„Tajemnica Maryi” – jak dotrzeć do Jezusa przez Maryję - Część druga

Spis treści

 

  IV

Od ofiarowania się do Chrystusa przez Maryję według Montforta

Wspominaliśmy już o chrzcie w Starym Testamencie. Jezus jest pierworodnym Nowego Stworzenia[52]. Jego zmartwychwstanie jest tego dowodem. Maryja zaś jest pierwszym po Jezusie świadkiem przemienienia Kosmosu, ponieważ została wzniesiona do niebios z ciałem i duszą[53] (Tajemnica Wniebowzięcia).

Już od pierwszych wieków Maryja była nazywana Królową, Królową Męczenników, Królową Pokoju. Znamy również dobrze piękną modlitwę do Matki Bożej (Theotokos[54]), która pochodzi z III wieku:

„Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko…” – modlitwa ta jest nam bardzo bliska.

Święty Atanazy[55] mówił: „Jako że Chrystus jest Królem i Panem, matka, która go zrodziła powinna być widziana jako prawdziwa królowa i pani.”

Tymczasem, wybitny teolog, René Laurentin, ekspert podczas Soboru Watykańskiego II, twierdził, że Montfort cudownie rozwinął duchowość maryjną znajdując dla niej podstawy teologiczne.

Jezus rozpoczął swoje działania publiczne przez chrzest w Jordanie, po to, by pokazać, że nasz chrzest czyni z nas nowych ludzi w Jezusie Chrystusie. Jezus sam powiedział, że chciał, byśmy byli z Nim: „Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.” (J 17,24)

Powiedzmy to jeszcze raz: to Jezus przejmuje inicjatywę i nas wzywa.

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5,48)

Nie pozostaje nam już nic, tylko wzrastać i postępować w wierze. Ale dane jest nam jeszcze jedno przykazanie, ale też i drugie podobne do tego pierwszego: przykazanie miłosierdzia
i miłości wobec bliźnich.

„Bądźcie więc naśladowcami Boga, mówi św. Paweł, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze.” (Ef 5,2)

Również Montfort mówi nam to w „Tajemnicy Maryi”:

„Duszo, żywy obrazie Boga, odkupiona Najdroższą Krwią Jezusa Chrystusa, taka jest względem ciebie wola Boża, byś – podobnie jak i On – stała się święta w swym życiu ziemskim, i – podobnie jak On, uwielbiona w życiu przyszłym.

Zdobycie świętości jest twoim najpewniejszym powołaniem. Do niej zdążać winny wszystkie twoje myśli, słowa i uczynki, twoje cierpienie i wszystkie dążenia twojego życia. Inaczej opierać się będziesz Bogu, nie czyniąc tego, do czego cię stworzył i aż do teraz zachowuje.[56]

Możliwość bycia świętymi mamy w swoich rękach. Wszystko zależy od naszego stopnia wierności przyrzeczeniom chrzcielnym, ponieważ Pan „uczynił dla nas cuda”, tak jak zrobił to dla Maryi, naszej Matki.

Ojciec Hémery[57] twierdzi, że w życiu każdego chrześcijanina można odnaleźć zarówno coś pozytywnego jak i negatywnego. To, co jest pozytywne, pochodzi z otrzymywanych łask i światła. Dotyczy to sensu naszego życia, śmierci, pracy i odpoczynku. Wynika to także z nadziei, jaką mamy w sercu, gdy jesteśmy wystawiani na próbę, gdy mamy problemy, czy gdy jesteśmy w żałobie. To, co jest pozytywne, wiąże się także z różnymi relacjami: przyjaźnią, solidarnością, umiejętnością dzielenia się wszystkim tym, co stanowi radość naszego życia. Należy to docenić. Całe dobro będące w nas jest owocem łaski i dziełem Ducha Świętego. Śpiewajmy więc Magnificat! Jednak za każdym razem, gdy cierpimy, bądź jesteśmy w żałobie, przestajemy wierzyć w Boga i myślimy, że zapomniał o nas. To właśnie dlatego nie widzimy się już na drodze, która prowadzi do Boga. Tymczasem właśnie wtedy, jest on razem z nami, niesie nas w swoich ramionach. Nie zapominajmy o tym!

