„Tajemnica Maryi” – jak dotrzeć do Jezusa przez Maryję - Część druga

Spis treści

 

II

Od Jezusa Chrystusa do chrztu

Ofiarowanie się Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi jest podstawowym aktem misjonarza apostolskiego Ludwika Marii Grignion de Montfort. Ten święty zachęca wszystkich ochrzczonych do nowego sposobu przeżywania Ewangelii poprzez jeszcze większą wierność zobowiązaniom przyjętym podczas chrztu świętego.

Mając oparcie w Matce Jezusa, ochrzczony wybrał, według Montforta, „najpewniejszy, najłatwiejszy, najkrótszy i najdoskonalszy środek, by dojść do Jezusa Chrystusa” (TPN 55).

Ojciec Maksymilian Kolbe jako młody chłopiec często modlił się przed malutkim ołtarzem, który ustawiła za szafą jego mama. Znajdowała się tam ikona Matki Boskiej Częstochowskiej. Maksymilian Kolbe zwracał się do Maryi Niepokalanej, która była bez grzechu i powtarzał, tak jak powtarzał też będąc starszym:

„O Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.”

Polacy znali i czcili również Świętą Teresę od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza. Jeśli chodzi zaś o Raymonda, czyli późniejszego brata Maksymiliana, franciszkanina, próbował on, podobnie jak św. Teresa, żyć w jedności z Maryją. Najświętsza Dziewica objawiła mu się i zaproponowała, jak sądzę, we śnie, dwie korony: białą, będącą znakiem czystości i czerwoną, oznaczającą męczeństwo.

„Którą z nich wybierasz, zapytała Maryja?”

A on odpowiedział: Obie!”

Ta nieustanna jedność z Maryją Niepokalaną, tak jak w przypadku św. Teresy od Dzieciątka Jezus czy Siostry Faustyny i Jezusa Miłosiernego, doprowadziła Maksymiliana Kolbego do świętości, a nawet aż do męczeństwa.

Zresztą, ofiarowanie się Maryi według ojca Kolbego jest bardzo podobne do tego, które proponuje Montfort i nawet rozpoczyna się w ten sam sposób:

            MK: Ja…, niegodny grzesznik…

            MONTFORT: Ja… niewierny grzesznik…

MK: rzucam się do stóp Twoich kornie błagając, abyś mnie całego i zupełnie za rzecz i własność swoją przyjąć raczyła i uczyniła ze mną, wraz ze wszystkimi władzami mej duszy i ciała…

MONTFORT: Oddaję Ci i poświęcam… moje ciało i duszę, moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne…

MK: Użyj także, jeżeli zechcesz, mnie całego bez żadnego zastrzeżenia do dokonania tego, co o Tobie powiedziano…

MONTFORT: Tobie pozostawiając całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną

MK: Z całym mym życiem, śmiercią i wiecznością…

MONTFORT: Teraz i na zawsze.

Ojciec Maksymilian Kolbe wierny Niepokalanej (znał objawienia z Lourdes i słowa Maryi wypowiedziane do Bernadetki) dodaje: „Ona zetrze głowę twoją.”

Akt poświęcenia się Jezusowi przez Maryję jest aktem wewnętrznym i dobrowolnym osoby, która zdecydowała oddać się w pełni Jezusowi i która zgadza się na to, by prowadził ją Duch Święty (TPN 119, TPN 226):

„Istota tego nabożeństwa polega na wnętrzu, które ma ono kształtować”

Istnieje wiele aktów poświęcenia się Matce Bożej się, np.: akt ofiarowania się Sióstr Niepokalanego Poczęcia, itp., nie pomijając oczywiście aktu zawierzenia się Matce Boskiej Częstochowskiej.

Wszystkie one polegają na złożeniu Maryi daru z samego siebie, tak by dysponowała ona nami według własnej woli.

Wytłumaczmy teraz znaczenie słowa poświęcenie. Poświęcać, poświęcenie… Słowa te kojarzą nam się z wyrażeniami: święcić, namaszczenie, ofiara, pobożność. W rzeczywistości, słowo poświęcenie jest powiązane ze słowem „święty”, „uświęcać” i tym samym odnosi się do Boga. Tak więc „poświęcone” oznacza wszystko to, co jest zarezerwowane dla Boga, co jest przeznaczone do tego, by mu służyć, chodzi o osoby: księży, zakonników i zakonnice, a nawet proroków, a także przedmioty: kielichy, cyboria, pateny, kościoły, ołtarze, statuy, ikony.

