wszystkie formy stworzone i wszystkie zasady działania. Duch Święty nie zmienia „formy” w Maryi. Pozostaje Ona córką Joachima i Anny. Duch Święty nie zmienia w Niej także „skuteczności” i nie wkracza w Jej działania – Maryja nie była cudownym dzieckiem. Daje Jej natomiast nową miłość, która pochodzi bezpośrednio od Bożego Serca; nową miłość, która sprawia, że Duch Święty w swej Osobie jest całkowicie wolny, aby się udzielać. Może On naprawdę przyjść jako Boski Oblubieniec, który zaślubia wszystko, który odtąd będzie u początków wszystkiego nie w sposób przejściowy i częściowy, lecz będzie trwał w Maryi i coraz bardziej Ją wypełniał.”

„[…] Dzięki temu lepiej rozumiemy, dlaczego Duch Święty wybrał Maryję, Niewiastę, aby uczynić Ją nową Ewą. Kobieta ma ciało słabsze, wrażliwsze i mniej zdeterminowane niż mężczyzna. To prawda, że z powodu tej słabości jest bardziej podatna na wpływy i pokusy szatańskie. Dobrze ukazuje nam to przykład Ewy. Zarazem jednak kobieta może być bardziej oddana, może bardziej zawierzyć Duchowi Świętemu. To właśnie widzimy w Maryi – jest Ona nową Ewą.”

To do nas należy już prosić Ducha Świętego o łaskę światła, która pomoże nam zrozumieć tę silną relację między Maryją i Duchem Świętym. Montfort jest w tej kwestii stanowczy i zwraca szczególną uwagę na rolę Ducha Świętego w duszy, która na Niego się otwiera. A oto, co mówi jeszcze w Traktacie o Prawdziwym Nabożeństwie:

[36] „Skoro tylko Duch Święty, Jej Oblubieniec, znajduje Ją w jakiejś duszy, wnet zbliża się ku niej, wstępuje w nią całkowicie i udziela się jej w miarę, jak dusza udziela miejsca Jego Oblubienicy. Jednym z głównych powodów, dla których Duch Święty nie czyni po dziś dzień w duszach uderzających cudów łaski, jest to, że nie są one dość ściśle zjednoczone z Jego wierną i nierozłączną Oblubienicą. Powiadam: «nierozłączną Oblubienicą», gdyż odkąd Duch Święty, substancjalna miłość Ojca i Syna, poślubił Maryję, by ukształtować Jezusa Chrystusa, Głowę wybranych i Jezusa Chrystusa w wybranych, odtąd nigdy się Jej nie wyrzekł, ponieważ zawsze była wierną i płodną.”

W moim przekonaniu, tak jak niewiasta cierpiąca na krwotok poczuła ciepło wypełniające jej ciało po dotknięciu strzępka szaty Jezusa i uzdrowieniu, tak samo Maryja, po odpowiedzeniu „Tak” Archaniołowi Gabrielowi, rzecznikowi Ducha Świętego, odczuła w swoim ciele szczególne ciepło, które uczyniło z niej matkę Jezusa. Właśnie z tego powodu podążyła w pośpiechu poprzez wzgórza Galilei zanieść Dobrą Nowinę o macierzyństwie, swojej kuzynce mieszkającej w Ain-Karim w Judei. Elżbieta nie pomyliła się stwierdzając: „Błogosławiona jesteś, która uwierzyłaś.” (Łk 1,45) Ale kto w rzeczywistości zapowie Ewangelię?

„A ponieważ jest zbyt mały, by samemu chodzić, nie może nie spieszyć się do tych, którzy na niego czekają, więc pociąga za sobą Maryję na drogę ewangelizacji! Ustanawia ją pierwszą ewangelizatorką: czyż nie niesie ona Ewangelii? Ewangelia nie jest teorią, Ewangelia jest osobą, to ktoś, to on, to Jezus! W ten sposób od momentu, w którym Jezus przyjął postać cielesną, Bóg uosabia w nim namiętne poszukiwanie zranionej ludzkości.[33]

TAK wypowiedziane przez Maryję osiąga w swojej pełni nieograniczony wymiar: „Pełnię wiary i miłości, posłuszeństwa i szlachetności; również pełnię pokory i wyrzeczenia […] w oczekiwaniu na pełnię cierpienia […]. Maryja jest służebnicą: niczym, tylko służebnicą, ale całkowitą służebnicą, całkowicie poświęconą służbie Bogu.[34]

To właśnie w Nazarecie zaczynamy rozumieć koniec historii Izraela i początek naszego Kościoła. Papież Paweł VI mówił w swoim przemówieniu w Nazarecie w 1964 roku, że tu znajduje się nasza szkoła Ewangelii, ponieważ „uczymy się tutaj oglądać, słuchać, rozmyślać i przenikać tak głębokie i tajemnicze znacznie tego bardzo prostego, bardzo skromnego i pięknego objawienia Syna Bożego.[35]

Jesteśmy w dobrej szkole. Teraz nasza kolej. Podążajmy krok w krok za Maryją razem z Jezusem. Pozwólmy Maryi prowadzić nas. Uczmy się na nowo stawać dzieckiem w nazareckiej szkole, tak jak Teresa od dzieciątka Jezus. Razem z nią, naszą matką staniemy się dziećmi, uczniami Chrystusa. Ojciec Philippe mówi jeszcze, zwracając się do Maryi: „Kształtuj mnie, kształtuj moje ciało, kształtuj mnie całego, ale nie pytając mnie o radę! Wiem bowiem, […], że jeśli będziesz pytać mnie o zdanie, nigdy nie zgodzę się na szaleństwo krzyża ![36]

François Garnier[37], dawny biskup z Luçon, diecezji, do której należał św. Ludwik Maria, a w której obecnie znajduje się grób Montforta, przypomina, że ten święty był szczególnie ważny dla błogosławionego Jana Pawła II. A oto jak biskup streszcza zaangażowania Montforta zatytułowane „aby podążać dalej z Maryją”:

Pierwszy etap: Maryja wie, że jest niczym w porównaniu do Boga

Jest „mniejsza od atomu”mówi Montfort. „Oto ja służebnica Pańska” (Łk 1,38). Kochamy ją, ponieważ ukazuje nam Jezusa i pomaga odkryć to, czego oczekuje od nas Bóg.

Drugi etap: Z Maryją idziemy szybciej do Jezusa

Szczęście Maryi, to nie tylko ukazanie nam Jezusa, ale także prowadzenie nas do Niego. „Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie” (J 2,5).

Trzeci etap: Z Maryją i przez Chrystusa zmierzamy szybciej do serca Tajemnicy Trójcy Świętej

A oto, co powiedziała do biskupa Garnier dziesięcioletnia dziewczynka: „Dlaczego Trójca Święta? Bo kiedy się kocha, nie można być samemu.” Inny i niepowtarzalny Bóg staje się trójosobowy, by nauczyć nas kochać. W rodzinie Trójcy Świętej jedna osoba jest szczęśliwa tylko, gdy czyni szczęśliwymi pozostałe.

Czwarty etap: Z Maryją i dzięki Trójcy Świętej budzimy nasz uśpiony chrzest

Powszechne misje Montforta kończyły się zawsze odnowieniem przyrzeczeń chrztu świętego. Wszyscy zostaliśmy ochrzczeni w imię Trójcy Świętej. Niestety, dajemy się uśpić współczesnym bożkom: pięknu, sukcesowi, bezpieczeństwu, komfortowi, spokojowi… Obudźmy się! Maryja jest tutaj, by dać nam życie przez swojego Syna.

Piąty etap: Z Maryją, prawdziwi ochrzczeni służą najpierw prawdziwym ubogim

Montfort wybrał ubóstwo: ubóstwo pieniężne, ubóstwo materialne, ubóstwo osób opuszczonych, zaniedbanych, odrażających… Co my robimy by im pomóc? Zaangażujmy się razem z Maryją i podążajmy za ubogimi, za Chrystusem.

W wyznaniu wiary podczas niedzielnej mszy świętej mówimy także: Wyznaję jeden chrzest. Za chwilę zobaczymy jak chrzest święty przygotowuje nas do ofiarowania się.



 III

Od Jezusa Chrystusa do ochrzczonych i od chrztu de ofiarowania się

Wspominaliśmy już o tym jak Bóg uczynił z „ludu wybranego” „lud Mu poddany”, jak przygotował nadejście Mesjasza-Sługi zapowiedzianego przez proroków[38]

Słyszeliśmy wszyscy o tekstach proroka Izajasza mówiących, kim będzie naprawdę Sługa, którego Kościół uważa za zapowiedzianego Mesjasza.

„Oto mój Sługa, którego podtrzymuję. Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął.” (Iz 42,1)

To przypomina nam o Święcie Przemienienia Pańskiego, które obchodziliśmy w sierpniu.

„Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem.” (Iz 42,6)

Zrodzony z Maryi Mesjasz (słowo aramejskie) czy Chrystus (słowo greckie) został poświęcony Bogu, ponieważ pochodzi od Ducha Świętego. To właśnie jego oskarżano
o bluźnienie, gdy mówił o sobie „Jestem Synem Bożym” (J 10,36), ale to także on złożył największą ofiarę na Krzyżu (Hbr 9,14). Bóg go „namaścił Duchem Świętym i  mocą” (Dz 10,38). Stary Testament przygotował jego nadejście, a teraz jest on tu, by wypełnić Nowe Przymierze. W tej kwestii znajdujemy w Ewangelii stanowcze słowa:

„Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mojego ojca?” [Jezus w wieku 12 lat] (Łk 2,49).

„Zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał” (J 6,38)

„Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” [Jezus w Ogrójcu] (Łk 22,42)

„Wykonało się!” (J 19,30)

Misja Jezusa jest potrójna. Jest on prorokiem, kapłanem i królem.

Prorok. Jezus jest w pełni prorokiem. Zapowiada Dobrą Nowinę i wykonuje ją (są to dwie cechy charakterystyczne prawdziwego proroka). On sam jest Słowem wcielonym: „To jest Syn mój Wybrany” (Łk 9,35).

„Duch Boga mnie poświęcił, Duch Boga mnie posłał ogłaszać pokój, radość.” przypomina nam pieśń.

„Tłumy zdumiewały się jego nauką” (Mt 7,28).

Kapłan. Jezus jest również kapłanem.

„Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (14,6)

„I dać swoje życie na okup za wielu.” (Mt 20, 28)

„Ja życie moje oddaję…” (J 10, 17-18)

Jezus złożył wielką ofiarę „raz na zawsze”, jak wypowiadamy to podczas eucharystii, „ofiarując samego siebie.” (Hbr 7,26-27).

Król. Jezus jest Królem. Jest „synem Dawida”. (Mt 1,1)

„Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi” (Mt 28,18). Czyż nie jest to symbol króla?