A teraz to, co jest złe w naszym życiu. Och..! Świetnie zdajemy sobie z tego sprawę. Trudno jest podążać za Jezusem. On sam to powiedział: musimy nieść swój krzyż. Każdego wieczoru, podsumowując swój dzień, róbmy rachunek sumienia. Tylko wtedy możemy stwierdzić, jakie są nasze słabości, upadki, niedoskonałości, niewierności wobec Boga i naszych bliźnich. Nie zapominajmy jednak o słowach Jezusa, który mówi do nas:

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.” (Mt 11,28)

„Ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5)

„Wystarczy Ci mojej łaski” (2 Kor 12,9)

Chcąc byśmy także zostali ochrzczeni i to już w momencie narodzin, Jezus pokazuje, że jest gotowy, by nam towarzyszyć przez całe nasze życie.

Wie, że jesteśmy grzesznikami. Jeszcze wcześniej byli nimi również święci. Diabeł wodził ich na pokuszenie. Święci także przejawiali oznaki słabości. Nie uważajmy się za lepszych od nich i zaakceptujmy się takimi, jakimi jesteśmy – grzesznikami.

Montfort wie o tym i nam to przypomina w „Traktacie o Prawdziwym Nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”.

„Któż dotrzymuje wiernie obietnic Chrztu św.? Czyż większość chrześcijan nie sprzeniewierza się wierności obiecanej Chrystusowi na Chrzcie św.? Skąd pochodzi to ogólne rozprzężenie moralne, jeśli nie stąd, że żyjemy zapominając o obietnicach i zobowiązaniach Chrztu św.”[58]

Mówiąc o zapomnieniu przyrzeczeń Chrztu Świętego, którego dopuszczają się chrześcijanie, Montfort nazywa je bardzo dużym złem i zepsuciem (TPN 128 i 129). Katechizm Soboru Trydenckiego stwierdza to samo.

Propagator rekolekcji, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, chodząc od parafii do parafii, kończył każde swoje misje świętem ubóstwienia, w czasie którego prosił o odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych. Natomiast za namową papieża Klemensa XI uczynił z nauczania o Chrzcie Świętym główny przedmiot swoich kazań.

Montfort przypominał też chętnie o odnowie przyrzeczeń w swoich pieśniach:

„Odnawiam z powagą

Przyrzeczenia mojego chrztu;

Światu i szatanowi,

Rzucam klątwę.

Oddaję się Tobie mój Jezu,

Przez Twoją Świętą Matkę,

Tak, by za Twoim pośrednictwem,

Zostać przyjętym u Twojego Ojca.[59]

Bóg proponuje wiele sposobów pozwalających osiągnąć zbawienie, które Jezus pozostawił swojemu Kościołowi. Odnosi się to do Słowa Bożego i sakramentów, ale przede wszystkim do Eucharystii. Dysponowali nimi wszystkimi Apostołowie, a później ich następcy, tak jak dobitnie pokazuje to Jerzy Duda-Gracz na 17-tym obrazie z cyklu Golgota Jasnogórska. Do tego należy jeszcze dodać modlitwę, ćwiczenia w pobożności i stowarzyszenia tworzone przez Montforta przed opuszczeniem danej parafii. Odchodząc z Montbernage i idąc do La Rochelle powierzył misje czterdziestoletniemu mężczyźnie, który przynajmniej raz w tygodniu przygotowywał modlitwę dla mieszkających tam chrześcijan. Pokazuje to Ewa Makulec w swoim filmie zatytułowanym TOUS TUUS, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, mistrz duchowy bł. Jana Pawła II.