W poświęceniu się Jezusowi przez Maryję chodzi oczywiście o osoby, które zobowiązują się służyć Jezusowi przez Maryję. Bóg jest Stworzycielem, a więc wszystkie Stworzenia są mu posłuszne, ale nie są mu bezpośrednio poświęcone. Przypomnijmy, że poświęcenie jest aktem dobrowolnym, aktem zależności od Boga, aktem posłuszeństwa i oddania Jego Woli.

Poświęcenie się, tak samo jak powołanie, jest wezwaniem Boga, by mu służyć. Przypomina to jakiś dziwny sojusz bądź też umowę z Bogiem, ale czy Bóg potrzebowałby nas do tego stopnia, żeby zawierać z nami umowę? Oczywiście, że nie. Jednak ofiaruje on nam wspaniały dar, dar wolności i na jego mocy wzywa nas proponując nam umowę przystąpienia do Jego Woli. Taka umowa jest uszanowaniem człowieka. W jaki sposób? Czy Bóg mnie potrzebuje? Nie, ale on tak po prostu robi. Ufa nam i daje nam wolną rękę.

To właśnie w ten sposób poświęcenie się staje się cnotą, aktem oddania się, nie samemu sobie, ale innym.

„Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22, 40)

„Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.” (Rz 13,10).

Zwracamy Bogu to, co do niego należy, przez dar z nas samych i z naszego życia. U ojca Kolbego dar ten był największym możliwym darem życia, ponieważ ofiarowując swoje, uratował życie innego więźnia, Franciszka, ojca rodziny, skazanego na śmierć w odwecie za ucieczkę jednego z więźniów.

Poświęcenie montfortańskie wyraża się poprzez słowa zewnętrzne, widoczne dla wszystkich gesty, położenie rąk na głowie na znak błogosławieństwa, namaszczenia, postawy wskazujące na to, że zdajemy się na Ducha Świętego (błogosławieństwa, znaki krzyża, w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, szkaplerze, medaliki), ale również podpisanie w obecności wszystkich, aktu ofiarowania się, który wypowiemy. Święci podpisywali go własną krwią, tak jak błogosławiony Ludwik Mzyk[23], który zmarł w obozie koncentracyjnym w 1940 roku.

Słowo „poświęcenie” jest kluczowym słowem Tajemnicy Zbawienia, od Stworzenia Świata, wybawienia Ludu Bożego z rąk Egipcjan[24], uratowania podczas przejścia przez pustynię, niewierności ludu wobec zawartego Przymierza z Bogiem, wyboru króla, aż do obietnicy Mesjasza. Zapowiedź Dobrej Nowiny rozpoczyna się od Mesjasza, obiecanego już na początku[25]. Mesjasza – naszego Odkupiciela i naszego Zbawiciela.

Jak piękną historię św. Paweł przedstawia w liście do Koryntian!

„Ty bowiem jesteś narodem poświęconym Panu, Bogu twojemu. Ciebie wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną własnością.[26]” (Pwt 7,6)

Jozue odnowi to przymierze podczas wejścia do Ziemi Obiecanej przed dwunastoma plemionami Izraela.

„ I odrzekł lud Jozuemu: «Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać».[27]” (Joz 24, 24)

Z ludu, który Bóg sobie wybrał, uczyni „lud Sobie poświęcony” i „lud sług Swoich”.

„Pamiętaj o tych rzeczach Jakubie, i żeś sługą moim Izraelu![28]

Liturgia z 11 sierpnia 2011 r., kiedy wspominamy św. Klarę z Asyżu, czerpie w pierwszym czytaniu z fragmentu Pisma Świętego, który przypomina nam, że wejście do Ziemi Obiecanej dokonało się poprzez wstąpienie do wód Jordanu, tak jak było to w przypadku Mojżesza:

„Ty zaś dasz następujące polecenie kapłanom niosącym Arkę Przymierza: Skoro dojdziecie do brzegu wód Jordanu, w Jordanie się zatrzymajcie.” (Joz, 3,8)

W tej przeprawie widzimy, że Bóg jest głównym sprawcą wejścia po raz drugi do Ziemi Obiecanej. W momencie, kiedy niosący Arkę dotykają wód rzeki, ta ustępuje.