Podczas końca świata, w momencie swojego chwalebnego powrotu, Jezus będzie sędzią wszystkich ludzi: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały.” (Mt 25, 31)

To właśnie tutaj zbliżamy się do sakramentu chrztu, do tej cudownej przygody, która rozpoczęła się w dniu naszego chrztu, i która całkowicie zmieniła nasze życie. Niestety, nie jesteśmy tego naprawdę świadomi, mimo, że rytuał sakramentu chrztu przypomina nam o tym. Nie zapominajmy o tym, że nasze ofiarowanie łączy się w sposób znaczący z „doskonałym odnowieniem ślubów i przyrzeczeń chrztu świętego.” (TPN 120).

Przez chrzest jesteśmy złączeni z Chrystusem.

- „Ja jestem […] życiem.” (J 14,6)

- „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości.” (J 10,10)

- „Jam jest chleb życia” (J 6,35)

- „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem.” (J 11,25)

- „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6)

- Jezus „jest życiem wiecznym.” (J 17,3)

- „Łaską bowiem jesteście zbawieni.” (Ef 2,8)

 

Przez chrzest stajemy się dziećmi bożymi.

„Wszyscy bowiem w jednym duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno ciało (1 Kor 12,13).

W czasie moich 35 lat spędzonych w Afryce byłem zaskoczony przez solidarność istniejącą wśród tamtejszych chrześcijan, a wynikającą z bycia chrześcijaninem i członkiem Kościoła. Jeśli tylko ktoś rozchorował się, albo komuś zmarła bliska osoba, bądź po prostu ktoś żył w biedzie, wtedy cała parafialna rodzina niosła tej osobie pomoc.

Kiedy ktoś podróżował i zatrzymywał się w jakiejś parafii, wtedy wszyscy spieszyli do niego z żywnością i ubraniami. Pomagali mu w ten sposób, aż do chwili właściwego urządzenia się w nowym miejscu. A wszystko to robiło się, ponieważ osoba, która przybyła była chrześcijaninem.

Należy pogratulować tym, którzy opiekują się imigrantami, odwiedzają chorych, tym, którzy dzielą się ubraniami z osobami będącymi w potrzebie, czy też tym, którzy po prostu dbają o żyjących w samotności. Na jednym z obrazów z cyklu Golgota Jasnogórska, przedstawiającym stację „Weronika ociera twarz Jezusowi”, Jerzy Duda-Gracz namalował swoją żonę opiekującą się starszą osobą. Wspierajmy tych, którzy pracują w kościołach, dbają o kwiaty i dekoracje. Posyłajmy nasze dzieci, by służyły w kościele podczas mszy świętej, oczywiście pod warunkiem, że będziemy później gotowi zaakceptować ich poświęcenie, gdy zdecydują się pójść do seminarium, zostać księżmi, zakonnikami i zakonnicami. Pogratulujmy wszystkim tym, którzy nauczają katechezy, pod warunkiem, że robią to z miłości dla Boga, a nie z obowiązku. Podziwiajmy, wszystkich tych, którzy poświęcają swój czas wychowaniu i nauczaniu dzieci i młodzieży, ponieważ są oni „ulubieńcami” Chrystusa, który ma dla nich szczególne miejsce w swoim królestwie.

„Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego.”  (Mt 25,34)

„Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie” (Mt 19,14)

Wychowanie jest czymś więcej niż wykształcenie, jeśli potrafi pochylić się nad każdym dzieckiem, by uformować je wedle Chrystusa.

Wszystko jednak musi być czynione z miłości „Natomiast żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi.” (Ef 4,15) Wszyscy pracują w domu Ojca zgodnie ze swoimi zobowiązaniami, jakie poczynili na chrzcie świętym.

Nasz chrzest jest w rzeczywistości ofiarowaniem się, ofiarowaniem całej naszej istoty Jezusowi Chrystusowi, a ostatecznie Bogu, ponieważ każde ofiarowanie się może być poczynione jedynie Bogu, tak jak w Starym Testamencie. Dziś, od chwili kiedy Maryja wypowiedziała TAK, ofiarujemy się Bogu za pośrednictwem Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka, Człowieka i Boga, Rzecznika między Bogiem i Ludźmi.

Przypomnijmy sobie zdziwienie, jakie nastąpiło w momencie zesłania Ducha Świętego, gdy Piotr oznajmił, że Ukrzyżowany Jezus, któremu Żydzi przebili serce, jest zapowiedzianym Mesjaszem-Zbawicielem. Wszyscy wykrzyknęli wtedy do Piotra i apostołów:

„Cóż mamy czynić, bracia?” (Dz 2,37)

Podobnie jak po spotkaniu z Jezusem: „Cóż więc mamy czynić?” (Łk 3,10)

A Piotr odpowiedział:

„Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.” (Dz 2,38)

Według Montforta, istnieje doskonała jednoznaczność między odnowieniem przyrzeczeń chrztu świętego i ofiarowaniem się Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi.

Montfort powiedział nam, że jest wiele sposobów ofiarowania się, nie pomijając oczywiście ofiarowania się zakonników, którzy zawsze pozostaną wierni charyzmie założycieli ich zgromadzeń. To jednak w żadnym razie nie koliduje z pragnieniem i możliwością ofiarowania się Maryi według formuły Montforta. Z jakiego powodu formuła ofiarowania się przygotowana przez tego świętego miałaby być lepsza od innych. Czy nie jest to zbyt wyniosłe?

Ojciec Thomas Philippe chciał zaproponować Arce[39] Jana Varniera własną formułę ofiarowania się, ale ostatecznie stwierdził w swojej refleksji:

„Zamiast tworzyć nową modlitwę zawierzenia, woleliśmy odwołać się do długiej tradycji Kościoła. Posłużyliśmy się aktem poświęcenia według św. Ludwika Marii Grigniona de Montforta, tym, który sam Jezus wskazał Marcie Robin[40], i który przyjęły «Ogniska Miłości».”[41]

Błogosławiony Jan Paweł II wybrał to samo rozwiązanie i całe jego życie było naznaczone dewizą, którą dobrze znamy: TOTUS TUUS – CAŁY TWÓJ!

Czyż Montfort nie stwierdza dokładnie tego samego:

[118] „Przeczytałem prawie wszystkie książki, traktujące o nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Rozmawiałem o tym szczerze z uczonymi i świątobliwymi osobami i twierdzę śmiało i otwarcie, że nie poznałem dotąd żadnego innego ćwiczenia pobożnego ku czci Najświętszej Dziewicy podobnego temu, o którym chcę mówić. Żadne nie wymaga od nas więcej poświęcenia dla Boga, żadne nie uwalnia duszy więcej od samej siebie i od miłości własnej, żadne wierniej nie zachowuje jej w łasce lub łaski w niej, żadne nie łączy jej łatwiej i doskonalej z Jezusem Chrystusem, żadne wreszcie nie przynosi Bogu więcej chwały, nie uświęca bardziej duszy i nie jest użyteczniejsze bliźniemu.”

On sam wyjaśnia:

- przeczytał wszystkie książki, jakie w tamtym czasie istniały na temat nabożeństwa do Najświętszej Marii Panny. Jako bibliotekarz u Świętego Sulpicjusza miał czas na czytanie zagłębianie się w książkach na temat Maryi,

- rozmawiał ze świętymi i uczonymi tamtych czasów,

- jego osobiste doświadczenie nauczyło go żyć nieustannie w jedności z Maryją,

- ponadto głosił tę metodę podczas swoich misji i właśnie tak zrozumiał jej siłę.

Czy więc wahać się? Oprowadzając wycieczki po jasnogórskim sanktuarium mamy w zwyczaju mówić, że Polskę uratowały od komunizmu 3 W, a mianowicie: Kardynał Wyszyński, Kardynał Wojtyła i Lech Wałęsa, przywódca Solidarności. Te trzy osoby rzeczywiście zmieniły bieg Historii Świata. Dodajemy jeszcze, że w zasadzie to przez nich działała Matka Boska Częstochowska i to w pierwszej kolejności ona przyczyniła się do upadku komunizmu. Wszystko to zaś, dzięki modlitwie Polaków i chrześcijan z całej Europy. Przypomnijmy sobie tajemnice fatimskie: „Odmawiajcie codziennie różaniec, aby wyprosić pokój dla świata!” – powiedziała Matka Boska 13 października 1917 r. Maryja  mówiła do dzieci o powrocie do przykazań boskich i Ewangelii. Sprawiedliwi są proszeni, by żałować za grzeszników po to, by ustrzec ich od piekła i otrzymać pokój na świecie oraz nawrócenie się Rosji.

Drogi boskie są nie do wyśledzenia, mówi psalmista. Inny człowiek, który przyczynił się do upadku komunizmu, prezydent Gorbaczow, spotkał się dwukrotnie, potajemnie, w nocy z papieżem Janem Pawłem II. Arturo Mari, papieski fotograf i naoczny świadek tej rozmowy, wyjaśnia, że podczas spotkania w cztery oczy o 11-tej wieczorem Gorbaczow powiedział do papieża: „Teraz Ojciec Święty musi mi powiedzieć, co mamy zrobić, by dalej podążać drogą, jaką razem obraliśmy.” Było to 9 listopada 1989 r. Dwa tygodnie później upadł mur berliński.

Oto jeszcze inny przykład, który także podaje Arturo Mari, fotograf sześciu papieży  w ciągu 51 lat, z czego przez 27 służył Janowi Pawłowi II[42]. Wspomina on pierwszą wizytę prezydenta Gorbaczowa, który przybył do Watykanu wraz z żoną Raisą. Żona polityka, heretyczka, stanęła przed papieżem „z nienakrytą głową, ubrana ostentacyjnie w czerwony kostium, dość wyzywający!”[43], co było zakazane przez protokół. „Od momentu pierwszego spojrzenia straciła pewność siebie, odczuwając pewien szok, nawet fizycznie.”[44] Jan Paweł II wręczył jej różaniec. Później prezydent Gorbaczow dzwonił do papieża, by prosić go o modlitwę w intencji poważnie chorej żony. Niedługo później Raisa zmarła. Podczas gdy Gorbaczow, w towarzystwie swojej córki, odwiedził ponownie papieża, ta chwyciła go za rękę i powiedziała: „Muszę Ojcu Świętemu coś wyznać […] Codziennie rano matka modliła się za Jego Świątobliwość […] A czy Ojciec Święty wie, jak modliła się matka?” Irina wyjęła z torby różaniec papieża. „Modliła się codziennie używając tego różańca. Teraz dalej modli się za Jego Świątobliwość!”[45]

Odmawianie różańca jest jednym ze sposobów pozwalających pozostać w jedności z Maryją. Jeśli prosi się, by go odmawiać statecznie, powoli, to nie dlatego, że chodzi o różaniec odmawiany do Maryi, ale o różaniec, w trakcie odmawiania którego rozważa się tajemnice Chrystusa razem z Maryją. Papież Jan Paweł II nie wahał się więc dodać pięciu tajemnic światła, które uzupełniają życie Chrystusa na ziemi.

W Traktacie o Prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny jest bardzo wiele fragmentów dotyczących odnowienia przyrzeczeń chrztu świętego. Dobrze będzie je sobie przypomnieć biorąc pod uwagę ich znaczenie, jak to już powiedzieliśmy, podczas zakończenia każdych misji Montforta. 