Wielu świętych wskazało nam drogi prowadzące do Boga. Kościół prosi w codziennej liturgii, by ofiarować w ich intencji nasze modlitwy. Możemy tutaj wspomnieć o duchowości św. Bernarda i Benedyktynach, św. Dominika i Dominikanach, św. Ignacego i Jezuitach, św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avili i Kapucynach, a także o duchowości św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. A oto, co Jan Paweł II mówi w encyklice „Matka Odkupiciela” na temat nabożeństwa do Najświętszej Marii Panny:

„W tym względzie miło mi przypomnieć — wśród wielu wyznawców i nauczycieli tej duchowości — postać św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, który zachęca chrześcijan do poświęcenia się Chrystusowi przez Maryję, widząc w nim skuteczny sposób wiernego realizowania w życiu zobowiązań Chrztu świętego.”

Jest to oczywiste uznanie, które w imieniu Kościoła wypowiedział błogosławiony Jan Paweł II. Miał on też ogłosić Montforta Doktorem Kościoła, ale Bóg nie pozostawił mu już na to czasu.

Znamy dobrze duchowość bliższej naszym czasom św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Przypomnijmy, że zapadła ona na bardzo ciężką chorobę w 1882 r. i została uzdrowiona przez samą Maryję Pannę 13 maja 1883 r. Po bardzo gorliwej modlitwie przed figurką Matki Boskiej, znajdującą się w pokoju, Teresa zobaczyła jak Maryja uśmiecha się do niej.

W duchowości ojca Maksymiliana Kolbego odnajdujemy dwa elementy jego przesłania:

- poświęcenie samego siebie Trójcy Świętej przez ręce Maryi,

- gorliwość misyjną wykorzystującą wszelkie środki techniczne i medialne w celu rozpowszechnienia Królestwa Bożego wśród niewierzących.

To właśnie w tym kontekście stworzył on w 1917 r. Milicję Niepokalanej nazywaną też Rycerstwem Niepokalanej, a także, zanim trafił do obozu w Oświęcimiu, był wydawcą nie tylko w Polsce, ale również w Japonii. Kolbe odkrył jedność z Jezusem przez Maryję i żył nią na co dzień. Po śmierci Montforta w 1716 r. Kościół ogłosił dogmat o niepokalanym poczęciu Maryi w 1854 r. Oznacza to, że Maryja narodziła się bez grzechu pierworodnego. Cztery lata później w 1858 r., jakby dla potwierdzenia decyzji Kościoła, sama Maryja Dziewica ukazała się pasącej owce dziewczynce z Pirenejów Bernadecie Soubirous. Przedstawiła się wtedy jako „Niepokalane Poczęcie”. Ten dogmat znacząco wpłynął na ojca Kolbego podczas jego pielgrzymki do Lourdes i uczynił z niego rycerza Maryi Niepokalanej, jak mówi ojciec Konstanty z Niepokalanowa. Ten ostatni stwierdza również, że ojciec Maksymilian Kolbe wydłuża linię Ludwika Marii Grignion de Montfort, ponieważ oboje czuli głębię więzi, która łączy Maryję z Duchem Świętym, jej oblubieńcem, a także dostrzegali rolę Maryi w Macierzyństwie, Świątyni Ducha Świętego i w przygotowaniu chwalebnego powrotu Chrystusa. „Ojciec Kolbe jest być może najpiękniejszą realizacją proroctwa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort dotyczącą apostołów ostatnich czasów.[60]

Nierzadko stwierdza się, że w niektórych domach Wspólnoty Błogosławieństw, odmawia się akt ofiarowania się Jezusowi przez Maryję według Maksymiliana Kolbego, a w innych według Ludwika Marii Grignion de Montfort. Wspominaliśmy już o tym.

Dla Montforta ofiarowanie się jest najpewniejszym i najłatwiejszym sposobem znalezienia Jezusa Chrystusa. Sposób ten polecają dziś duchowi pisarze. Wiele zgromadzeń kobiecych włącza go do ich zakonnych programów kształcenia. Błogosławiony Jan Paweł II uważa go za „skuteczny sposób wiernego realizowania w życiu zobowiązań Chrztu Świętego.”

Jakie są cechy charakterystyczne ofiarowania się według Montforta?

Pierwsza cecha polega na tym, że ofiarowanie się jest bezpośrednim  i wyraźnym zwróceniem się do Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela: „O odwieczna, wcielona Mądrości ! O najmilszy i czci najgodniejszy Jezu…” W rzeczywistości, powiedzmy to jeszcze raz, możemy poświęcić się tylko Bogu. Na drodze zbawienia Jezus jest Jedynym Pośrednikiem między Bogiem i ludźmi: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6).