W ten sam sposób, Jezus, Nowa Arka Przymierza, w którym „mieszka cała Pełnia: Bóstwo na sposób ciała[29]” zejdzie do wód Jordanu[30] i otworzy ludziom dobrej woli drzwi nowej Ziemi Obiecanej. 

Widząc w przejściu przez Jordan symbol chrztu, rozumiemy dlaczego sakrament ten  jest podstawą naszego wstąpienia do Kościoła. Z tego samego powodu Montfort prosi o rozpoczęcie aktu ofiarowania się przez odnowienie przyrzeczeń chrztu świętego: ofiarowując się chrześcijanin spodziewa się nowego życia w Maryi.

W związku z tym, że Abrahama, Jakoba, Mojżesza, Jozuego, Dawida i proroków, nazywamy prawdziwymi sługami bożymi, uznajemy również „prawdziwe służebnice”, pośród których te, które wspaniale służyły Panu: Miriam, siostra Mojżesza, Rebeka, Rut, Judyta, Ester.

Sługą, którego wybrał sobie Bóg, obiecanym Mesjaszem, który przekształci Przymierze w Przymierze Wieczne jest Jezus. To właśnie on będzie reprezentować całą ludzkość. Ale jak to się dokona?

Nowe dzieje rozpoczynają się wraz z narodzinami wątłej dziewczynki z Galilei nazwanej Maryją. Wiemy, że „wolą Boga jest, byśmy wszystko mieli przez Maryję” (TPN 23-25). Montfort nie mówi jednak o mariolatri, która czyni Maryję równą Bogu. Doktryna ta została ostro potępiona przez protestantów, jako skrzywienie religii katolickiej – katolicy adorują Maryję klękając przed nią. Czynią tak między innymi chrześcijanie przybywający na Jasną Górę. Aczkolwiek my wiemy (dzięki Bogu!), że oni nie adorują Maryi (co napisane jest błędnie we francuskim tłumaczeniu przewodnika dla jasnogórskich pielgrzymów), ale oczywiście czczą Najświętszą Dziewicę. Ci sami pielgrzymi rzeczywiście, jako pierwsi, klękają w momencie ofiarowania podczas mszy świętej (uklęknięcie jest znakiem adorowania boskości). Pokazuje nam to, że musimy być zawsze ostrożni w naszym nabożeństwie do Maryi. Faktycznie, chrześcijanie praktykują kult maryjny wobec Tej, którą Jezus obrał za swoją matkę. Montfort jako wybitny teolog wie, kim jest Maryja (i wie też, że „jest niczym”), a także wie, kim jest Bóg: Bogiem wiernym swoim obietnicom. Mówi nam o tym jasno w „Traktacie o Prawdziwym Nabożeństwie” (TPN 14-15):

[14] „Wyznaję z Kościołem, że Maryja jako stworzenie, które wyszło z rąk Najwyższego, w porównaniu z Jego nieskończonym Majestatem mniejszą jest niż najdrobniejszy pyłek lub raczej, że jest niczym, gdyż Bóg jeden jest TYM, KTÓRY JEST (Wj 3,14). Toteż ów Pan wielmożny, całkiem niezależny i sam sobie wystarczający, nie potrzebował ani nie potrzebuje koniecznie Najświętszej Maryi Panny, by urzeczywistnić swe zamiary i objawić swoją chwałę. Wystarczy Mu chcieć, by dokonać wszystkiego.”

[15] „Przyjąwszy jednak rzeczywisty stan rzeczy, twierdzę, że Bóg, który od chwili stworzenia Najświętszej Dziewicy chciał największe swe dzieła przez Nią rozpocząć i dokonać, nie zmieni z pewnością swego postępowania na wieki, gdyż jest Bogiem i nie podlega zmianom ani w swych zamiarach, ani w swym postępowaniu.”

A oto, co mówi Kościół w dokumencie Lumen Gentium w rozdziale 52:

„Błogosławiona Maryja Dziewica Boża Rodzicielka w tajemnicy Chrystusa i Kościoła”

52. „Bóg, najłaskawszy i najmądrzejszy, chcąc dokonać odkupienia świata, "gdy nastała pełność czasu, zesłał Syna swego powstałego z niewiasty, ... żebyśmy dostąpili przybrania za synów" (Ga 4,4-5). "On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy". Ta boska tajemnica zbawienia objawia się nam i trwa w Kościele, który Pan ustanowił jako ciało swoje i w którym wierni, trwając przy Chrystusie-Głowie oraz mając łączność ze wszystkimi świętymi Jego, powinni także czcić pamięć "przede wszystkim chwalebnej zawsze Dziewicy Maryi, Rodzicielki Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa".”