„Przed Chrztem Świętym byliśmy niewolnikami szatana…”[46]

Montfort mówi, że przez chrzest stajemy się niewolnikami Jezusa Chrystusa. Wyjaśnia, że chodzi o niewolników miłości, co zmienia postać rzeczy. Musimy służyć Jezusowi jako „niewolnicy z miłości”[47]. To kojarzy nam się ze słowami z paragrafu nr 73. O tym wyborze przypomni nam również ksiądz Woźniak podczas pierwszego tygodnia przygotowań do poświęcenia się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję.

Paragraf nr 126 ze względu na jego szczególne znaczenie należy przeczytać w całości:

„Powiedziałem, że przedstawione nabożeństwo można by bardzo dobrze nazwać doskonałym odnowieniem ślubów lub przyrzeczeń złożonych na Chrzcie św. Każdy chrześcijanin przed Chrztem św. był niewolnikiem szatana, bo do niego należał. W sakramencie Chrztu św. osobiście albo przez swoich rodziców chrzestnych wyrzekł się uroczyście szatana, jego pychy i dzieł, a obrał sobie Jezusa Chrystusa za Mistrza i wszechwładnego Pana, by jako niewolnik z miłości należeć do Niego. Na tym właśnie polega to nabożeństwo. Człowiek wyrzeka się szatana, świata, grzechu i siebie samego i oddaje się całkowicie Jezusowi przez ręce Maryi. Czyni on nawet więcej, bo w czasie Chrztu św. neofita mówi zwykle przez cudze usta, przez ojca chrzestnego lub matkę chrzestną, a więc oddaje się Jezusowi przez pośrednika. Natomiast w nabożeństwie, o które tu chodzi, składamy ofiarę z samych siebie osobiście, dobrowolnie, z pełną świadomością. W sakramencie Chrztu św. człowiek nie oddaje się Jezusowi przez ręce Maryi, przynajmniej nie wyraża tego słowami. Nie oddaje on również Jezusowi wartości swych dobrych uczynków. Po Chrzcie św. mamy zupełną swobodę, jeśli chodzi o ofiarowanie naszych dobrych uczynków lub o zatrzymanie ich dla siebie. Natomiast przez przedstawione nabożeństwo oddajemy się wyraźnie Panu Jezusowi przez ręce Maryi i ofiarujemy Mu wartość wszystkich naszych dobrych uczynków.”

Paragraf ten zwraca uwagę na zapowiedź ofiarowania się, ponieważ chrześcijanin poświęca się Chrystusowi przez ręce Maryi i ofiaruje mu wartość wszystkich swoich czynów. Montfort chroni nas od zapomnienia naszych przyrzeczeń chrzcielnych. Stanowi to treść paragrafów 127 i 128.

Na zakończenie naszego trzeciego spotkania chciałbym jeszcze wspomnieć o pewnym wyznaniu, jakie Jan Paweł II poczynił do swojego biografa André Frossarda[48]. Zresztą, papieżowi zależało, by podczas podróży po Francji pomodlić się przy grobie św. Ludwika Marii Grignion de Montfort w Saint-Laurent sur Sèvre. Chciał oddać hołd temu, który pomógł mu odkryć Jezusa Chrystusa przez Maryję. Od młodzieńczych lat Karol należał do grupy piętnastu chłopców „Żywego Różańca” i uczestniczył w modlitwach organizowanych przez ks. Jana Tyranowskiego, który był dla niego nauczycielem, a później także spowiednikiem. To właśnie Tyranowski podarował mu Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Miłość Maryi przyciągnęła Karola w sposób spontaniczny, jednak obawiał się, by to upodobanie nie zaciemniło miłości Jezusa. Później Jan Paweł II wyzna Frossardowi: „Lektura tej książki była momentem przełomowym w moim życiu”, wspomina to również w swoim filmie „TOTUS TUUS” Ewa Makulec. „Przypominam sobie, mówi Karol Wojtyła, że pracując w zakładach chemicznych, nosiłem ją cały czas przy sobie, aż na okładce znajdował się wapń. Bez przerwy powracałem do kolejnych fragmentów […]. Nasza wewnętrzna relacja z Matką Boga wynika zasadniczo z naszej więzi z Chrystusem. Nie ma więc żadnych obaw, że jedno przeszkodzi nam w spotkaniu z drugim.”

Głos błogosławionego Jana Pawła II jest głosem uprawnionym, zobowiązującym nas do postępowania tak jak on: do ofiarowania się Maryi. Słowa TOTUS TUUS[49] „cały jestem Twój, Maryjo” staną się dewizą nowego biskupa Krakowa, a później nowego papieża w 1978 r. Wbrew wszystkim zwyczajom heraldycznym, będzie chciał, by dewiza TOTUS TUUS została zachowana na jego nowych godłach. Zachowa swój herb biskupi ze względu na wierność Montfortowi. Ta postawa potwierdza w pełni jego głęboki związek z duchowością montfortańską.

Zacytujmy słowa wypowiedziane przez samego Jana Pawła II na temat jego dewizy” Totus Tuus” oraz godeł biskupich.

„Kościół, od samego początku, a w szczególności w momentach najtrudniejszych, rozważał w sposób szczególnie głęboki jedno z wydarzeń Męki Jezusa Chrystusa, które przytacza św. Jan: « A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: "Niewiasto, oto syn Twój". Następnie rzekł do ucznia: "Oto Matka twoja". I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.»  (J 19, 25-27)

W swej historii Lud Boży doświadczył daru ofiarowanego przez ukrzyżowanego Jezusa: daru Jego Matki. Najświętsza Maria Panna jest naprawdę naszą Matką. Towarzyszy nam drodze wiary, nadziei i miłosierdzia w kierunku coraz większej jedności z Chrystusem, jedynym zbawicielem i pośrednikiem zbawienia.[50]

Jak wiadomo, w moich godłach biskupich, będących symbolicznym obrazem właśnie zacytowanego tekstu, znajduje się dewiza Totus Tuus. Jest ona zaczerpnięta z doktryny św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Te dwa słowa wyrażają całkowitą przynależność do Jezusa przez Maryję. "Tuus totus ego sum, et omnia mea tua sunt", pisze św. Ludwik Maria i tłumaczy: «Jestem cały Twój i wszystko moje Twoim jest.»”

„Dzieło, jakiego Duch Święty dokonał w Maryi przez tajemnicę Niepokalanego Poczęcia, pogłębiało się przez całe Jej życie, aż po krzyż, aż po tajemnicę Jej współcierpienia. Dzieło to znalazło swoje zwieńczenie w tajemnicy Wniebowzięcia. Tu Duch Święty bierze w posiadanie Maryję w sposób zupełnie nowy, w sposób, którego nigdy by się nie domyślała na ziemi.

[…] Oddajemy się Maryi ukoronowanej na Królową nieba i ziemi, Maryi, której dusza i ciało od chwili Wniebowzięcia nabrały niejako boskich wymiarów jednoczących Ją do końca Jej życia z tajemnicą Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia Jej Syna.[51]

To właśnie w tych słowach ojca Philippe’a streszcza się odpowiedź na pytanie, dlaczego należy ofiarować się Maryi.

O Maryjo, bądź moją przewodniczką we wszystkim.


 

  IV

Od ofiarowania się do Chrystusa przez Maryję według Montforta

Wspominaliśmy już o chrzcie w Starym Testamencie. Jezus jest pierworodnym Nowego Stworzenia[52]. Jego zmartwychwstanie jest tego dowodem. Maryja zaś jest pierwszym po Jezusie świadkiem przemienienia Kosmosu, ponieważ została wzniesiona do niebios z ciałem i duszą[53] (Tajemnica Wniebowzięcia).

Już od pierwszych wieków Maryja była nazywana Królową, Królową Męczenników, Królową Pokoju. Znamy również dobrze piękną modlitwę do Matki Bożej (Theotokos[54]), która pochodzi z III wieku:

„Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko…” – modlitwa ta jest nam bardzo bliska.

Święty Atanazy[55] mówił: „Jako że Chrystus jest Królem i Panem, matka, która go zrodziła powinna być widziana jako prawdziwa królowa i pani.”

Tymczasem, wybitny teolog, René Laurentin, ekspert podczas Soboru Watykańskiego II, twierdził, że Montfort cudownie rozwinął duchowość maryjną znajdując dla niej podstawy teologiczne.

Jezus rozpoczął swoje działania publiczne przez chrzest w Jordanie, po to, by pokazać, że nasz chrzest czyni z nas nowych ludzi w Jezusie Chrystusie. Jezus sam powiedział, że chciał, byśmy byli z Nim: „Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.” (J 17,24)

Powiedzmy to jeszcze raz: to Jezus przejmuje inicjatywę i nas wzywa.

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5,48)

Nie pozostaje nam już nic, tylko wzrastać i postępować w wierze. Ale dane jest nam jeszcze jedno przykazanie, ale też i drugie podobne do tego pierwszego: przykazanie miłosierdzia
i miłości wobec bliźnich.

„Bądźcie więc naśladowcami Boga, mówi św. Paweł, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze.” (Ef 5,2)

Również Montfort mówi nam to w „Tajemnicy Maryi”:

„Duszo, żywy obrazie Boga, odkupiona Najdroższą Krwią Jezusa Chrystusa, taka jest względem ciebie wola Boża, byś – podobnie jak i On – stała się święta w swym życiu ziemskim, i – podobnie jak On, uwielbiona w życiu przyszłym.

Zdobycie świętości jest twoim najpewniejszym powołaniem. Do niej zdążać winny wszystkie twoje myśli, słowa i uczynki, twoje cierpienie i wszystkie dążenia twojego życia. Inaczej opierać się będziesz Bogu, nie czyniąc tego, do czego cię stworzył i aż do teraz zachowuje.[56]

Możliwość bycia świętymi mamy w swoich rękach. Wszystko zależy od naszego stopnia wierności przyrzeczeniom chrzcielnym, ponieważ Pan „uczynił dla nas cuda”, tak jak zrobił to dla Maryi, naszej Matki.

Ojciec Hémery[57] twierdzi, że w życiu każdego chrześcijanina można odnaleźć zarówno coś pozytywnego jak i negatywnego. To, co jest pozytywne, pochodzi z otrzymywanych łask i światła. Dotyczy to sensu naszego życia, śmierci, pracy i odpoczynku. Wynika to także z nadziei, jaką mamy w sercu, gdy jesteśmy wystawiani na próbę, gdy mamy problemy, czy gdy jesteśmy w żałobie. To, co jest pozytywne, wiąże się także z różnymi relacjami: przyjaźnią, solidarnością, umiejętnością dzielenia się wszystkim tym, co stanowi radość naszego życia. Należy to docenić. Całe dobro będące w nas jest owocem łaski i dziełem Ducha Świętego. Śpiewajmy więc Magnificat! Jednak za każdym razem, gdy cierpimy, bądź jesteśmy w żałobie, przestajemy wierzyć w Boga i myślimy, że zapomniał o nas. To właśnie dlatego nie widzimy się już na drodze, która prowadzi do Boga. Tymczasem właśnie wtedy, jest on razem z nami, niesie nas w swoich ramionach. Nie zapominajmy o tym!