Poświęcenie się jest przede wszystkim poświęceniem się Jezusowi Chrystusowi.

Po drugie, ofiarowanie się jest ponownym podjęciem zobowiązań Chrztu Świętego, które podczas naszego Chrztu wypowiedzieli za nas nasi rodzice chrzestni, lub wypowiedzieliśmy je sami, jeśli wtedy byliśmy już dorośli. Ponowne podjęcie zobowiązań wynika z pragnienia nawrócenia się. Łaska Chrztu Świętego została nam ofiarowana bardzo obficie. Chrzest jest otwartymi drzwiami do łaskie bożej. Jednak to wymaga od nas także zaakceptowania Krzyża, tak jak to Jezus przypomina bogatemu, młodzieńcowi: „Jeśli chcesz być doskonały […] przyjdź i chodź za Mną!” (Mt 19,21)

„Doskonały przyjaciel Krzyża jest nosicielem Chrystusa, mówi Montfort w „Liście okólnym do przyjaciół Krzyża”, a raczej jest Jezusem Chrystusem, tak że naprawdę może powiedzieć: Żyję, ale już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus.”

Po trzecie, ofiarowanie ukazuje się jako całkowity dar z samego siebie, jakkolwiek byśmy na to nie spojrzeli.

Oddajemy pełnię władzy Duchowi Świętemu i obieramy Maryję za naszą Matkę i Panią przed całym niebieskim dworem, który jest tego świadkiem.

„Obieram Ciebie dzisiaj, Maryjo, wobec całego niebieskiego dworu, za moją Matkę
i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik (syn) moje ciało i duszę, moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także wartość moich dobrych uczynków, dawnych, obecnych i przyszłych, Tobie pozostawiając całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim, co do mnie należy, bez wyjątku według twej woli dla większej chwały Bożej, teraz i na zawsze.”[61]

Montfort nie tylko to mówi, ale też i śpiewa:

„Żyje się w niewiedzy,

Gdy się nie cierpi…

Dusza niedoświadczona…

To dusza nowa

I która niczego nie wie.”[62]

Jest to wymagające, ale całkowite. Nie zachowujemy niczego dla siebie. Nie ma tutaj miejsca na żadne warunki czy ograniczenia.

Przeanalizujmy jeszcze raz tekst aktu ofiarowania się.

Po wyrzeknięciu się szatana, jego uroków i czynów, decyduję się całkowicie dobrowolnie wybrać Maryję na Moją Matkę i Królową, i co więcej, przed świadkami – wobec całego niebieskiego dworu.

Oddaję Ci i poświęcam […] moje ciało i duszę – oddać, to znaczy ofiarować komuś ciało i duszę, by nimi dysponował według własnego upodobania.

Jezus oddał się w ręce grzeszników (Mt 17,22; 20,18; 26,20). Sakrament eucharystii jest sakramentem tajemnicy „ciała wydanego za nas”. 

Na chrzcie świętym będąc „w rękach Maryi” oddałem się całkowicie Jezusowi Chrystusowi. Teraz oddaję się całkowicie Maryi, której powierzam pełnię władzy nade mną, by mną dysponowała. Zresztą wiemy bardzo dobrze, że ofiarowując się Maryi, robimy to tylko w jednym celu – chodzi o jeszcze doskonalsze ofiarowanie się Jezusowi (TPN 62 i 94).

Ponadto, oddaję się jako „niewolnik”, a nie jako „syn Boży”, tak jak wyjaśnia to św. Paweł: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli,[...] ale otrzymaliście ducha przybrania za synów.” (Rz 8,15)

Montfort powtarzał bardzo często, że chodzi o całkowite uzależnienie, przez miłość. To tak samo, jak jest z miłością w małżeństwie, gdzie jeden oddaje się z miłości dla drugiego na dobre i na złe.