Stanowisko Kościoła jest jasne: czczenie, a nie adorowanie. To samo dotyczy mariofobii, czyli przeciwieństwa mariolatri, a więc całkowitego odrzucenia nabożeństwa do Najświętszej Marii Panny. Ojciec Kordecki uratował nasze sanktuarium maryjne w 1655 roku, kiedy odmówił otwarcia bram jasnogórskiej twierdzy generałowi Müllerowi, głównemu dowódcy armii szwedzkiej. W rzeczywistości Szwedzi należący do kościoła ewangelicko-reformowanego niszczyli na swojej drodze wszystkie statuy i ikony Najświętszej Dziewicy.
Z pewnością uczyniliby to też na Jasnej Górze, gdyby otworzono im bramy.

Dziś jednak sytuacja zmienia się, czego przykładem jest teolożka ze Szwajcarskiego kościoła ewangelicko-reformowanego Francine Carrillo. W rzeczywistości stanowisko niektórych kościołów protestanckich wobec Maryi znacznie się poprawiło. A oto, co pisze Szwajcarka w swojej książce zatytułowanej „W kierunku tego, co niewyczerpane”[31]:

„Maryja reprezentuje to, co kobiecego jest w chrześcijaństwie. Jest moją siostrą wśród innych ludzi, jest moją starszą siostrą w wierze. Maryja, którą kocham, jest tą zwykłą kobietą przeżywającą coś niezwykłego, ponieważ jest otwarta na wolę bożą. Pokazuje, jak każdy powinien pozwolić Bogu dotknąć się […]. Przypomina nam, że w swoim wnętrzu jesteśmy żywi tylko wtedy, gdy przyjmujemy Ducha Bożego. Prawdziwa Maryja jest prawdziwą kobietą. Ewangelie pokazują jak jej sposób bycia matką, a dotyczy to wszystkich matek, jest przepełniony niepokojem i pięknem. I dobrze czujemy, że jej relacje z synem są złożone.”

W myśl zapisów II Soboru Watykańskiego, ojciec Kolbe, chociaż zmarł ponad 20 lat wcześniej, mówił dokładnie to samo widząc w Jezusie jedynego Pośrednika i wiedząc, że Maryja nie może być zasłoną między Jezusem a nami. Wręcz przeciwnie, jest ona naszym przewodnikiem w drodze do Niego: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5).

Kiedy Jan Paweł II mówił o Montforcie, nazywał go wybitnym teologiem potrafiącym posługiwać się precyzyjną i ścisłą terminologią. Możemy w tej kwestii zaufać błogosławionemu Janowi Pawłowi II.

Mamy też świadectwo Maksymiliana Kolbego, który powiedział podczas swojego wykładu, na kilka dni przed aresztowaniem, 5 lutego 1941 r.:

„Trzecia Osoba Trójcy Świętej nigdy nie przybiera się w ciało; jednak nasze ludzkie słowo «oblubienica» zbyt słabo wyraża rzeczywistość relacji między Niepokalaną a Duchem Świętym” Można stwierdzić, że Niepokalana jest, w pewnym sensie, «wcieleniem» Ducha Świętego. To w niej jest Duch Święty, którego kochamy, a przez nią Syn. Duch Święty jest bardzo mało znany.”

Możemy zresztą zacytować też modlitwę z sanktuarium maryjnego w Trois-Épis we Francji: „Zdrowaś Maryjo, Córko Ojca, Matko Syna, Oblubienico Ducha Świętego”, co oznacza, że Duch Święty w porządku łaski jest Małżonkiem Maryi.

Ojciec Thomas Philippe bardzo jasno wyraża się w swojej pracy na temat niepokalanego poczęcia Maryi[32]: „Przez Ducha Świętego zostało ogarnięte ciało Maryi. Nie Jej umysł ani Jej wola, ponieważ nie przejawiały się one jeszcze w sposób wyraźny [...]. Ciało Maryi nie zostało poczęte tak, jak ciało Jezusa przez Ducha Świętego w sposób cudowny, ale – jeśli można tak powiedzieć – w Duchu Świętym, ponieważ Duch Święty w pełni je przeniknął.”