A teraz to, co jest złe w naszym życiu. Och..! Świetnie zdajemy sobie z tego sprawę. Trudno jest podążać za Jezusem. On sam to powiedział: musimy nieść swój krzyż. Każdego wieczoru, podsumowując swój dzień, róbmy rachunek sumienia. Tylko wtedy możemy stwierdzić, jakie są nasze słabości, upadki, niedoskonałości, niewierności wobec Boga i naszych bliźnich. Nie zapominajmy jednak o słowach Jezusa, który mówi do nas:

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.” (Mt 11,28)

„Ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5)

„Wystarczy Ci mojej łaski” (2 Kor 12,9)

Chcąc byśmy także zostali ochrzczeni i to już w momencie narodzin, Jezus pokazuje, że jest gotowy, by nam towarzyszyć przez całe nasze życie.

Wie, że jesteśmy grzesznikami. Jeszcze wcześniej byli nimi również święci. Diabeł wodził ich na pokuszenie. Święci także przejawiali oznaki słabości. Nie uważajmy się za lepszych od nich i zaakceptujmy się takimi, jakimi jesteśmy – grzesznikami.

Montfort wie o tym i nam to przypomina w „Traktacie o Prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”.

„Któż dotrzymuje wiernie obietnic Chrztu św.? Czyż większość chrześcijan nie sprzeniewierza się wierności obiecanej Chrystusowi na Chrzcie św.? Skąd pochodzi to ogólne rozprzężenie moralne, jeśli nie stąd, że żyjemy zapominając o obietnicach i zobowiązaniach Chrztu św.”[58]

Mówiąc o zapomnieniu przyrzeczeń Chrztu Świętego, którego dopuszczają się chrześcijanie, Montfort nazywa je bardzo dużym złem i zepsuciem (TPN 128 i 129). Katechizm Soboru Trydenckiego stwierdza to samo.

Propagator rekolekcji, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, chodząc od parafii do parafii, kończył każde swoje misje świętem ubóstwienia, w czasie którego prosił o odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych. Natomiast za namową papieża Klemensa XI uczynił z nauczania o Chrzcie Świętym główny przedmiot swoich kazań.

Montfort przypominał też chętnie o odnowie przyrzeczeń w swoich pieśniach:

„Odnawiam z powagą

Przyrzeczenia mojego chrztu;

Światu i szatanowi,

Rzucam klątwę.

Oddaję się Tobie mój Jezu,

Przez Twoją Świętą Matkę,

Tak, by za Twoim pośrednictwem,

Zostać przyjętym u Twojego Ojca.[59]

Bóg proponuje wiele sposobów pozwalających osiągnąć zbawienie, które Jezus pozostawił swojemu Kościołowi. Odnosi się to do Słowa Bożego i sakramentów, ale przede wszystkim do Eucharystii. Dysponowali nimi wszystkimi Apostołowie, a później ich następcy, tak jak dobitnie pokazuje to Jerzy Duda-Gracz na 17-tym obrazie z cyklu Golgota Jasnogórska. Do tego należy jeszcze dodać modlitwę, ćwiczenia w pobożności i stowarzyszenia tworzone przez Montforta przed opuszczeniem danej parafii. Odchodząc z Montbernage i idąc do La Rochelle powierzył misje czterdziestoletniemu mężczyźnie, który przynajmniej raz w tygodniu przygotowywał modlitwę dla mieszkających tam chrześcijan. Pokazuje to Ewa Makulec w swoim filmie zatytułowanym TOUS TUUS, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, mistrz duchowy bł. Jana Pawła II.

Wielu świętych wskazało nam drogi prowadzące do Boga. Kościół prosi w codziennej liturgii, by ofiarować w ich intencji nasze modlitwy. Możemy tutaj wspomnieć o duchowości św. Bernarda i Benedyktynach, św. Dominika i Dominikanach, św. Ignacego i Jezuitach, św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avili i Kapucynach, a także o duchowości św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. A oto, co Jan Paweł II mówi w encyklice „Matka Odkupiciela” na temat nabożeństwa do Najświętszej Marii Panny:

„W tym względzie miło mi przypomnieć — wśród wielu wyznawców i nauczycieli tej duchowości — postać św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, który zachęca chrześcijan do poświęcenia się Chrystusowi przez Maryję, widząc w nim skuteczny sposób wiernego realizowania w życiu zobowiązań Chrztu świętego.”

Jest to oczywiste uznanie, które w imieniu Kościoła wypowiedział błogosławiony Jan Paweł II. Miał on też ogłosić Montforta Doktorem Kościoła, ale Bóg nie pozostawił mu już na to czasu.

Znamy dobrze duchowość bliższej naszym czasom św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Przypomnijmy, że zapadła ona na bardzo ciężką chorobę w 1882 r. i została uzdrowiona przez samą Maryję Pannę 13 maja 1883 r. Po bardzo gorliwej modlitwie przed figurką Matki Boskiej, znajdującą się w pokoju, Teresa zobaczyła jak Maryja uśmiecha się do niej.

W duchowości ojca Maksymiliana Kolbego odnajdujemy dwa elementy jego przesłania:

- poświęcenie samego siebie Trójcy Świętej przez ręce Maryi,

- gorliwość misyjną wykorzystującą wszelkie środki techniczne i medialne w celu rozpowszechnienia Królestwa Bożego wśród niewierzących.

To właśnie w tym kontekście stworzył on w 1917 r. Milicję Niepokalanej nazywaną też Rycerstwem Niepokalanej, a także, zanim trafił do obozu w Oświęcimiu, był wydawcą nie tylko w Polsce, ale również w Japonii. Kolbe odkrył jedność z Jezusem przez Maryję i żył nią na co dzień. Po śmierci Montforta w 1716 r. Kościół ogłosił dogmat o niepokalanym poczęciu Maryi w 1854 r. Oznacza to, że Maryja narodziła się bez grzechu pierworodnego. Cztery lata później w 1858 r., jakby dla potwierdzenia decyzji Kościoła, sama Maryja Dziewica ukazała się pasącej owce dziewczynce z Pirenejów Bernadecie Soubirous. Przedstawiła się wtedy jako „Niepokalane Poczęcie”. Ten dogmat znacząco wpłynął na ojca Kolbego podczas jego pielgrzymki do Lourdes i uczynił z niego rycerza Maryi Niepokalanej, jak mówi ojciec Konstanty z Niepokalanowa. Ten ostatni stwierdza również, że ojciec Maksymilian Kolbe wydłuża linię Ludwika Marii Grignion de Montfort, ponieważ oboje czuli głębię więzi, która łączy Maryję z Duchem Świętym, jej oblubieńcem, a także dostrzegali rolę Maryi w Macierzyństwie, Świątyni Ducha Świętego i w przygotowaniu chwalebnego powrotu Chrystusa. „Ojciec Kolbe jest być może najpiękniejszą realizacją proroctwa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort dotyczącą apostołów ostatnich czasów.[60]

Nierzadko stwierdza się, że w niektórych domach Wspólnoty Błogosławieństw, odmawia się akt ofiarowania się Jezusowi przez Maryję według Maksymiliana Kolbego, a w innych według Ludwika Marii Grignion de Montfort. Wspominaliśmy już o tym.

Dla Montforta ofiarowanie się jest najpewniejszym i najłatwiejszym sposobem znalezienia Jezusa Chrystusa. Sposób ten polecają dziś duchowi pisarze. Wiele zgromadzeń kobiecych włącza go do ich zakonnych programów kształcenia. Błogosławiony Jan Paweł II uważa go za „skuteczny sposób wiernego realizowania w życiu zobowiązań Chrztu Świętego.”

Jakie są cechy charakterystyczne ofiarowania się według Montforta?

Pierwsza cecha polega na tym, że ofiarowanie się jest bezpośrednim  i wyraźnym zwróceniem się do Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela: „O odwieczna, wcielona Mądrości ! O najmilszy i czci najgodniejszy Jezu…” W rzeczywistości, powiedzmy to jeszcze raz, możemy poświęcić się tylko Bogu. Na drodze zbawienia Jezus jest Jedynym Pośrednikiem między Bogiem i ludźmi: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6).

Poświęcenie się jest przede wszystkim poświęceniem się Jezusowi Chrystusowi.

Po drugie, ofiarowanie się jest ponownym podjęciem zobowiązań Chrztu Świętego, które podczas naszego Chrztu wypowiedzieli za nas nasi rodzice chrzestni, lub wypowiedzieliśmy je sami, jeśli wtedy byliśmy już dorośli. Ponowne podjęcie zobowiązań wynika z pragnienia nawrócenia się. Łaska Chrztu Świętego została nam ofiarowana bardzo obficie. Chrzest jest otwartymi drzwiami do łaskie bożej. Jednak to wymaga od nas także zaakceptowania Krzyża, tak jak to Jezus przypomina bogatemu, młodzieńcowi: „Jeśli chcesz być doskonały […] przyjdź i chodź za Mną!” (Mt 19,21)

„Doskonały przyjaciel Krzyża jest nosicielem Chrystusa, mówi Montfort w „Liście okólnym do przyjaciół Krzyża”, a raczej jest Jezusem Chrystusem, tak że naprawdę może powiedzieć: Żyję, ale już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus.”

Po trzecie, ofiarowanie ukazuje się jako całkowity dar z samego siebie, jakkolwiek byśmy na to nie spojrzeli.

Oddajemy pełnię władzy Duchowi Świętemu i obieramy Maryję za naszą Matkę i Panią przed całym niebieskim dworem, który jest tego świadkiem.

„Obieram Ciebie dzisiaj, Maryjo, wobec całego niebieskiego dworu, za moją Matkę
i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik (syn) moje ciało i duszę, moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także wartość moich dobrych uczynków, dawnych, obecnych i przyszłych, Tobie pozostawiając całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim, co do mnie należy, bez wyjątku według twej woli dla większej chwały Bożej, teraz i na zawsze.”[61]

Montfort nie tylko to mówi, ale też i śpiewa:

„Żyje się w niewiedzy,

Gdy się nie cierpi…

Dusza niedoświadczona…

To dusza nowa

I która niczego nie wie.”[62]

Jest to wymagające, ale całkowite. Nie zachowujemy niczego dla siebie. Nie ma tutaj miejsca na żadne warunki czy ograniczenia.

Przeanalizujmy jeszcze raz tekst aktu ofiarowania się.

Po wyrzeknięciu się szatana, jego uroków i czynów, decyduję się całkowicie dobrowolnie wybrać Maryję na Moją Matkę i Królową, i co więcej, przed świadkami – wobec całego niebieskiego dworu.

Oddaję Ci i poświęcam […] moje ciało i duszę – oddać, to znaczy ofiarować komuś ciało i duszę, by nimi dysponował według własnego upodobania.

Jezus oddał się w ręce grzeszników (Mt 17,22; 20,18; 26,20). Sakrament eucharystii jest sakramentem tajemnicy „ciała wydanego za nas”. 