Oddaję wszystko bez żadnego zastrzeżenia: „wszystko co do mnie należy bez wyjątku […], moje ciało i duszę moją, moje dobra”, ale także „wartości moich dobrych uczynków, dawnych, obecnych i przyszłych”.

Dlaczego to wszystko robię? „Według twej woli i dla większej chwały Bożej, teraz i na zawsze.” Tutaj Montfort dołącza do św. Ignacego, którego dewizą były słowa: „ad majorem Dei gloriam” czyli „dla większej chwały Bożej”. Jeszcze raz odnajdujemy Jedynego Boga, o którym mówi Montfort. Przeżywając to ofiarowanie się przez Maryję, z Maryją, w Maryi i dla Maryi, całe nasze życie zostanie wykorzystane, tak jak było to w przypadku jej życia ziemskiego, by służyć jej Synowi, od narodzin aż do śmierci. My również zobowiązujemy się na czas aż do naszej śmierci: „teraz i na zawsze.”

Naśladujemy Jezusa, Mądrość Przedwieczną i Wcieloną, właśnie to czyniąc. To On chciał najpierw czcić macierzyństwo swojej matki, później oddać się jej, byśmy również oddali się Matce, którą dał nam pod Krzyżem i w końcu pokazać nam jak oboje, Jezus i jego matka Maryja, mają szczególną siłę wypraszania łask u Boga dla nas „grzesznych”. Z tego powodu wyrażajmy wdzięczność Maryi modląc się i śpiewając Magnificat. W zasadzie, oddając się Maryi możemy powiedzieć, że jesteśmy jej posłuszni, by być w jeszcze lepszy sposób posłuszni Jezusowi. Jak mówi ojciec Morinay w swoim komentarzu do „Miłości Mądrości Przedwiecznej”: „Maryja Panna nie przyjmuje nas jako swoje sługi, ale by uczynić z nas jeszcze lepsze sługi Jezusa.”

W paragrafie 27 „Tajemnicy Maryi” Montfort przedstawia nam swoją propozycję, którą następnie rozwija aż do numeru 34-tego. Celem nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny jest uczynienie z nas świętych. Nie jest konieczne robienie czegoś nadzwyczajnego, by zostać świętym. Wystarczy żyć każdego dnia w jedności z Bogiem. Dlatego też Montfort wyjaśnia nam, że należy pozostać w jedności z Maryją, żeby spotkać Boga, ponieważ to On sam wskazał nam do tego drogę, otwierając drzwi Nowego Przymierza i przyjmując postać jednego ze swoich stworzeń. To coś niepojętego, że Bóg zechciał w ten sposób stać się człowiekiem, jednym z nas. Jednak w tym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny musimy pójść jeszcze dalej niż modlitwy i różaniec, odmawiany nawet codziennie.

To dobrze, że czcimy Maryję przez modlitwę różańcową, uczestnictwo w pielgrzymkach, działanie w stowarzyszeniach maryjnych, bractwach, szanowanie wizerunków maryjnych. W nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny musimy pójść jeszcze dalej. Bardziej niż modlitwy i zewnętrzne czyny liczy się podjęcie prawdziwego życia maryjnego. Każdą chwilę, od wschodu do zachodu słońca, należy przeżywać tak, jakby Maryja szła obok nas. Musimy być nie tylko z Maryją, działać przez nią i dla niej, ale trzeba czynić jak Jezus, żyć w niej. Tak jak on, przez dziewięć miesięcy.

Nie jest więc konieczne, by podejmować jakieś spektakularne działania w celu osiągnięcia świętości. Bernadeta Soubirous – dziewczynka z Lourdes, której objawiła się Matka Boska, siostra Łucja, która zobaczyła Matkę Boską Fatimską, Stanisław Kostka nowicjusz u Jezuitów zmarł w wieku 19 lat, Teresa od Dzieciątka Jezus, siostra Faustyna i wielu innych polskich świętych wsławiło się prostym życiem całkowicie ofiarowanym Bogu. Im udało się to, co my możemy i chcemy zrobić – żyć w ciągłej jedności z Bogiem przez Maryję i z Maryją.