Dalej ojciec Philippe wyjaśnia: „Dlatego w tym miejscu warto się odwołać do tajemnicy Niepokalanego Poczęcia, o której tak często mawiał św. Maksymilian Kolbe. […] W jaki sposób Duch Święty w swej Osobie może objawić się Maryi? […] Dzięki całkowitej dyspozycyjności, która bierze się stąd, że od chwili poczęcia dusza i ciało Maryi były zjednoczone przez Ducha Świętego i w Duchu Świętym  przez pełnię łaski. [...] Duch Święty przychodzi do Niej jako Boski Oblubieniec, aby wszystko w Niej zaślubić tak głęboko, że zaślubia Ją zanim jeszcze zostały Jej dane wszystkie formy stworzone i wszystkie zasady działania. Duch Święty nie zmienia „formy” w Maryi. Pozostaje Ona córką Joachima i Anny. Duch Święty nie zmienia w Niej także „skuteczności” i nie wkracza w Jej działania – Maryja nie była cudownym dzieckiem. Daje Jej natomiast nową miłość, która pochodzi bezpośrednio od Bożego Serca; nową miłość, która sprawia, że Duch Święty w swej Osobie jest całkowicie wolny, aby się udzielać. Może On naprawdę przyjść jako Boski Oblubieniec, który zaślubia wszystko, który odtąd będzie u początków wszystkiego nie w sposób przejściowy i częściowy, lecz będzie trwał w Maryi i coraz bardziej Ją wypełniał.”

„[…] Dzięki temu lepiej rozumiemy, dlaczego Duch Święty wybrał Maryję, Niewiastę, aby uczynić Ją nową Ewą. Kobieta ma ciało słabsze, wrażliwsze i mniej zdeterminowane niż mężczyzna. To prawda, że z powodu tej słabości jest bardziej podatna na wpływy i pokusy szatańskie. Dobrze ukazuje nam to przykład Ewy. Zarazem jednak kobieta może być bardziej oddana, może bardziej zawierzyć Duchowi Świętemu. To właśnie widzimy w Maryi – jest Ona nową Ewą.”

To do nas należy już prosić Ducha Świętego o łaskę światła, która pomoże nam zrozumieć tę silną relację między Maryją i Duchem Świętym. Montfort jest w tej kwestii stanowczy i zwraca szczególną uwagę na rolę Ducha Świętego w duszy, która na Niego się otwiera. A oto, co mówi jeszcze w Traktacie o Prawdziwym Nabożeństwie:

[36] „Skoro tylko Duch Święty, Jej Oblubieniec, znajduje Ją w jakiejś duszy, wnet zbliża się ku niej, wstępuje w nią całkowicie i udziela się jej w miarę, jak dusza udziela miejsca Jego Oblubienicy. Jednym z głównych powodów, dla których Duch Święty nie czyni po dziś dzień w duszach uderzających cudów łaski, jest to, że nie są one dość ściśle zjednoczone z Jego wierną i nierozłączną Oblubienicą. Powiadam: «nierozłączną Oblubienicą», gdyż odkąd Duch Święty, substancjalna miłość Ojca i Syna, poślubił Maryję, by ukształtować Jezusa Chrystusa, Głowę wybranych i Jezusa Chrystusa w wybranych, odtąd nigdy się Jej nie wyrzekł, ponieważ zawsze była wierną i płodną.”

W moim przekonaniu, tak jak niewiasta cierpiąca na krwotok poczuła ciepło wypełniające jej ciało po dotknięciu strzępka szaty Jezusa i uzdrowieniu, tak samo Maryja, po odpowiedzeniu „Tak” Archaniołowi Gabrielowi, rzecznikowi Ducha Świętego, odczuła w swoim ciele szczególne ciepło, które uczyniło z niej matkę Jezusa. Właśnie z tego powodu podążyła w pośpiechu poprzez wzgórza Galilei zanieść Dobrą Nowinę o macierzyństwie, swojej kuzynce mieszkającej w Ain-Karim w Judei. Elżbieta nie pomyliła się stwierdzając: „Błogosławiona jesteś, która uwierzyłaś.” (Łk 1,45) Ale kto w rzeczywistości zapowie Ewangelię?