Na chrzcie świętym będąc „w rękach Maryi” oddałem się całkowicie Jezusowi Chrystusowi. Teraz oddaję się całkowicie Maryi, której powierzam pełnię władzy nade mną, by mną dysponowała. Zresztą wiemy bardzo dobrze, że ofiarowując się Maryi, robimy to tylko w jednym celu – chodzi o jeszcze doskonalsze ofiarowanie się Jezusowi (TPN 62 i 94).

Ponadto, oddaję się jako „niewolnik”, a nie jako „syn Boży”, tak jak wyjaśnia to św. Paweł: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli,[...] ale otrzymaliście ducha przybrania za synów.” (Rz 8,15)

Montfort powtarzał bardzo często, że chodzi o całkowite uzależnienie, przez miłość. To tak samo, jak jest z miłością w małżeństwie, gdzie jeden oddaje się z miłości dla drugiego na dobre i na złe.

Oddaję wszystko bez żadnego zastrzeżenia: „wszystko co do mnie należy bez wyjątku […], moje ciało i duszę moją, moje dobra”, ale także „wartości moich dobrych uczynków, dawnych, obecnych i przyszłych”.

Dlaczego to wszystko robię? „Według twej woli i dla większej chwały Bożej, teraz i na zawsze.” Tutaj Montfort dołącza do św. Ignacego, którego dewizą były słowa: „ad majorem Dei gloriam” czyli „dla większej chwały Bożej”. Jeszcze raz odnajdujemy Jedynego Boga, o którym mówi Montfort. Przeżywając to ofiarowanie się przez Maryję, z Maryją, w Maryi i dla Maryi, całe nasze życie zostanie wykorzystane, tak jak było to w przypadku jej życia ziemskiego, by służyć jej Synowi, od narodzin aż do śmierci. My również zobowiązujemy się na czas aż do naszej śmierci: „teraz i na zawsze.”

Naśladujemy Jezusa, Mądrość Przedwieczną i Wcieloną, właśnie to czyniąc. To On chciał najpierw czcić macierzyństwo swojej matki, później oddać się jej, byśmy również oddali się Matce, którą dał nam pod Krzyżem i w końcu pokazać nam jak oboje, Jezus i jego matka Maryja, mają szczególną siłę wypraszania łask u Boga dla nas „grzesznych”. Z tego powodu wyrażajmy wdzięczność Maryi modląc się i śpiewając Magnificat. W zasadzie, oddając się Maryi możemy powiedzieć, że jesteśmy jej posłuszni, by być w jeszcze lepszy sposób posłuszni Jezusowi. Jak mówi ojciec Morinay w swoim komentarzu do „Miłości Mądrości Przedwiecznej”: „Maryja Panna nie przyjmuje nas jako swoje sługi, ale by uczynić z nas jeszcze lepsze sługi Jezusa.”

W paragrafie 27 „Tajemnicy Maryi” Montfort przedstawia nam swoją propozycję, którą następnie rozwija aż do numeru 34-tego. Celem nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny jest uczynienie z nas świętych. Nie jest konieczne robienie czegoś nadzwyczajnego, by zostać świętym. Wystarczy żyć każdego dnia w jedności z Bogiem. Dlatego też Montfort wyjaśnia nam, że należy pozostać w jedności z Maryją, żeby spotkać Boga, ponieważ to On sam wskazał nam do tego drogę, otwierając drzwi Nowego Przymierza i przyjmując postać jednego ze swoich stworzeń. To coś niepojętego, że Bóg zechciał w ten sposób stać się człowiekiem, jednym z nas. Jednak w tym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny musimy pójść jeszcze dalej niż modlitwy i różaniec, odmawiany nawet codziennie.

To dobrze, że czcimy Maryję przez modlitwę różańcową, uczestnictwo w pielgrzymkach, działanie w stowarzyszeniach maryjnych, bractwach, szanowanie wizerunków maryjnych. W nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny musimy pójść jeszcze dalej. Bardziej niż modlitwy i zewnętrzne czyny liczy się podjęcie prawdziwego życia maryjnego. Każdą chwilę, od wschodu do zachodu słońca, należy przeżywać tak, jakby Maryja szła obok nas. Musimy być nie tylko z Maryją, działać przez nią i dla niej, ale trzeba czynić jak Jezus, żyć w niej. Tak jak on, przez dziewięć miesięcy.

Nie jest więc konieczne, by podejmować jakieś spektakularne działania w celu osiągnięcia świętości. Bernadeta Soubirous – dziewczynka z Lourdes, której objawiła się Matka Boska, siostra Łucja, która zobaczyła Matkę Boską Fatimską, Stanisław Kostka nowicjusz u Jezuitów zmarł w wieku 19 lat, Teresa od Dzieciątka Jezus, siostra Faustyna i wielu innych polskich świętych wsławiło się prostym życiem całkowicie ofiarowanym Bogu. Im udało się to, co my możemy i chcemy zrobić – żyć w ciągłej jedności z Bogiem przez Maryję i z Maryją.

Odmawianie różańca jest najczęściej stosowanym sposobem pozwalającym pozostać w jedności z Maryją. Oto przykład, jaką moc może mieć ta modlitwa. Fotograf papieża Arturo Mari poślubił Ekwadorkę. Jej siostra Mercedes, wyszła za mąż za żołnierza, który został oddelegowany do pracy we Włoszech. Po czterech miesiącach żona żołnierza, siostra małżonki fotografa, rozchorowała się. Jej syn powiedział do swojego wujka Arturo, że matka jest umierająca – rdzeń kręgowy był czarny jak palona kawa. Fotograf opowiedział o całej sytuacji osobistym lekarzom papieża. Profesor Buzzonetti nie ukrywał przed nim prawdy: rak rdzenia kręgowego. Widząc przygnębioną twarz Arturo kardynał Dziwisz zapytał, co się stało, później o to samo zapytał także papież.

„- Arturo, co słychać?

- Wszystko w porządku, odpowiada Arturo.

- Widzę dobrze, że nie wszystko jest w porządku.

Po wysłuchaniu fotografa papież wyjął z kieszeni swój własny różaniec i dał mu go. Ale że wypadła także chusteczka papieża, Arturo schylił się, by ją podnieść i chciał ją oddać Ojcu Świętemu.

- Weź również chusteczkę i powiedz Mercedes, ponieważ dobrze pamiętam, nazwa się Mercedes, powiedz jej, że ona musi się modlić, ona musi się modlić, modlić i musisz jej powiedzieć, że od teraz nie będzie już sama, ponieważ będę się modlić razem z nią, ale ona musi się modlić, pamiętaj, ona nie będzie już nigdy sama.

Jak tylko moja żona zajechała do Ekwadoru, natychmiast założyła różaniec na szyi swojej siostry, a chusteczkę papieża położyła na jej brzuchu. Od tego momentu minęło już osiem lat. Moja szwagierka ma się bardzo dobrze, nie ma u niej żadnej oznaki choroby. Nie ma ani śladu – mówi Arturo Mari.”  Każdy sam może więc to ocenić.

Jak żyć w jedności z JEZUSEM przez MARYJĘ dla MARYI, z MARYJĄ i w MARYI?

Pierwszy sposób, to żyć z Maryją, by dojść do Jezusa poprzez myśli: modlitwy strzeliste (krótkie modlitwy i wezwania) takie jak: Maryjo! Matko Maryjo!, Totus Tuus! (skrót ofiarowania się Jana Pawła II), Jezu!, O Maryjo poczęta bez grzechu, módl się za nami!, wezwania maryjne z litanii. Kiedy? Rano, kiedy wstajemy, w południe, wieczorem, w każdej chwili. Gdzie? Nie ważne gdzie. Tam gdzie akurat jesteśmy: w pokoju, w kaplicy, w jadalni, w kościele, z przyjaciółmi, z oponentami. Wszystko należy ofiarować Maryi: radości, trudności, szczęście i cierpienie. Ona powierzy wszystko Jezusowi.

Drugi sposób – modlitwa: różaniec czyli doskonała modlitwa chrześcijanina, modlitwy takie, jak „Sub tuum praesidium” („Pod Twoją obronę”), koronka, itp.

Trzeci sposób na jedność z Bogiem za pośrednictwem Maryi to różaniec, podczas którego odmawiania rozważamy Tajemnice Różańca Świętego lub też każdy inny sposób, który zbliża nas do Maryi, a więc do Boga: lectio divina – lektura Pisma Świętego, adoracja Najświętszego Sakramentu, komunia duchowa, jak powiedział to papież podczas ŚDM w Madrycie[63], wszelkie praktyki pobożności.

Jezus mówi do nas w Apokalipsie (Ap 3,20): „Oto stoję u drzwi i kołaczę.” Tam gdzie jest Syn, tam też znajduje się Matka i odwrotnie, gdzie jest Matka, tam też jest Syn!

Teraz już czas, by przedstawić książkę księdza Woźniaka. Pozwala ona na samodzielne przygotowanie do ofiarowania się Jezusowi przez ręce Maryi. Będzie to przedmiotem ostatniego rozdziału.


 

V

Podsumowanie. Poświęcenie się w 33 dni.

Według książki ks. Jerzego Woźniaka

Książka księdza Woźniaka skierowana jest do wszystkich chrześcijan, którzy pragną doświadczyć głębokiego spotkania z Chrystusem przez Maryję. Osoby, których to bezpośrednio dotyczy, mogą należeć do ruchów takich jak Legion Maryi bądź do stowarzyszeń[64] lub zgromadzeń maryjnych jak na przykład trzy zgromadzenia montfortańskie i powiązane z nimi stowarzyszenia, ale także siostry Maryi Niepokalanej, córki Maryi, Apostolat Maryjny (Stowarzyszenie Cudownego Medalika), Odnowa Charyzmatyczna, Ruch Focolare (Dzieło Maryi)…

Książka ta przeznaczona jest również dla osób, które według metody Montforta pragną przygotować się do poświęcenia się Jezusowi przez Maryję. 

A oto co napisał błogosławiony Jan Paweł II w paragrafie nr 48 „Matki Odkupiciela” na temat „duchowości maryjnej […] i zobowiązań chrztu świętego”:

„Właśnie szczególna więź ludzkości z tą Matką skłoniła mnie do tego, ażeby w okresie poprzedzającym drugie tysiąclecie od narodzenia Chrystusa ogłosić w Kościele Rok Maryjny. Inicjatywa taka miała już miejsce poprzednio, kiedy papież Pius XII ogłosił rok 1954 Rokiem Maryjnym, aby uwydatnić wyjątkową świętość Matki Chrystusa, jaka wyraża się w tajemnicy Jej Niepokalanego Poczęcia, zdefiniowanej właśnie przed stu laty oraz w tajemnicy Jej Wniebowzięcia.

Tym razem — idąc za głosem Soboru Watykańskiego II — pragnę uwydatnić szczególną obecność Bogarodzicy w tajemnicy Chrystusa i Jego Kościoła. Jest to bowiem podstawowy wymiar, który wynika z mariologii Soboru, od którego zakończenia dzieli nas już ponad dwadzieścia lat. Nadzwyczajny Synod Biskupów, odbyty w roku 1985, wezwał wszystkich do tego, ażeby wiernie podążali za nauką i wskazaniami Soboru. Można powiedzieć, że w nich — w Soborze i w Synodzie — zawiera się to, co sam Duch Święty pragnie „powiedzieć Kościołowi” na współczesnym etapie dziejów.