Odmawianie różańca jest najczęściej stosowanym sposobem pozwalającym pozostać w jedności z Maryją. Oto przykład, jaką moc może mieć ta modlitwa. Fotograf papieża Arturo Mari poślubił Ekwadorkę. Jej siostra Mercedes, wyszła za mąż za żołnierza, który został oddelegowany do pracy we Włoszech. Po czterech miesiącach żona żołnierza, siostra małżonki fotografa, rozchorowała się. Jej syn powiedział do swojego wujka Arturo, że matka jest umierająca – rdzeń kręgowy był czarny jak palona kawa. Fotograf opowiedział o całej sytuacji osobistym lekarzom papieża. Profesor Buzzonetti nie ukrywał przed nim prawdy: rak rdzenia kręgowego. Widząc przygnębioną twarz Arturo kardynał Dziwisz zapytał, co się stało, później o to samo zapytał także papież.

„- Arturo, co słychać?

- Wszystko w porządku, odpowiada Arturo.

- Widzę dobrze, że nie wszystko jest w porządku.

Po wysłuchaniu fotografa papież wyjął z kieszeni swój własny różaniec i dał mu go. Ale że wypadła także chusteczka papieża, Arturo schylił się, by ją podnieść i chciał ją oddać Ojcu Świętemu.

- Weź również chusteczkę i powiedz Mercedes, ponieważ dobrze pamiętam, nazwa się Mercedes, powiedz jej, że ona musi się modlić, ona musi się modlić, modlić i musisz jej powiedzieć, że od teraz nie będzie już sama, ponieważ będę się modlić razem z nią, ale ona musi się modlić, pamiętaj, ona nie będzie już nigdy sama.

Jak tylko moja żona zajechała do Ekwadoru, natychmiast założyła różaniec na szyi swojej siostry, a chusteczkę papieża położyła na jej brzuchu. Od tego momentu minęło już osiem lat. Moja szwagierka ma się bardzo dobrze, nie ma u niej żadnej oznaki choroby. Nie ma ani śladu – mówi Arturo Mari.”  Każdy sam może więc to ocenić.

Jak żyć w jedności z JEZUSEM przez MARYJĘ dla MARYI, z MARYJĄ i w MARYI?

Pierwszy sposób, to żyć z Maryją, by dojść do Jezusa poprzez myśli: modlitwy strzeliste (krótkie modlitwy i wezwania) takie jak: Maryjo! Matko Maryjo!, Totus Tuus! (skrót ofiarowania się Jana Pawła II), Jezu!, O Maryjo poczęta bez grzechu, módl się za nami!, wezwania maryjne z litanii. Kiedy? Rano, kiedy wstajemy, w południe, wieczorem, w każdej chwili. Gdzie? Nie ważne gdzie. Tam gdzie akurat jesteśmy: w pokoju, w kaplicy, w jadalni, w kościele, z przyjaciółmi, z oponentami. Wszystko należy ofiarować Maryi: radości, trudności, szczęście i cierpienie. Ona powierzy wszystko Jezusowi.

Drugi sposób – modlitwa: różaniec czyli doskonała modlitwa chrześcijanina, modlitwy takie, jak „Sub tuum praesidium” („Pod Twoją obronę”), koronka, itp.

Trzeci sposób na jedność z Bogiem za pośrednictwem Maryi to różaniec, podczas którego odmawiania rozważamy Tajemnice Różańca Świętego lub też każdy inny sposób, który zbliża nas do Maryi, a więc do Boga: lectio divina – lektura Pisma Świętego, adoracja Najświętszego Sakramentu, komunia duchowa, jak powiedział to papież podczas ŚDM w Madrycie[63], wszelkie praktyki pobożności.

Jezus mówi do nas w Apokalipsie (Ap 3,20): „Oto stoję u drzwi i kołaczę.” Tam gdzie jest Syn, tam też znajduje się Matka i odwrotnie, gdzie jest Matka, tam też jest Syn!

Teraz już czas, by przedstawić książkę księdza Woźniaka. Pozwala ona na samodzielne przygotowanie do ofiarowania się Jezusowi przez ręce Maryi. Będzie to przedmiotem ostatniego rozdziału.