„A ponieważ jest zbyt mały, by samemu chodzić, nie może nie spieszyć się do tych, którzy na niego czekają, więc pociąga za sobą Maryję na drogę ewangelizacji! Ustanawia ją pierwszą ewangelizatorką: czyż nie niesie ona Ewangelii? Ewangelia nie jest teorią, Ewangelia jest osobą, to ktoś, to on, to Jezus! W ten sposób od momentu, w którym Jezus przyjął postać cielesną, Bóg uosabia w nim namiętne poszukiwanie zranionej ludzkości.[33]

TAK wypowiedziane przez Maryję osiąga w swojej pełni nieograniczony wymiar: „Pełnię wiary i miłości, posłuszeństwa i szlachetności; również pełnię pokory i wyrzeczenia […] w oczekiwaniu na pełnię cierpienia […]. Maryja jest służebnicą: niczym, tylko służebnicą, ale całkowitą służebnicą, całkowicie poświęconą służbie Bogu.[34]

To właśnie w Nazarecie zaczynamy rozumieć koniec historii Izraela i początek naszego Kościoła. Papież Paweł VI mówił w swoim przemówieniu w Nazarecie w 1964 roku, że tu znajduje się nasza szkoła Ewangelii, ponieważ „uczymy się tutaj oglądać, słuchać, rozmyślać i przenikać tak głębokie i tajemnicze znacznie tego bardzo prostego, bardzo skromnego i pięknego objawienia Syna Bożego.[35]

Jesteśmy w dobrej szkole. Teraz nasza kolej. Podążajmy krok w krok za Maryją razem z Jezusem. Pozwólmy Maryi prowadzić nas. Uczmy się na nowo stawać dzieckiem w nazareckiej szkole, tak jak Teresa od dzieciątka Jezus. Razem z nią, naszą matką staniemy się dziećmi, uczniami Chrystusa. Ojciec Philippe mówi jeszcze, zwracając się do Maryi: „Kształtuj mnie, kształtuj moje ciało, kształtuj mnie całego, ale nie pytając mnie o radę! Wiem bowiem, […], że jeśli będziesz pytać mnie o zdanie, nigdy nie zgodzę się na szaleństwo krzyża ![36]

François Garnier[37], dawny biskup z Luçon, diecezji, do której należał św. Ludwik Maria, a w której obecnie znajduje się grób Montforta, przypomina, że ten święty był szczególnie ważny dla błogosławionego Jana Pawła II. A oto jak biskup streszcza zaangażowania Montforta zatytułowane „aby podążać dalej z Maryją”:

Pierwszy etap: Maryja wie, że jest niczym w porównaniu do Boga

Jest „mniejsza od atomu”mówi Montfort. „Oto ja służebnica Pańska” (Łk 1,38). Kochamy ją, ponieważ ukazuje nam Jezusa i pomaga odkryć to, czego oczekuje od nas Bóg.

Drugi etap: Z Maryją idziemy szybciej do Jezusa

Szczęście Maryi, to nie tylko ukazanie nam Jezusa, ale także prowadzenie nas do Niego. „Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie” (J 2,5).

Trzeci etap: Z Maryją i przez Chrystusa zmierzamy szybciej do serca Tajemnicy Trójcy Świętej

A oto, co powiedziała do biskupa Garnier dziesięcioletnia dziewczynka: „Dlaczego Trójca Święta? Bo kiedy się kocha, nie można być samemu.” Inny i niepowtarzalny Bóg staje się trójosobowy, by nauczyć nas kochać. W rodzinie Trójcy Świętej jedna osoba jest szczęśliwa tylko, gdy czyni szczęśliwymi pozostałe.

Czwarty etap: Z Maryją i dzięki Trójcy Świętej budzimy nasz uśpiony chrzest

Powszechne misje Montforta kończyły się zawsze odnowieniem przyrzeczeń chrztu świętego. Wszyscy zostaliśmy ochrzczeni w imię Trójcy Świętej. Niestety, dajemy się uśpić współczesnym bożkom: pięknu, sukcesowi, bezpieczeństwu, komfortowi, spokojowi… Obudźmy się! Maryja jest tutaj, by dać nam życie przez swojego Syna.

Piąty etap: Z Maryją, prawdziwi ochrzczeni służą najpierw prawdziwym ubogim

Montfort wybrał ubóstwo: ubóstwo pieniężne, ubóstwo materialne, ubóstwo osób opuszczonych, zaniedbanych, odrażających… Co my robimy by im pomóc? Zaangażujmy się razem z Maryją i podążajmy za ubogimi, za Chrystusem.

W wyznaniu wiary podczas niedzielnej mszy świętej mówimy także: Wyznaję jeden chrzest. Za chwilę zobaczymy jak chrzest święty przygotowuje nas do ofiarowania się.