W takim to kontekście Rok Maryjny winien by posłużyć do ponownego i pogłębionego odczytania również tego, co Sobór powiedział o Bogarodzicy Dziewicy obecnej w tajemnicy Chrystusa i Kościoła, a czego przypomnieniu mają służyć rozważania zawarte w niniejszej Encyklice. Chodzi zaś tutaj nie tylko o samą naukę wiary, ale także o życie z wiary — w tym wypadku więc o autentyczną „duchowość maryjną” w świetle całej Tradycji, a w szczególności o taką duchowość, do jakiej wzywa nas Sobór. Zarówno duchowość maryjna, jak i odpowiadająca jej pobożność, znajdują przebogate źródła w historycznym doświadczeniu osób i wspólnot chrześcijańskich żyjących pośród różnych ludów i narodów na całym globie. W tym względzie miło mi przypomnieć — wśród wielu wyznawców
i nauczycieli tej duchowości — postać św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, który zachęca chrześcijan do poświęcenia się Chrystusowi przez Maryję, widząc w nim skuteczny sposób wiernego realizowania w życiu zobowiązań Chrztu świętego. Trzeba z radością podkreślić, że także współcześnie nie brak nowych przejawów tej duchowości i pobożności. Mamy więc do czego się odwoływać i do czego nawiązywać w kontekście tego Roku Maryjnego.”

Sam Jan Paweł II powiedział:

„Lektura tej książki [TPN] była momentem przełomowym w moim życiu. Mówię «momentem przełomowym», ale tak naprawdę był to cały proces wewnętrzny, który trwał dość długo.”

To doskonałe nabożeństwo jest „niezbędne dla każdego, kto chce oddać się bez ograniczeń Chrystusowi i dziełu Odkupienia.”

„To właśnie z Montforta zaczerpnąłem dewizę «Totus Tuus» [Jestem cały Twój].”

Ale jest poświęcenie i poświęcenia. Co to oznacza?

Największego poświęcenia dokonał sam Chrystus, który ofiarował się Bogu, aż do granic miłości, by zrealizować Boski plan (kenoza).

Przypomnijmy, że przez Chrzest chrześcijanin jest złączony z Chrystusem, który poświęca go razem z sobą Bogu i jego służbie. To poświęcenie jest elementem podstawowym dla każdego chrześcijanina w tym sensie, że ukierunkowuje całe jego życie (Flp 1,9-10; Ef 4,11-16).

Jednak poświęcenie się musi być dokonane na skutek Bożego wezwania i mieć na celu objęcie jakiegoś urzędu kościelnego, bądź też polegać na służbie wspólnocie, lub być odpowiedzią na pierwsze przyrzeczenia chrzcielne. Dotyczy to więc wezwania do nawrócenia się.

W przypadku poświęcenia się dla urzędu kościelnego, mamy do czynienia z święceniami diakonatu, kapłańskimi, biskupimi… W drugim przypadku związane jest to z poświeceniem prowadzącym do kapłaństwa czy życia zakonnego poprzez śluby ubóstwa, czystości
i posłuszeństwa. Zakonnicy i zakonnice są oddani służbie Bożej w nowym charakterze, który łączy ich w szczególny sposób z Kościołem i jego tajemnicą. Są zobowiązani pracować, każdy według własnych sił i możliwości swojego powołania, przez modlitwę, działania zgodne z ich charyzmą, aby wzmacniać Królestwo Chrystusa w duszach i powiększać je na całym świecie.

A co z chrześcijanami? Czy oni również mogą podejmować jakieś działania, indywidualnie bądź w ramach stowarzyszeń? Na przykład sakrament małżeństwa w pewnym sensie jest poświęceniem. Oczywiście, chrześcijanie mogą angażować się i poświęcać pod warunkiem, że to nowe poświęcenie jest odpowiedzią na nowe wezwanie Boga do służby jego ludowi.

Odnowienie przyrzeczeń chrztu świętego czy też odnowienie ślubów zakonnych nie jest właściwie aktem poświęcenia się, ale prostym uznaniem stanu rzeczy. Dlaczego więc ofiarować się Jezusowi przez Maryję według metody św. Ludwika Marii Grignion de Montfort?

Istnieje wiele innych aktów ofiarowania się podobnych do aktu Montforta, w szczególności
w zakonach maryjnych. Często proponuje się poświęcenia w sanktuariach bądź podczas dużych spotkań. Można jednak powiedzieć, że tutaj słowo „poświęcenie” jest niewłaściwe, to znaczy nie jest dobrze dobrane w tym kontekście.

Prawdziwy akt poświęcenia się”, który proponuje Montfort jest inny od pozostałych, w tym sensie, że zobowiązuje wiernego do nowej przynależności do Chrystusa poprzez całkowity dar, by żyć razem z nim w pełnej jedności z Maryją. Zakłada to osobiste, dobrowolne
i przemyślane
przystąpienie do Chrystusa będące przedłużeniem pierwszego i podstawowego poświęcenia się na chrzcie świętym.

Przeczytajmy jeszcze raz paragraf nr 118 „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie”, który wyjaśnia to, co zostało przedstawione powyżej:

„Nie poznałem dotąd żadnego innego ćwiczenia pobożnego ku czci Najświętszej Dziewicy podobnego temu, o którym chcę mówić. Żadne nie wymaga od nas więcej poświęcenia dla Boga, żadne nie uwalnia duszy więcej od samej siebie i od miłości własnej, żadne wierniej nie zachowuje jej w łasce lub łaski w niej, żadne nie łączy jej łatwiej i doskonalej z Jezusem Chrystusem, żadne wreszcie nie przynosi Bogu więcej chwały, nie uświęca bardziej duszy i nie jest użyteczniejsze bliźniemu.”

Przy grobie Montforta w Saint-Laurent sur Sèvre papież Jan Paweł II przypomniał znaczenie chrztu świętego ze względu na jego wymiar kościelny i apostolski. To, co charakteryzuje duchowość montfortanską, to nie kwestia maryjna, ale zwrócenie szczególnej uwagi na chrzest jako źródło nowego życia otrzymanego z Chrystusa i jako wierność naszym zobowiązaniom wobec niego. Tymczasem Maryja jest najlepszym sposobem, by dochować tej wierności.

„A ponieważ ze wszystkich ludzi Najświętsza Maryja Panna najbardziej podobna jest do Pana Jezusa, stąd wynika, że spośród wszystkich innych nabożeństw nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny duszę naszą najbardziej jednoczy z Panem Jezusem i sprawia, że staje się Jemu najbardziej podobna. Im bardziej dusza poświęcona jest Maryi, tym bliższa jest Panu Jezusowi.”[65]

Następnie Montfort dodaje, że ofiarowanie się Jezusowi przez Najświętszą Matkę jest odnowieniem przyrzeczeń chrzcielnych w sposób doskonały.

„Powiedziałem «w sposób doskonały», gdyż przy wspomnianym ofiarowaniu się Panu Jezusowi posługujemy się najdoskonalszym środkiem, mianowicie Najświętszą Dziewicą.”[66]

*

*     *

Teraz już czas, by przedstawić książkę księdza Woźniaka, która wyjaśnia jak przygotować się do poświęcenia Jezusowi przez Maryję.

Przypominam, że ksiądz Woźniak postępuje dokładnie tak, jak zaleca to w swojej metodzie Montfort, a mianowicie:

- pierwsza część obejmuje 12 dni i ma na celu „pozbycie się ducha tego świata sprzecznego
z duchem Jezusa Chrystusa” (TPN 227),

- następnie pierwszy tydzień przeznaczony na poznanie samego siebie (TPN 228),

- drugi tydzień przeznaczony na poznanie Najświętszej Maryi Panny (TPN 229),

- i w końcu trzeci tydzień, by lepiej poznać Jezusa Chrystusa (TPN 230).

Ta duchowa droga prowadzi do 34-tego dnia, który będzie dniem poświęcenia się, chodzi o wybranie dnia o jakimś szczególnym znaczeniu – święto maryjne, rocznica, ważna data z kalendarza liturgicznego, z życia osobistego, itp.

Plan każdego dnia opiera się na schemacie, który ma na celu skłonić nas do rozmyślań poprzez lekturę i modlitwę:

- wstęp dotyczący różnych tematów,

- tekst montfortański, czyli fragment jednej z książek Montforta,

- tekst kościelny bądź biblijny na przykład fragment „O naśladowaniu Chrystusa” lub fragment innej książki religijnej,

- wszystko to powinno być wzbogacone zaproponowanymi bądź spontanicznymi modlitwami, mającymi na celu stworzenie atmosfery jedności z Chrystusem przez Maryję, z Maryją, w Maryi i dla Maryi.

Teraz lepiej rozumiemy znaczenie, jakie Montfort przypisywał temu przygotowaniu. Pozawala ono wejść na drogę nawrócenia w celu poświęcenia się, które to ma poprowadzić wiernego do świętości. Wszystko zaś dzięki zastosowaniu niezawodnego sposobu.

To przygotowanie odnosi się do osobistego zaangażowania, nie jest konieczne powierzanie się przewodnikowi duchowemu ani też przygotowywanie się do poświęcenia w czasie rekolekcji.  Najważniejsze to śledzić krok po kroku 33 dni przygotowań do poświęcenia się. Gdy jednak przygotowujemy się w grupie, dobrze będzie podczas codziennych spotkań organizować chwile rozmowy, w czasie których uczestnicy mogliby opowiadać o:

- swoim życiu chrześcijanina, swoich zobowiązaniach, swojej tożsamości, swojej pracy,

- swoim życiu maryjnym: co zrobiłem, aż do teraz, by poznać Maryję? Jak mi to pomogło? Co to zmieniło w moim życiu?

- przygotowaniach: dlaczego zobowiązałem się poświęcić? Jakie są moje oczekiwania
i nadzieje? Jakie są moje obawy i wątpliwości?
  

Te same pytania możemy zadawać sobie indywidualnie i na co dzień. Celem jest praktykowanie pewnego rodzaju rozpoznania duchowego, by lepiej poznać samego siebie.

Co zrobić, jeśli któregoś dnia nie możemy podjąć przygotowań? Najważniejsze to, by nie przeciągać zbytnio czasu przeznaczonego na rozmyślanie i modlitwę, a wtedy następnego dnia możemy przeczytać szybko, to czego nie udało nam się przeczytać poprzedniego dnia, a następnie równie szybko przejść do lektury tekstów przeznaczonych na dany dzień. Przede wszystkim nie należy się stresować. Wszystko to ma nam pomóc w nabyciu nowych przyzwyczajeń – refleksji i modlitwy, w celu osiągnięcia jeszcze większej jedności z Jezusem przez Maryję.

Teraz przedstawmy tematy podejmowane w czasie 33 dni przygotowań.

PIERWSZA CZĘŚĆ: POZNANIE ŚWIATA

Istnieje wiele książek na temat przygotowania do poświęcenia się Jezusowi przez Maryję. Ich autorzy proponują interesujące tematy mogące prowadzić do refleksji i modlitwy, jak na przykład stworzenie świata i człowieka, zło na świecie i w naszych sercach, mądrość świata i mądrość Boga, życie w modlitwie, umartwienie i nasze powołanie. Ksiądz Woźniak sugeruje, by rozpocząć od pierwszego dnia, od dzieła „O naśladowaniu Chrystusa”, od pierwszej księgi i pierwszego rozdziału…

„1. Kto idzie za mną, nie błądzi w ciemnościach – mówi Pan. Oto słowa Chrystusa, w których zachęca nas, abyśmy Go naśladowali, jeśli chcemy naprawdę żyć w świetle i uwolnić się od ślepoty serca. Starajmy się więc rozpamiętywać jak najgorliwiej życie Jezusa Chrystusa.

2. Nauka Chrystusa przewyższa wszystkie nauki świętych, a kto zdobędzie jej ducha, znajdzie w niej mannę ukrytą. Są ludzie, którzy nawet z częstego słuchania Ewangelii niewiele wynoszą gorliwości, bo nie mają w sobie ducha Chrystusowego. A przecież kto pragnie zrozumieć i pojąć w całej pełni słowa Chrystusa, powinien starać się według Niego kształtować całe swoje życie.

3. Cóż ci przyjdzie ze wzniosłej dysputy o Trójcy Świętej, jeśli nie masz współczucia dla ludzi, a więc nie możesz podobać się Bogu w Trójcy Świętej? Naprawdę, wzniosłe słowa nie czynią świętego ani sprawiedliwego, ale życie prawe czyni człowieka miłym Bogu. Wolę odczuwać skruchę niż umieć ją zdefiniować. Choćbyś znał całą Biblię na wyrywki i wszystkie mądre zdania filozofów, cóż ci z tego przyjdzie, jeśli nie masz miłości i łaski Boga?

"Marność nad marnościami i wszystko marność" oprócz jednego: miłować Boga i Jemu służyć. To jest mądrość najwyższa: przez odrzucenie świata dążyć do Królestwa niebieskiego.

4. Marnością jest gromadzić bogactwa, które przeminą, i w nich pokładać nadzieję. Marnością także – zabiegać o własne znaczenie i piąć się na coraz wyższe szczeble godności. Marnością – iść ślepo za zachęceniami ciała i szukać tego, co kiedyś przyjdzie ciężko odpokutować. Marnością jest pragnąć długiego życia, a nie dbać o życie dobre. Marnością – przykładać wagę tylko do teraźniejszości, a o przyszłości nie myśleć. Marnością - miłować to, co tak szybko przemija, a nie śpieszyć tam, gdzie radość nieprzemijająca.

5. Miej często w pamięci to zdanie: Nie nasyci się oko widzeniem, a ucho nie napełni się słyszeniem. Staraj się więc odciągać serce od rzeczy widzialnych, a zwracaj się ku niewidzialnym. Bo ci, co zawierzają tylko poznaniu zmysłów, plamią sumienie i tracą łaskę Boga.”

Wystarczy przeczytać kilka fragmentów z pierwszego rozdziału „O naśladowaniu Chrystusa”, by zdać sobie sprawę ze znaczenia modlitwy i rozmyślania, ale również z korzyści duchowej, jaką z tego mieć można.

Dla św. Pawła naśladowanie Jezusa Chrystusa rozpoczyna się w momencie chrztu świętego, tak jak Jezus uczynił to w Jordanie.

Następie ksiądz Woźniak proponuje, by przeczytać fragment „Listu okólnego do przyjaciół Krzyża”, chodzi o paragrafy 15-24. Oto treść paragrafu 13 (lub 17, w zależności od wydania):

„[13] Cała doskonałość chrześcijańska polega bowiem na tym, aby:

  1. Chcieć stać się świętym: «Jeśli kto chce iść za Mną»;
  2. Wyrzec się: «niech się zaprze samego siebie»;
  3. Cierpieć: «niech weźmie krzyż swój»;
  4. Działać: «niech Mie naśladuje.»”

Dalej Montfort skupia się na: silnej woli, samozaparciu, miłości krzyża, pokucie.

Jako trzeci tekst skłaniający do rozmyślań, Montfort proponuje nam fragment Ewangelii – Mt 16,24-27, po którym ma nastąpić modlitwa. Każdy sam decyduje, jaka będzie to modlitwa – zaproponowana czy też spontaniczna.

W ciągu pierwszych dwunastu dni rozważamy wymienione poniżej tematy, by lepiej zrozumieć siebie, a także lepiej zrozumieć ducha tego świata. To również pozwala nam lepiej poznać naszego wroga:

  1. Naśladowanie Jezusa Chrystusa
  2. Dorobek
  3. Bóg i Szatan
  4. Władza i sława
  5. Erotyzm i pornografia
  6. Próżność inteligencji
  7. Anonimowość
  8. Pragnienie przyjemności
  9. Kłamstwo
  10. Nieumiarkowane pragnienie wolności
  11. Lęk
  12. Ostatnie dni.

Ksiądz Woźniak zachęca do czytania fragmentów najważniejszych książek Montforta: „List okólny do przyjaciół Krzyża”, „Miłość Mądrości Przedwiecznej”, ale w szczególności fragmentów „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. Tak samo przedstawia się plan pierwszego tygodnia. Natomiast podczas drugiego tygodnia autor odwołuje się przede wszystkim do „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie” oraz do „Tajemnicy Maryi”. Później, w trzecim tygodniu, powraca do „Miłości Mądrości Przedwiecznej”. Tymczasem Biblia i „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa” pozostają elementami przewodnimi rozmyślań i modlitwy w czasie wszystkich 33 dni.

DRUGA CZĘŚĆ: POZNANIE SAMEGO SIEBIE

W ten sposób kończy się pierwszych dwanaście dni. Później ksiądz Woźniak koncentruje się na pierwszym tygodniu poświęconym poznaniu samego siebie. Mamy siedem dni, by lepiej się poznać.

A oto tematy na pierwszy tydzień:

  1. Rachunek sumienia
  2. Nasza grzeszność. Skłonność do grzechu
  3. Umrzeć dla siebie
  4. Szacunek do samego siebie
  5. Próżność
  6. Lenistwo
  7. Obojętność

Autor czerpie refleksje z trzech książek Montforta: „Listu okólnego do przyjaciół Krzyża”, „Miłości Mądrości Przedwiecznej” i „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie”.

Jako przykład zacytuję paragraf nr 80 „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie”:

 „[80] Czy wobec tego można się dziwić, iż Zbawiciel powiedział, że ten, kto chce iść za Nim, powinien zaprzeć się samego siebie (zob. Łk 9,23; Mt 16,24) i gardzić własną swą duszą; że kto miłuje duszę swoją, straci ją, a kto nią gardzi, zachowa ją? (J 12,25). Mądrość nieskończona, która nie daje przykazań bez powodu, każe nam nienawidzić samych siebie, bo zasługujemy wielce na nienawiść. Nic tak nie jest godne miłości jak Bóg, nic tak godne nienawiści jak my sami.”

Czy należy więc znienawidzić samego siebie, by stać się świętym? W pewnym sensie tak, ponieważ miłość do samego siebie, która nazywa się także narcyzmem prowadzi nas do próżności, a także powoduje, że patrzymy na innych z góry. W czym mielibyśmy być lepsi od innych? Pan Bóg rozdzielił talenty tak dobrze, jak uważał. Nie mamy więc czy się szczycić ani chlubić, to nie nasza zasługa. Raczej powinniśmy dziękować Bogu.

TRZECIA CZĘŚĆ: POZNANIE MARYI

Teraz ksiądz Woźniak zachęca nas do poznania Maryi. Nie zapominajmy, że sami sobie jesteśmy wrogami w 90 %, reszta zaś to pokusy szatana, którego nazywa się również spryciarzem.

Kto mógłby godnie mówić o relacjach Maryi i trzech osób Trójcy Świętej? Patriarchowie, święci starego prawa, prorocy czekali ponad 4000 lat, mówi Montfort[67], by posiąść ten skarb, swojego Jedynego! Tylko Maryja „znalazła łaskę u Boga dzięki mocy swoich modlitw
i wzniosłości cnót”.

„[16] [...] Syn Boży stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, ale w Maryi i przez Maryję. Bóg Duch Święty ukształtował Jezusa Chrystusa w Maryi, ale przedtem nie omieszkał poprosić Ją o przyzwolenie za pośrednictwem jednego z przedniejszych sług swego dworu.”

Następnie ksiądz Woźniak przypomina pierwszy paragraf z „Tajemnicy Maryi”, który dobrze znamy:

[1] Ty, wybrana duszo, pojmij tę tajemnicę, którą mi Najwyższy objawił, a której nie znalazłem w żadnej książce. Przekazuję tobie ją w zaufaniu do Ducha Świętego […].”

Następnie zachęca nas do rozmyślań nad paragrafami 3, 7, 8, 10 i 14. Wszyscy jesteśmy wezwani do tego, by stać się świętymi w tym życiu, tak jak Chrystus i by nasze przyszłe życie było chwalebne, tak jak jego drugie życie. Jednak musimy zwracać się do Maryi jako skarbnicy i szafranki wszystkich łask, mówi św. Bernard, cytowany przez Montforta: „Maryja – jak mówi św. Bernard – mocą władzy, którą otrzymała, rozdaje łaski Ojca Przedwiecznego, cnoty Jezusa Chrystusa i dary Ducha Świętego, komu chce, jak chce i ile chce.”

Ksiądz Woźniak przygotował także wspaniały rozdział na temat Oblubienicy Ducha Świętego. Przedstawia ją cytując paragraf 33 z „Traktatu o Prawdziwym Nabożeństwie”, a także paragrafy 16-22 z „Tajemnicy Maryi”.

Maryja jest nazwana przez św. Augustyna[68]forma dei” czyli formą Bożą. Otrzymała ona przywilej ukształtowania Jezusa, Syna Bożego, ale także jej Boga.

Przypomina to to, co zostało już podkreślone w części pierwszej, a co należy powtórzyć jeszcze raz, ponieważ potrzebujemy podstaw teologicznych, by to zrozumieć.

„[17] Maryja jest tą wielką formą Bożą, uczynioną przez Ducha Świętego po to, by uformować według natury ludzkiej Boga-Człowieka przez zjednoczenie hipostatyczne i aby formować człowieka Bożego przez łaskę.”[69]

Zjednoczenie hipostatyczne – zjednoczenie tworzące jedną osobę. Tutaj Słowo Boże i natura ludzka stanowią jedno. To właśnie to w teologii nazywane jest zjednoczeniem hipostatycznym.

Argumenty Montforta są proste i skuteczne. Łatwo śledzić jego tok myślenia. Według niego

- „nie brakuje formie Jezusa żadnej z boskich cech”,

- „ktokolwiek zostanie w nią wrzucony i pozwala się w niej urabiać, otrzymuje w niej wszystkie cechy Jezusa Chrystusa”.

Maryja jest „odlewem” Bożym, to znaczy „formą Bożą”, żywą formą Boga, ponieważ jest dziełem Ducha Świętego.

- „[…] otrzymuje w niej wszystkie cechy Jezusa Chrystusa […], bo zły duch nie miał i nigdy nie będzie miał przystępu do Maryi, świętej i niepokalanej bez cienia najmniejszej skazy grzechu[70].”

Tak łatwo odkrywać Maryję z księdzem Woźniakiem, który przedstawia ją jako Matkę Chrystusa i Mistycznego Ciała, pośredniczkę pośrednika Jezusa, Królową Apostołów, Niewiastę z Apokalipsy, tą która miażdży głowę węża. 

W ten sposób autor kończy trzecią część, przypominając o konieczności nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny.

CZWARTA CZĘŚĆ: POZNANIE JEZUSA CHRYSTUSA

Ostatni tydzień jest przeznaczony na lepsze poznanie i pokochanie Jezusa. Miłość Chrystusa jest dla nas niezmierzona:

Miłość Jezusa w jego Ucieleśnienie,

Miłość Jezusa w jego Odkupieniu,

Miłość Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

Jerzy Duda-Gracz, nasz częstochowski malarz i wizjoner, wiedział bardzo dobrze, że ofiarowując nam Eucharystię, Jezus pozostanie zawsze obecny wśród nas. Duda-Gracz przypomina nam to w swojej 17-tej stacji „Golgoty Jasnogórskiej”, jako sposób pozwalający na zbawienie, pozostawiony w formie dziedzictwa przez Jezusa Chrystusa.

Ksiądz Woźniak mówi o tych tajemnicach, by pomóc nam je lepiej zrozumieć. Jak podążać za kimś, jeśli nie zna się go dobrze?

Jednak by to uczynić musimy nawrócić się w Chrystusie, w pierwszej kolejności przez odnowienie naszego chrztu świętego, a później przez ofiarowanie się Maryi. Wiemy bowiem, że jeśli poświęcenie się Maryi jest szczere, to jest wspaniałym, niezawodnym sposobem pozwalającym osiągnąć świętość, a to jest celem każdego chrześcijanina – przypominać Jezusa Chrystusa: „bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” Jednak zanim rozpoczniemy przygotowania do poświęcenia się Jezusowi przez Maryję według Montforta, trzeba wybrać jakąś szczególną datę, która będzie oznaczać raz na zawsze naszą życiową zmianę. Montfort poleca nam, byśmy codziennie odnawiali akt poświęcenia się, ale wtedy będzie to już tylko potwierdzenie naszego zobowiązania.

A jak to robić?

Odmawiać codziennie rano lub wieczorem tekst aktu poświęcenia się.

Błogosławiony Jan Paweł II zachęcał nas, by powtarzać słowa „TOTUS TUUS” albo „CAŁY TWÓJ”, według uznania, rano, wieczorem, w ciągu dnia, jako wezwanie do naszej Matki Niebieskiej.

To właśnie za taką cenę będziemy mogli mówić o podążaniu do świętości w zjednoczeniu
z Jezusem przez Maryję, z Maryją, w Maryi i dla Maryi. Niech Bóg nas błogosławi!

 

 

 



[1] Przyp. tłum.

[2] MAKULEC Ewa, TOTUS TUUS, Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, mistrz duchowy bł. Jana Pawła II, Film DVD, 45 min., sierpień 2011, © Ewa Makulec.

[3] MAKULEC Ewa – dziennikarka, tłumaczka polskiej grupy podczas spotkań montfortańskich w Saint-Laurent sur Sèvre.

[4] Lista dzieł św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, a także stosowane skróty tytułów książek znajdują się w bibliografii na końcu opracowania.

[5] WOŹNIAK Jerzy, Przygotowanie do doskonałego poświęcenia się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję, ITKM Kraków, 1998.

[6] PHILIPPE Thomas – dominikanin, dobrze znany osobom działającym charytatywnie, a także w międzynarodowej sieci wspólnot ARKA Jana Vaniera, której był kapelanem.

[7] PHILIPPE Thomas, Obieram Cię dzisiaj Maryjo, Wydawnictwo Serafin, Kraków, 2011, str. 5.

[8] MONTFORT, TPN 147.

[9] PHILIPPE Thomas, Obieram Cię…, str. 12.

[10] GENSON Jean-Christophe, Etude théologique des symboles de la Vierge Marie chez saint Louis-Marie Grignion de Montfort.

[11] PHILIPPE Thomas, Obieram Cię…, str. 13.

[12] PHILIPPE Thomas, Obieram Cię…, str. 13.

[13] MONTFORT, TPN 1.

[14] MONTFORT, TPN 92-102.

[15] MONFORT, TM 25.

[16] LENARDUZZI Marie-Albane, Princesse d’Anjou reine de Pologne Sainte Hedwige, str. 79.

[17] MONTFORT, TPN 225.

[18] OJCIEC PIO, biografia:

http://www.padrepio.catholicwebservices.com/FRANCAISE/Biographie.htm

[19] MONTFORT, Tajemnica Różańca Świętego, Wydawnictwo M,  Kraków 2010, , str. 114-115.

[20] Strona różańca biblijnego oraz rady św. Ludwika Marii: http://www.rosairebiblique.org/spip.php?article61

[21] ŚDM – Światowe Dni Młodzieży: spotkanie w czwartek 18 sierpnia 2011r. Pierwsze przemówienie Ojca Świętego Benedykta XVI  do młodych.

[22] Pod Twoją obronę, uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona. O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj. Amen.

[23] Bł. Ludwik Mzyk, zak. werbista, męcz. W wieku 21 lat Ludwik Mzyk wstąpił do nowicjatu u Werbistów. Pod koniec studiów w 1926 r., za przykładem o. Grignion de Montfort, oddał się całkowicie Najświętszej Maryi Pannie, a dokument podpisał własną krwią. Zmarł zamordowany przez oddziały III Rzeszy w Poznaniu 23 lutego 1940.

[24] Wj, rozdz. 2 i 3

[25] Rdz, 3,15.

[26] Por. Wj, rozdz. 6 i 7. Pwt 7,6.

[27] Joz, rozdz. 24.

[28] Iz, 44,21.

[29] Kol 2,9.

[30] Hurault B., Hurault L., Van der Meersch J., La Bible des Communautés Chrétiennes, Mediaspaul, Kinshasa, 1998, przypis ze strony 231.

[31] Wyd. Labor et Fides, 2002.

[32] PHILIPPE Thomas, Obieram Cię…, str. 25-29.

[33] Modlitwa Daniela Ange pochodząca z jego książki Rosaire, prière de lumière, wyd. Du Jubilé.

[34] Hémery Jean, Avec Marie au service du Seigneur, la consécration au Christ selon Montfort, wyd. Nouvelle Cité, 1998, str. 75-76.

[35] Ibid. str. 76.

[36] PHILIPPE Thomas, Obieram Cię…, str. 17.

[37] Fragment artykułu François Garnier, arcybiskupa Cambrai, opublikowany na stronie http://www.portstnicolas.org/Le-chantier-naval/La-boite-a-outils/Pour-aller-plus-loin

[38] Zob. Księga Izajasza, rozdz. 42-66, a w szczególności rozdz. 42,6.

[39] Arka – wspólnota założona przez szwajcara Jana Varniera, która od 1963 roku w Trosly-Breuil zajmuje się osobami upośledzonymi umysłowo. Jan Varnier dołączył do ojca Thomasa Philippe’a będącego już wcześniej kapelanem w „Val fleuri” w Trosly.  

[40] Marta Robin, mistyczka francuska ur. 1902 r. w Châteauneuf-de-Galaure, zm. w 1981. Wraz z ojcem Georges’em Finetem założyła tam w 1936 r. „Ogniska Miłości”. Trzy filary, na których ojciec Finet opierał swoje kazania to: życie rodzinne, chrzest jako fundament, Maryja Dziewica jako Matka i Wychowawczyni. „Ogniska Światła Miłości” są miejscem rekolekcji prowadzonych w milczeniu. 

[41] PHILIPPE Thomas, Obieram Cię…, str. 8-9.

[42] Lemaire Bertrand, « Jean-Paul II mon Pape », Pierre Téqui éditeur, Paris 2011.

[43] Ibid. 71.

[44] Ibid. 71.

[45] Ibid. 75.

[46] MONTFORT, TPN 68.

[47] MONTFORT, TPN 73.

[48] FROSSARD André, Portrait de Jean-Paul II, Laffont, 1988.

[49] MONTFORT, TPN 233.

[50] Por. Sobór Watykański II, Lumen Gentium 60 i 62.

[51] PHILIPPE Thomas, Obieram Cię…, str. 29.

[52] Frère Marcel, Préparation à la consécration à Jésus-Christ par les mains de Marie selon Grignion de Montfort, Wyd. Marcel Chapeleau, Drukarnia Père-Laval, Port-Louis (Ile Maurice), 1999, str.14

[53] Lumen Gentium 56.

[54] Frère Marcel, Préparation..., str. 15; papirus nr 470 (J. Rylands Library, Manchester).

[55] Św. Atanazy (295-373).

[56] MONTFORT, TM 3.

[57] Hémery Jean, Avec Marie au service du Seigneur, Nouvelle Cité, 1998, str. 104.

[58] MONTFORT, TPN 127.

[59] Cantiques de St L. de Montfort,  wyd. Litho St-Gabriel, Montreal, 1963,  pieśń: Boska Miłość, zwrotka: 4, str. 48.  

[60] Fragment tekstu z dziennika « Feu et Lumière », nr 218, czerwiec 2003.

[61] Akt ofiarowani się według św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, „Miłość Mądrości Przedwiecznej”, nr 225.

[62] MONTFORT, P 19, 18-19.

[63] Burza zmusiła młodych do półgodzinnej modlitwy w milczeniu.

[64] Nowe wspólnoty:

               Wspólnota św. Jana http://www.stjean.com/

               Wspólnota Błogosławieństw http://beatitudes.org/

                  Wspólnota Emmanuel http://www.emmanuel.info.pl/main/index.php

               Bractwo Misyjne http://www.fraternitemissionnaire.com/

               Młodość-Światło http://www.jeunesse-lumiere.com/

               Słowo Życia http://www.leverbedevie.net/

               Nowa Droga http://www.chemin-neuf.pl/

               Bractwo Eucharistein  http://www.chemin-neuf.pl/

               Shalom http://www.comshalom.org/

                  Wspólnota św. Marcina http://www.communautesaintmartin.org/

                  Bractwo Maryi Niepokalanej Królowej http://www.mariereineimmaculee.com/

               Bractwo Tyberiadzkie http://www.tiberiade.be/en.html

[65] MONTFORT, TPN 120.

[66] MONTFORT, TPN 130.

[67] MONTFORT, TPN 16.

[68] MONTFORT, TM 16.

[69] MONTFORT, TM 17.

[70] Por. z Komentarzami Jacques’a Huberta do „Tajemnicy Maryi” z części pierwszej.